Dwie drużyny, jeden cel - zapowiedź meczu Asseco Prokom Gdynia - AZS Koszalin

To już ostatnie zaległe spotkanie Asseco Prokomu w tym sezonie. Mistrz Polski wielokrotnie przedkładał mecze w obecnych rozgrywkach, więc pod koniec rundy rewanżowej rywalizował nawet trzy razy w tygodniu. W środę przeciwnikiem ekipy Tomasa Pacesasa będzie AZS Koszalin, a że obie drużyny mają jeszcze o co grać, zapowiada się bardzo emocjonujące widowisko.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

- Mecz z Siarką Tarnobrzeg zakończył się dla nas bardzo fajnym wynikiem. Wygraliśmy spotkanie 111:88 i poza tym, że mogłem skorzystać z całej ławki rezerwowych, nie ma sensu więcej o nim mówić. Teraz musimy się skupić na dwóch pozostałych spotkaniach, które zakończą rundę zasadniczą. Już w środę gramy z Asseco Prokomem i to jest nie lada wyzwanie. Na pewno będziemy chcieli się dobrze przygotować do tego starcia - mówił tuż po ostatnim meczu ligowym, w kontekście zbliżającego się pojedynku, trener AZS Koszalin, Mariusz Karol.

Jego drużyna wygrała trzy z ostatnich czterech spotkań, rzucając w każdym z nich średnio 101 punktu! Jednakże jak może być inaczej skoro koszalinianie mają najlepszy ofensywy tercet w lidze. Do niedawna liderem zespołu był George Reese, zdobywający przeciętnie 17,4 punktu, ale po ostatnim meczu przeciwko Siarce zrównał się z nim Winsome Frazier, zaś naprawdę niewiele gorszy jest od nich Grady Reynolds (16,8). Tylko trzech zawodników zdobywa zatem ponad 50 punktów w każdych ligowych zawodach!

Wielkim błędem byłoby nie dostrzec jednak, że zarówno Frazier, Reese i Reynolds grają tak skutecznie, gdyż mają obok siebie prawdopodobnie najlepszego obecnie rozgrywającego w Polsce. Igor Milicić, bo o nim mowa, kompletnie nie robi sobie nic z tego, że ma już 35 wiosen na karku i obecnie przewodzi w stawce najlepszych asystujących ligi z wynikiem 7,2 kluczowych podań w meczu. Przeciwko Siarce chorwacki Polak zanotował double-double w postaci 12 punktów i 12 asyst, zaś jeszcze wcześniej przeciwko Kotwicy był tylko o krok od triple-double! Miał bowiem 10 punktów, 12 zbiórek i dziewięć asyst.

Problem w tym, że na ofensywie koszykówka się nie kończy i doskonale sprawę z tego zdaje sobie trener Karol. - Moi koszykarze grają rewelacyjnie, ale mam wrażenie, że gdyby trenowali tak samo chętnie, jak chętnie chcą grać po 30-35 minut, to wówczas bylibyśmy o wiele wyżej w tabeli - twierdzi trener Karol. Podobną opinię ma Adam Hrycaniuk, środkowy Asseco Prokomu Gdynia. - AZS to ekipa ataku. Mają kilku graczy, którzy zawsze przekraczają barierę 10 oczek. Nastawiają się szczególnie na rzucanie trójek i jak się pójdzie na wymianę, to różnie się to może skończyć - tłumaczy center.

Dlatego murowanym faworytem środowego spotkania mimo wszystko są gospodarze. Tomas Pacesas dysponuje zdecydowanie bardziej ułożonym i zbilansowanym zespołem, choć wielu ekspertów zaznacza, że w obecnym sezonie mistrzowie Polski są najsłabsi od wielu lat. Niemniej jednak Ratko Varda (10,2 punktu) to najlepszy środkowy całej ligi i gdy jest w formie nie ma prawa zatrzymać go żaden center w kraju, zaś Filip Videnov (12,4) oraz Daniel Ewing (14,1) to nietuzinkowi strzelcy, którzy swoimi trójkami są w stanie przesądzić losy spotkania w decydujących momentach.

Dużą przewagą miejscowych jest ponadto szereg polskich koszykarzy. Wspomniany Adam Hrycaniuk zapewnia komfort defensywy pod tablicami, zaś coraz śmielej radzi sobie Robert Witka, podczas gdy Piotr Szczotka jak nikt inny potrafił się wkomponować w ekipę zbudowaną z gwiazd i koncentrując się głównie na czarnej robocie, dokładać swoją cegiełkę do zwycięstw drużyny.

Podopieczni Tomasa Pacesasa mają również przewagę psychologiczną. Asseco Prokom spotykał się już dwa razy z AZS w tym sezonie - w SuperPucharze i meczu 17. kolejki przed kilkoma tygodniami - i w obu był górą, wygrywając odpowiednio 89:78 i 93:83. Trzecia wygrana nad koszalinianami znacznie przybliży gdynian do upragnionego celu - mistrzostwa sezonu zasadniczego. Co prawda, żeby osiągnąć to założenie potrzebne będzie jeszcze zwycięstwo we Włocławku w niedzielę, ale na chwilę obecną wszyscy skupiają się na tym by nie zgubić punktów po drodze i by nie musieć oglądać się za czekającym na potknięcie mistrza PGE Turowem Zgorzelec.

AZS natomiast bardzo liczy, że zagra w play-off. Podopieczni trenera Karola są obecnie na ósmym miejscu i nawet jak przegrają w Gdyni, to będą mieć tyle samo punktów co PBG Basket Poznań, z którymi będą się mierzyć w meczu o wszystko w niedzielę. Ewentualne zwycięstwo nad mistrzem byłoby jednak kapitalną zaliczką przed spotkaniem w ostatniej kolejce i dawałoby AZS nawet możliwość walki o 5. miejsce. Dwie przegrane przekreślą jednak prawdopodobnie marzenia o walce w ćwierćfinale. Słowem - obie drużyny mają o coś walczyć i dlatego emocji z pewnością nie zabraknie.

Spotkanie rozpocznie się w środę 24 marca o godzinie 20.00 w Hali Widowiskowo-Sportowej Gdynia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×