Spójnia przegrała z ŁKS-em 67:76 będąc wyraźnie gorsza od samego początku. Stargardzianom nie pomogła nawet świetna skuteczność Sławomira Buczyniaka, który trafił pięć z ośmiu rzutów z dystansu. Zawiedli przede wszystkim gracze pierwszej piątki. Kapitan Spójni, Wiktor Grudziński zdaje sobie sprawę, że jego zespół nie zagrał na pełnych obrotach. - To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. Nie wiem, czym to było spowodowane. Cechuje nas agresywna gra, mobilizacja od pierwszej do ostatniej minuty. Wtedy najczęściej wygrywamy. W tym spotkaniu było widać, że ostatnie mecze, w których walczyliśmy o ósemkę dużo nas kosztowały pod względem fizycznym, ale też mentalnym - tłumaczy w rozmowie ze Sportowefakty.pl.
Być może wpływ na postawę obu drużyn miał fakt, że ŁKS mógł jeszcze zmienić swoją sytuację, a Spójnia bez względu na wynik zajmowała ósmą lokatę? - Do tego spotkania bardziej był przygotowany zespół z Łodzi. Widać było, że oni trochę bardziej w tym meczu chcieli niż my - ocenia rywala. - Widać było rozluźnienie. Nie realizowaliśmy zadań nakreślonych przez trenera. Mimo tego, że w pewnym momencie staraliśmy się zebrać do kupy. Czasami to wychodziło, lecz po chwili znów wstępował w nas marazm - dodaje Grudziński.
Mimo, że sobotnie spotkanie nie miało stawki i odbywało się niemal równolegle z benefisem Adama Małysza, to Stargardzianie nie mogli narzekać na doping. Na postawę kibiców nie wpłynęła nawet gra ich drużyny, która szczególnie w pierwszych dziesięciu minutach przyniosła spory zawód. Rozczarowanych fanów chce przeprosić Grudziński, który pełni funkcję kapitana. - Wypada mi przeprosić. Przyszli kibice i obejrzeli zespół, którego by nie chcieli oglądać - przyznaje.
Sam kapitan na parkiecie spędził zaledwie 16 minut zdobywając w tym czasie 2 punkty i 5 zbiórek. Center gospodarzy musiał opuścić boisko na początku czwartej kwarty z powodu pięciu przewinień. Jak sam jednak przyznaje nie był to główny powód porażki. - Miałem wrażenie, że zespół lepiej grał beze mnie. Nie dopatrywałbym się porażki w tym, że grałem mniej - krytycznie ocenia swój występ. - Tak jak mówię. Przed nami jest runda play off. Mógłbym pięć razy przegrać z ŁKS-em, żeby tylko wygrać pierwszy mecz w Warszawie - dodaje nawiązując do kolejnego spotkania, w którym jego zespół zmierzy się z celującą w awans do TBL Politechniką.
Minione trzydzieści kolejek przyniosło Spójni wzloty i upadki. Nierówna forma sprawiła, że stargardzianie aż do przedostatniej kolejki drżeli o zapewnienie sobie pozycji w wyższej połówce tabeli. Mimo, że Spójnia dwukrotnie ograła naciskającego ją rywala z Pruszkowa, to cieszyć mogła się dopiero po zwycięstwie z Polonią 2011 Warszawa przy jednoczesnej porażce Znicza. Powracając myślami do tego kluczowego pojedynku Grudziński podkreśla, że najważniejsza była koncentracja. - Wiadomo, że Polonia 2011 jest młodym zespołem, ale gra walecznie. Oni nigdy nie odpuszczają. Ich zaletą jest też fakt, że nie mają żadnych obciążeń. My wiedzieliśmy o co gramy. Porażka bardzo by nam utrudniła sytuację. Podeszliśmy do tego spotkania bardzo skoncentrowani. Zagraliśmy dobre zawody. Byliśmy skuteczni i zasłużenie wygraliśmy - kończy rozmowę z portalem Sportowefakty.pl.