Teraz zaczyna się prawdziwa gra - rozmowa z Tomaszem Kwiatkowskim, dyrektorem sportowym Trefla Sopot

Koszykarze Trefla Sopot po sezonie zasadniczym plasują się na bardzo dobrym, trzecim miejscu w tabeli Tauron Basket Ligi. Teraz czeka ich jednak trudne zadanie - mianowicie potyczka w ćwierćfinale z Anwilem Włocławek. Pierwszy mecz już w piątek.

Karol Wasiek: Jakie nastroje panują obecnie w drużynie przed najważniejszą częścią sezonu?

Tomasz Kwiatkowski: Powiedziałbym, że skupione. Drużyna jest skoncentrowana na celu, jaki sobie postawiliśmy. A nim jest wygranie, jak najwięcej meczów na tym etapie rozgrywek. Rozmawiałem ostatnio z zawodnikami i wszyscy praktycznie, jak jeden mąż mówią to samo. Tak naprawdę my jeszcze nic nie osiągnęliśmy, to jest dopiero pierwszy etap, najbardziej podstawowy. Awans do play-offów to jest coś, co zakładaliśmy automatycznie na początku sezonu. Teraz zaczyna się prawdziwa gra. Nie będzie już czasu na odrabianie strat. Jesteśmy w niezłej formie, ale mamy jeszcze braki w niektórych elementach. Zespół jest skupiony i gotowy do rywalizacji.

Trzecie miejsce na koniec sezonu zasadniczego to bardzo dobry wynik. Czy włodarze klubu są z tej lokaty zadowoleni?

- To zależy, jak to na patrzeć. Biorąc pod uwagę nasz poprzedni sezon to zrobiliśmy postęp. Drugą sprawą jest to, że liga jest bardzo wyrównana i nawet jeżeli byśmy zajęli szóste czy siódme miejsce, nie moglibyśmy powiedzieć, że zagraliśmy słabo. Różnice są małe między zespołami. Jednakże mamy świadomość, że kilka meczów uciekło nam w bardzo głupi sposób. Z całym szacunkiem dla beniaminka z Zielonej Góry, mecz przegrany u siebie odbija się czkawką. Gdyby nie ten mecz to gralibyśmy z Turowem o drugie miejsce. Gdyby nie dwie przegrane w końcówkach i powiedziałbym na własne życzenie mecze z Asseco to może mielibyśmy szanse na pierwsze miejsce. Cieszymy się z osiągnięcia trzeciego miejsca, daje to nam przewagę parkietu w pierwszej rundzie.

No właśnie. Przed wami niesamowicie ciężki bój z Anwilem Włocławek. W tym sezonie już trzykrotnie spotkaliście się z tą drużyną. Bilans jest na waszą korzyść, jednakże jedno jest pewne, że włocławianie za wszelką cenę będą chcieli awansować do półfinału.

- No tak zdecydowanie. Anwil Włocławek to jest etatowy medalista polskiej ligi. To zeszłoroczny wicemistrz Polski. Ma bardzo silny skład. Dodatkowo Emir Mutapcić jest naprawdę świetnym fachowcem. Zespół zrobił na pewno postęp po zmianie trenera. Gra dużo lepszą obronę, dużo bardziej zorganizowany atak. To naprawdę ciężki przeciwnik. Śmiem twierdzić, że przynajmniej na papierze ze wszystkich możliwych drużyn, które mogliśmy trafić jest to najbardziej wymagający przeciwnik. Natomiast można znaleźć tutaj pozytywy. Wygraliśmy z nimi dwa razy w lidze. Dwa tygodnie temu w Hali Stulecia wygraliśmy po ciężkim boju i nasz zespół pokazał to, co oczekiwaliśmy - czyli walkę, determinację, zdecydowanie i bardzo dobrą obronę. Po tym meczu mogliśmy powiedzieć, że jesteśmy gotowi do rywalizacji o najwyższe cele. Ten mecz dał nam pozytywne potwierdzenie tego, że tą pracę, którą wykonujemy idzie w dobrym kierunku.

Proszę powiedzieć, jakie są mocne i słabe strony klubu z Kujaw?

- Jeśli chodzi o mocne strony to mógłbym wymieniać ich tu całą masę. Na pewno ten zespół ma w swoim składzie bardzo dużo doświadczonych zawodników, którzy walczyli już w Polsce o najwyższe cele. Oni wiedzą, jak się wygrywa medale. Tacy gracze jak Andrzej Pluta, Chris Thomas czy Paul Miller zdobywali już medale w polskiej lidze. To jest ogromna siła. W meczach play-offach decyduje oprócz taktyki także wiara we własne umiejętności i wiedza, jak wygrywać najważniejsze mecze. Na pewno podchodzimy do tej rywalizacji z dużym respektem. Natomiast wydaję mi się, że my mamy świadomość, jak wymagającym przeciwnikiem jest Anwil i to sprawi, że na pewno nie dopadnie nas żadne rozprężenie. Powiem tak: my na minutę przed końcem meczu z Turowem, przy wyrównanym wyniku, wiedzieliśmy jaki wynik padł w Zielonej Górze oraz we Włocławku. Natomiast postanowiliśmy, że nie będziemy nic kombinować. My zawsze walczymy o zwycięstwa. Tylko zwyciężając można coś osiągnąć. Nie przestraszymy się Anwilu, ale też go nie zlekceważymy.

Wspomniał pan o klasowych zawodnikach, jakich w swoim składzie posiada Anwil. Jednym z nich jest Paul Miller, który praktycznie w pojedynkę rozprawił się z wami w półfinale Pucharu Polski. Jednakże teraz w lepszej formie znajduje się Dragan Ceranić, który będzie miał z nim ciężką przeprawę.

- To są zupełnie dwaj inni zawodnicy. W meczu w Pucharze Polski nie zagraliśmy wystarczająco twardo jako zespół. Zabrakło nam determinacji, twardości i zaciętości. Wiemy, że nie możemy pozwolić Anwilowi na łatwą grę w ataku. Co ciekawe my mieliśmy szanse wygrać ten mecz w Pucharze Polski dzięki świetnej postawie Filipa Dylewicza w czwartej kwarcie. Doprowadziliśmy do remisu, ale zabrakło nam konsekwencji, zdecydowania w końcówce. To na pewno nie będzie pojedynek dwóch graczy. To prawda Dragan Ceranić jest ostatnio w lepszej formie. W meczu z Turowem pokazał się z bardzo dobrej strony. Dragan ma 34 lata i on wie, że mistrzostwa nie wygrywa się w październiku czy listopadzie. Medale wygrywa się w kwietniu bądź maju. Wtedy trzeba być gotowym i on ma taką świadomość. Wydaję mi się, że jak na swoje możliwości to jest już w całkiem niezłej formie. Naszym atutem jest na pewno to, że jeśli jeden zawodnik ma słabszy dzień to drugi jest w stanie go zastąpić.

Cofnijmy się do czasu przed meczem z Turowem Zgorzelec. Wiem, że zawodnicy w szatni analizowali z kim będą grali w ćwierćfinale. A gdyby miał pan wybierać to właśnie wybrałby pan Anwil Włocławek czy może jednak Polpharmę Starogard?

- Wolałbym nie wybierać. Oczywiście mi też takie myśli przychodziły do głowy. Takie wybieranie bywa często bardzo zdradliwe. Ja mam wielki szacunek do drużyny Polpharmy. Tam też są już ograni zawodnicy. Oni już jakby osiągnęli swój szczyt możliwości, wygrywając Puchar Polski. Natomiast mam taką świadomość, że ten zespół nie powiedział ostatniego słowa. To, że mieli ostatnio gorszą passę, to wcale nie znaczy, że byliby dla nas łatwiejszym przeciwnikiem. W przypadku naszej potyczki z Anwilem mam pewność, że nasz zespół wyjdzie 100% skupiony. Jeżeli przegramy, co oczywiście może się wydarzyć, to przegramy dla tego, że byliśmy gorsi, a nie dlatego, że my ich zlekceważyliśmy.

Proszę powiedzieć tak na sam koniec, czy Trefl Sopot jest w stanie zdetronizować obecnego mistrza Polski - Asseco Prokom Gdynia?

- Nie wiem(śmiech). Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. My na pewno nie chcemy określić dalekich planów. Jesteśmy też bardzo pokorni, my tak naprawdę dopiero zaczynamy walkę na salonach, jako nowy klub pod względem organizacji. Rok temu zajęliśmy czwarte miejsce. To jest tak, że jeśli przyjmiemy taką taktykę koncentrowania się na każdym kolejnym spotkaniu to kiedy wygramy ten ostatni to spojrzymy na siebie i zobaczymy, co osiągnęliśmy. Jeśli będzie to mistrzostwo to świetnie. Asseco ma z pewnością najsilniejszy skład w Polsce. Trzon zespołu zna się bardzo dobrze i to jest ważne. Zobaczymy, czy nie zabraknie im determinacji. Ja mam świadomość, że w naszym zespole funkcjonuje to coraz lepiej.

Komentarze (0)