Po dwóch słabszych występach mało kto spodziewał się, że absolwent uczelni Duke, okaże się tak dużym wzmocnieniem słupskiego zespołu. - Ściągnięto mnie tutaj po to, abym pomógł tej drużynie. W play-offach występowałem już kilkanaście razy i wiem, jak trzeba w nich grać. Staram się zawsze być dobrym duchem drużyny poprzez moje zdolności przywódcze, wprowadzać spokój, tak aby moi koledzy skupiali się tylko na jednym, kolejnym zwycięstwie.
Rozgrywający nie uważa się za następcę kontuzjowanego lidera Czarnych Camerona Bennermana. - Takiego zawodnika jak Cam jest bardzo trudno zastąpić, zwłaszcza jeśli pełni w drużynie taką ważną rolę, jaką pełnił on. Jeżeli tylko trener czegoś ode mnie potrzebuje, to staram się robić to, czego ode mnie wymaga. W każdej swojej akcji, w każdym swoim ruchu ja nie chce go zastępować, ale poprzez wszystko co robię, chcę dawać drużynie jak najwięcej.
Avery odniósł się również do sobotniego spotkania z Polpharmą. - Skupienie i koncentracja to te czynniki powodują, że z drużynami takimi jak Polpharma grasz dobrze. Oni grają bardzo dużo po zasłonach, więc w każdym momencie, kiedy biegasz po boisku, musisz wiedzieć, co chcesz zrobić. Musisz być skoncentrowanym na tym, co oni chcą zrobić. My popełniliśmy w drugiej kwarcie kilka błędów i nagle z czternastu zrobiły się trzy punkty. To świadczy o tym, jak mocnym zespołem jest Polpharma. Na pewno będą walczyć do końca. Jeszcze raz powtarzam, koncentracja i skupienie, to one pozwalają nam wygrywać.
Mierzący 188 cm zawodnik nie ukrywa, że chciałby w kolejnym meczu pełnić rolę lidera Energi Czarnych: - Na pewno chciałbym w kolejnym meczu pełnić taką rolę. Jednak we wtorek musimy zagrać zdecydowanie lepiej niż dzisiaj. Nie będziemy mieli za sobą tylu wspaniałych kibiców. Wtedy będzie to atut Polpharmy, więc należy oczekiwać, że zagrają lepiej aniżeli w Słupsku. My musimy jeszcze lepiej zagrać niż dużo lepiej. Nie możemy popełniać błędów, które do tej pory popełnialiśmy. Jest szansa, że wygramy tą serię 3:0, ale do tego potrzebna nam jest jeszcze jedna wygrana. To bardzo daleka droga.
Wiliam zarówno na parkiecie, jak i poza nim to bardzo spokojny i wesoły człowiek, to istne przeciwieństwo Jerela Blassingame’a. -Jerel to szalony zawodnik, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bardzo potrzebujemy jego energii, którą daje naszej drużynie. Ja jestem jego zupełnym przeciwieństwem. Jeżeli potrzebny jest spokój w grze to wchodzę na parkiet i staram się ją uspokoić. Jeżeli trzeba przyspieszyć to jest Jerel, który to robi. Z pewnością jesteśmy bardzo dobrze uzupełniająca się parą. To bardzo niebezpieczna kombinacja dla rywali, mieć dwóch zupełnie odmiennych rozgrywających - szybkiego i spokojnego. To taki kontrast.
Były zawodnik m.in. Minnesoty Timberwolves ostrzega przed wpadaniem w huraoptymizm. - 2:0 nie znaczy nic. Jako świetny przykład możemy przedstawić sytuację w Eurolidze. W pierwszym meczu Olympiacos wygrał ze Sieną 48 punktami, a przegrał całą serię 1:3. My tak samo, również możemy przegrać. Przed nami jeden, konkretny mecz, 40 minut ciężkiej walki, podczas której może się wszystko wydarzyć. Mimo tych dwóch zwycięstw u siebie, możemy jeszcze wszystko zaprzepaścić.