Nie zaprzepaścić przewagi parkietu - zapowiedź rywalizacji Anwil Włocławek - Trefl Sopot

To, że starcia Trefla Sopot z Anwilem Włocławek będą najciekawszymi i najbardziej nieprzewidywalnymi meczami ćwierćfinału wiadome było jeszcze przed rozpoczęciem play-off. Pierwsze spotkanie na swoją korzyść rozstrzygnęła trzecia ekipa po sezonie zasadniczym, ale w drugim lepsi byli goście z Włocławka, którzy dzięki temu zyskali przewagę własnego parkietu i na pewno zrobią wszystko by już jej nie oddać.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

- Po dwóch spotkaniach w Ergo Arenie wracamy do własnej hali, co nam niezwykle odpowiada. Mamy takich kibiców, którzy dodają nam sił, a przy natężeniu meczów w play-off jest nam to niebywale potrzebne - mówi trener Emir Mutapcić przed dwoma spotkaniami, w których prowadzony przez niego Anwil Włocławek podejmie u siebie w Hali Mistrzów sopocki Trefl. Po dwóch meczach w Trójmieście stan rywalizacji to 1-1, więc aktualni wicemistrzowie Polski stoją przed niepowtarzalną szansą. Mogą zakończyć ćwierćfinałową walkę już we Włocławku nie dopuszczając do piątego starcia.

- Naszym celem było urwanie przynajmniej jednego meczu w Sopocie i tak też się stało. Teraz stoimy przed szansą, której nie możemy zaprzepaścić. Będziemy chcieli zrobić wszystko by wygrać dwa mecze i dać wielką radość naszym fanom - tłumaczy Paul Miller, środkowy Anwilu, choć przecież sopocianie nie zamierzają się poddawać. - Jedziemy do Włocławka walczyć o zwycięstwo. Zależy nam na wygraniu jednego meczu, a może i dwóch. Na szczęście seria jest do trzech zwycięstw, jest 1:1, mamy dalej szansę i wierzę, że to my wygramy dwa mecze i będziemy w półfinale - mówi z kolei Marcin Stefański, skrzydłowy Trefla.

To jednak nie ta dwójka była kluczowa w kontekście piątkowego zwycięstwa Trefla czy sobotniego Anwilu. W pierwszym meczu bohaterem i killerem włocławian okazał się Lawrence Kinnard, który w drugiej połowie nic nie robił sobie z defensywy przyjezdnych i trafił cztery trójki. W drugim pojedynku natomiast dawną formę przypomniał sobie Andrzej Pluta. Kapitan Anwilu, który za kilkanaście dni będzie obchodził swoje 37. urodziny, na początku czwartej kwarty zdobył dwie trójki z rzędu pomimo wyciągniętych rąk Pawła Kikowskiego i jednocześnie rozegrał najlepsze spotkanie w tym sezonie.

Paradoksalnie, to jednak nie gra Pluty, Waczyńskiego czy innych koszykarzy może okazać się kluczowa dla losów trzeciego i czwartego meczu tej ćwierćfinałowej rywalizacji. Obie drużyny prezentują obecnie bardzo zbliżony poziom i o wszystkim decydować będą detale pod postacią powrotu do formy któregoś z liderów: Nikoli Jovanovicia i Filipa Dylewicza.

Serbski skrzydłowy od jakiegoś czasu w niczym nie przypomina zawodnika, który był flagowym okrętem flotylli prowadzonej przez trenera Mutapcicia. Jovanović nigdy nie miał problemów z grą w ataku, dzięki czemu maskował swoje niedociągnięcia w defensywie, ale obecnie ani nie jest główną opcją ofensywy, ani nie pomaga drużynie w obronie. Dylewicz z kolei w trzech ostatnich meczach nie przekroczył bariery 10 oczek, a tak słabej serii w tym sezonie jeszcze nie miał.

Dlatego w pierwszej kolejności trenerzy Emir Mutapcić i Karlis Muiznieks będą liczyć na odzyskanie formy przez swoich skrzydłowych. Ich dobra gra z pewnością bardzo mocno wspomogłaby nieźle funkcjonujące maszyny. Dopiero w drugiej kolejności bośniacki trener Anwilu będzie spoglądać na poprawę dyspozycji swojego pierwszego środkowego Paula Millera (w dwóch meczach łącznie 10 oczek) czy rezerwowego rozgrywającego Chrisa Thomasa (0/10 z gry), podczas gdy Łotysz na Lorinzę Harringtona (osiem oczek i 1/9 z gry) oraz Giedrusa Gustasa (wyjątkowo słabe zawody numer dwa).

Cel gospodarzy przed dwoma meczami w Hali Mistrzów jest prosty - wygrać oba spotkania, nie dopuścić do meczu numer pięć, który zawsze jest loterią, i jednocześnie zakwalifikować się do półfinału. Fani wicemistrzów Polski liczą, że nie jest to zadanie nie do spełnienia. Wszak jeśli ich ulubieńcy byli w stanie ugryźć raz w Sopocie, to z pewnością są w stanie zrobić to dwa razy u siebie w obliczu kilku tysięcy fanów. Trefl natomiast ma nadzieję powtórzyć wyczyn Anwilu i wygrać przynajmniej raz na Kujawach. Jeśli to im się powiedzie, sopocianie odzyskają przewagę parkietu czym zdecydowanie zwiększą swoje szanse na awans do najlepszej czwórki ligi.

Trzeci mecz ćwierćfinału Anwil Włocławek - Trefl Sopot zostanie rozegrany we wtorek 5 kwietnia o godzinie 20.30 w Hali Mistrzów. Transmisja w TVP Sport. Godzina czwartego meczu, który odbędzie się w środę, jest jeszcze nieustalona.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×