Tomasz Służałek: Szkoda, że jeden z zespołów będzie musiał opuścić pierwszą ligę

Przed nami kolejny, być może decydujący weekend w walce o pozostanie na zapleczu TBL. Najwięcej emocji dostarcza na razie rywalizacja szczecińskich akademików z GKS-em Tychy. Trener tyskiej ekipy przed rywalizacją na własnym parkiecie przyznał, że zrealizowanie ambitnego planu nie będzie łatwe.

- Planem są dwa zwycięstwa, ale oni też będą chcieli wygrać, chociaż raz. Zrobimy wszystko, żeby już na swoim parkiecie zapewnić sobie utrzymanie - zapowiada przed rewanżami w Tychach Tomasz Służałek. - To jest jednak sport, a jak pokazała dotychczasowa rywalizacja, oba zespoły są dość wyrównane - przestrzega.

Dwa pierwsze pojedynki rzeczywiście dostarczyły wielu emocji. Ostatecznie bardziej zadowoleni w podróż do domu udali się tyszanie, którzy zrealizowali plan minimum wygrywając na parkiecie rywala. - Myślę, że niedzielny mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Dwie drużyny pokazały przede wszystkim serce do walki. Prowadziliśmy od pierwszych minut. Mieliśmy nawet trzynaście punktów przewagi, ale niepotrzebnie straciliśmy trochę punktów. W sumie był to jednak kawał dobrej koszykówki. Szkoda, że jeden z tych zespołów będzie musiał opuścić pierwszą ligę - żałuje doświadczony szkoleniowiec.

Dzień wcześniej górą byli jednak szczecinianie, którzy lepiej rozpoczęli mecz i podobnie jak GKS nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa. - Tamten mecz też mogliśmy wygrać. Prowadziliśmy trzema punktami i kilka akcji nie dokończyliśmy - przyznaje opiekun tyskiej ekipy.

Kluczem do sukcesu w drugim meczu okazały się szybko wyciągnięte wnioski i zmiana taktyki. GKS większość swoich akcji dogrywał do swoich podkoszowych, a Łukasz Kwiatkowski i Mariusz Markowicz zdobyli w sumie 42 z 63 punktów swojej ekipy. - Takie było założenie. Ćwiczyliśmy to specjalnie na treningu przed niedzielnym meczem. Musieliśmy wyeliminować błędy z sobotniego spotkania. Cieszę się, że zagraliśmy inną koszykówkę z zupełnie innymi założeniami taktycznymi - wyjaśnia Służałek.

Rywale mieli jednak tydzień czasu na przeanalizowanie błędów, jakie popełnili, lecz to może nic nie zmienić. Służałek zna bowiem receptę na powstrzymanie ofensywnych możliwości akademików. - Przede wszystkim wyłączenie Łukasza Pacochy. Już w pierwszych dwóch meczach obrona była pod niego ustawiona i w niedzielę udało się go zatrzymać. W sobotę dużą krzywdę zrobił nam Krzysztof Mielczarek, ale już dzień później nas nie zaskoczył.

Koszykarza, który sezon rozpoczynał w Tychach godnie zastąpił Karol Pytyś. Szkoleniowiec GKS-u nie jest zaskoczony jego dobrym występem. - To wynikało z faktu, że Kwiatkowski szybko złapał trzy przewinienia. Musiał więc go odpuścić, żeby dograł do końca. Później i tak zaczęliśmy go podwajać i już szło mu gorzej.

Jak cennym graczem dla śląskiej ekipy jest Kwiatkowski, niech świadczy fakt, że center GKS-u w niedzielnym meczu na parkiecie spędził 35 minut, mimo, że już pod koniec pierwszej kwarty na swoim koncie miał trzy przewinienia. - Bez niego prawdopodobnie byśmy tego nie ugrali - przyznał na zakończenie rozmowy z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Służałek.

Komentarze (0)