Inauguracja dla mistrza. Obrońcy tytułu sięgnęli po swój największy atut, który zapewnił im wiele zwycięstw w tym sezonie - obronę, z którą praktycznie wszystkie drużyny mają problemy. Asseco Prokom traciło najmniej punktów w sezonie zasadniczym. Gdynianie zmusili Energę Czarnych do wielu błędów, strat, niecelnych rzutów. Taktyka podopiecznych Tomasa Pacesasa zdała egzamin.
- Zrobiliśmy mały krok do awansu do finału play-off, ale na razie nie ma czym się ekscytować. Uważam, że to spotkanie wygraliśmy obroną, zwłaszcza w drugiej połowie. W pierwszej liczyliśmy się, że może nie być najlepiej, ale to takie nasze taktyczne pociągnięcie, gdyż zależy nam, aby znów dobrze w drużynie zaczął funkcjonować Woods - mówił szkoleniowiec klubu z Trójmiasta.
Pacesas miał umiarkowane powody do radości. O ile defensywa spisała się na medal, o tyle w ataku zdarzały się przestoje, niepotrzebne straty. Wprawdzie żółto-niebieskim nic się nie stało, ale 74 punkty to nie jest najlepszy wynik, zwłaszcza we własnym obiekcie. Gospodarzy nie usprawiedliwia nawet fakt, że słupszczanie nie dotrzymali im kroku i można było zwolnić tempo.
Asseco Prokom premierową odsłonę walki o finał Tauron Basket Ligi wygrał też z innej klarownej przyczyny. Chyba żadna drużyna nie gra z taką intesywnością przez całe czterdzieści minut, nie wspominając już o tym, że nie posiada koszykarzy tak wielkiego formatu. W szeregach obrońcy tytułu nie zawiedli lidery - Daniel Ewing, Filip Widenow i Ratko Varda zdobyli łącznie 36 punktów. Do gry włączył się tym razem Tommy Adams, który mimo że grał tylko niespełna 14 minut, zapisał na swoje konto aż 13 "oczek". Tak doborowe towarzystwo trudno pokonać.
- Żeby wygrać z Asseco Prokomem trzeba rozegrać jeden z najlepszych meczów w sezonie oraz zachować koncentrację przez czterdzieści minut, bo to bardzo doświadczony zespół, który od razu wykorzysta twoje błędy, szczególnie w obronie. Tymczasem popełniliśmy zbyt wiele prostych błędów w defensywie. Zawodnicy dobrze wiedzieli, że nie mogą odpuszczać Widenowa i Adamsa, którzy jednak bezkarnie trafiali do kosza - mówił Dainius Adomaitis, trener gości.
Energę Czarnych stać z pewnością na więcej. Podobnie jak w trzecim spotkaniu ćwierćfinału play-off w Starogardzie Gdańskim, fatalnie zadziałała ofensywa zespołu. Tylko w inauguracyjnej odsłonie słupszczanie zagrali na miarę swojego potencjału - szybko, czasami nieco chaotycznie, ale skutecznie. W drugiej połowie gracze Adomaitisa opadli z sił, Courtney Eldridge skutecznie wyłączył z walki Jerela Blassingame'a, w efekcie dotąd mocny obwód teamu znad Słupii został stłamszony.
Poprawa w tym elemencie oraz znowu dobra postawa wysokich - Ermina Jazvina, Pawła Leończyka i Bryana Davisa, to jedyna okazja dla przyjezdnych. W innym wypadku Asseco Prokom pozostanie poza ich zasięgiem, bo bez ofensywy Energa Czarni nie są w stanie zadać "śmiertelnej" rany.
- Jesteśmy w stanie rywalizować z Asseco Prokomem jak równy z równym, ale musimy być skupieni na swojej grze. Każdy moment naszej dekoncentracji może skończyć się dla nas bardzo źle. Musimy więc być skupieni, stanowić prawdziwy zespół i wierzę, że tak się stanie. To może nam w konsekwencji dać upragnioną wygraną na wyjeździe - mówi na łamach oficjalnej strony klubu Jazvin.
Początek spotkania w czwartek o godz. 18. Transmisja w TVP Sport.