Koniec wojny o ligowy byt - relacja ze spotkania AZS Radex Szczecin - GKS Tychy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przewaga własnego parkietu w finałowym spotkaniu rywalizacji pomiędzy AZS Radex Szczecin a GKS Tychy okazała się decydująca. Akademicy uskrzydleni gorącym dopingiem pokonali drużynę przyjezdną 78:56.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed rozpoczęciem spotkania obie drużyny sprawiały wrażenie niezwykle zmotywowanych na ten ostatni najważniejszy w sezonie mecz. W powietrzu wyczuwalne było napięcie i presja, która w szczególności powodowana była przez szczecińską publiczność.

Początek spotkania to gra na styku. Gdy GKS Tychy zdobywał punkty, AZS odpowiadał tym samym. Dopiero po kilku minutach kwarty gospodarze zaczęli uciekać. Pierwszej odsłony do udanych na pewno nie zaliczy Łukasz Kwiatkowski, który dwa razy z rzędu popełnił błąd kroków. Ucieczkę punktową akademikom zagwarantowała dobra postawa ich kapitana - Macieja Sudowskiego oraz Marcina Zarzecznego. Obaj panowie spisywali się bardzo dobrze zarówno w ataku jak i obronie. Tyszanie sprawiali wrażenie sparaliżowanych nerwami. Jednak dobrze radzili sobie z rzutami z dystansu. Celnie zza linii 6,75 metra w pierwszej odsłonie gry trafiali: Jacek Jarecki oraz Tomasz Bzdyra. Skuteczność akademików w ataku i konsekwencja w obronie pozwoliły im wygrać premierową ćwiartkę tego spotkania 25:13.

Kwarta numer dwa uśpiła nawet żywiołowych kibiców zgromadzonych w hali SDS. Na pierwsze punkty w drugiej odsłonie spotkania czekaliśmy aż cztery minuty. W dalszym ciągu na parkiecie odnaleźć nie mógł się Łukasz Kwiatkowski. Ponadto trener Tomasz Służałek mógł mieć również pretensję do kolejnego ze swoich podkoszowych zawodników - Mariusza Markowskiego, który po dwudziestu minutach gry na swoim koncie miał zaledwie cztery punkty. Skuteczność z pierwszej odsłony w drużynie akademików minęła. Wynik tej kwarty dla szczecinian dwoma trójkami uratował Łukasz Pacocha (jedno z tych dwóch trafień wpadło do kosza równo z syreną kończącą drugie dziesięć minut). Po pierwszej połowie 35:26 dla AZS Radex Szczecin.

Szkoleniowiec tyszan musiał w trakcie przerwy w spotkaniu ponownie zmotywować swoich podopiecznych, aby ci zaczęli odrabiać straty. Trzecia kwarta bardzo przypominała kwartę numer jeden - akademicy ponownie podnieśli skuteczność w ataku, a w obronie zaczęli wychodzić wysoko, co przynosiło skutki. Koszykarze GKS Tychy popełniali kolejne błędy, a twarda obrona akademików nie pozwalała na zdobywanie punktów. Dodatkowo w trans celnych rzutów z dystansu ponownie wpadł Łukasz Pacocha. AZS Radex Szczecin zaczął ponownie uciekać z wynikiem. W konsekwencji czego trener akademików, Zbigniew Majcherek, zaczął stosować częstsze rotacje. Na parkiecie pojawił się Tomasz Semmler, który od razu celnie trafił z dystansu. Różnica punktowa pomiędzy obiema drużyna zrobiła się zbyt duża. Ponadto sami koszykarze GKS Tychy chyba nie wierzyli w możliwość odrobienia strat. Większość z nich po parkiecie poruszała się ze spuszczonymi głowami. Po kwarcie numer trzy 65:37 dla akademików.

Przy takim przebiegu meczu ostatnia odsłona spotkania okazała się tylko formalnością. Kompletnie nic nie zmieniło się w grze szczecinian. Pod nieobecność Sudowskiego punktował i zbierał Krzysztof Mielczarek (zdobywca kolejnego w tym sezonie double-double) do spółki z Karolem Pytysiem. Już nic złego nie miało prawa stać się akademikom. Publiczność na minutę przed końcem sobotniej konfrontacji wstała z miejsc i głośno przypieczętowała pozostanie AZS Radex Szczecin w I lidze koszykówki mężczyzn.

AZS Radex Szczecin - GKS Tychy 78:56 (25:13, 10:13, 21:11, 22:19)

AZS: Pacocha 28, Mielczarek 16, Zarzeczny 12, Pytyś 10, Sudowski 9, Semmler 3, Wochna, Balcerek, Dudek, Majcherek Michał.

GKS: Jarecki 17, Markowicz 14, Hałas 8, Bzdyra 7, Kijanowski 5, Goldammer, Olczak.

Źródło artykułu: