Początek spotkania w stu procentach zgadzał się z przedmeczowymi przewidywaniami. Po stronie dąbrowian była liczba oddanych rzutów, a łodzian efektywność akcji. Gdyby gospodarze już od pierwszych sekund grali na lepszej skuteczności, to mieliby kilkupunktową przewagę (4:3). W szeregach ŁKS-u zaczęły pojawiać się błędy, które pociągnęły za sobą nerwowość. Po dwójce Łukasza Szczypki szkoleniowiec przyjezdnych poprosił o czas, w jego drużynie powstał bowiem mały chaos, zwłaszcza w ataku. Niemoc zdołał przełamać dopiero Krzysztof Morawiec.
Dwie niewykorzystane sytuacje Zagłębiaków pozwoliły ich rywalom na zniwelowanie strat. O czas poprosił więc Wojciech Wieczorek, którego reprymenda przyniosła oczekiwany efekt, jego podopieczni wyeliminowali z gry niepotrzebne błędy.
Druga odsłona rozpoczęła się od sześciu punktów ŁKS-u, a dąbrowianie nie potrafili dotrzymać kroku swoim rywalom. Łodzianie poprawili swoją grę, a przede wszystkim skuteczność, ich ataki zaczęły być efektywne. Gospodarze mieli problem ze skutecznością, natomiast w szeregach przyjezdnych w tym elemencie brylował Bartłomiej Szczepaniak. Na parkiecie trwała zacięta walka, w której siły się wyrównały. Jednak do gry Zagłębiaków wdarły się niewymuszone błędy, a z trudem wypracowane prowadzenie stopniało do pięciu punktów (36:31).
Dwie akcje 2+1 w wykonaniu Marka Piechowicza i Radosława Lemańskiego pozwoliły gospodarzom wrócić na poprzednie tory tego spotkania. Pociągnęło to za sobą nie tylko lepszą postawę dąbrowian, ale również pogorszenie gry ŁKS-u. Po dwóch nietrafionych rzutach wolnych Marcina Salamonika, jego szkoleniowiec wziął czas. Bezsprzecznym królem ŁKS-u był Szczepaniak, który zdobył połowę punktów swojej drużyny. Do przerwy w jego pojedynku z MKS-em górą był zespół.
Piotr Zych zmobilizował swoich podopiecznych w szatni, ale niedokładności uniemożliwiały im doprowadzenie do remisu. Po niemal trzech minutach dąbrowianom wróciła skuteczność, dzięki czemu minimalnie odbudowali swoją przewagę. Obie ekipy walczyły o każdą piłkę, co stworzyło bardzo zacięte widowisko. Jednak mankamentem zarówno MKS-u, jak i ŁKS-u była niska skuteczność, która dotyczyła również rzutów wolnych. Jednocześnie obie drużyny bardzo dobrze grały w obronie, co powodowało, że wynik nie rósł w zastraszającym tempie.
W grze nerwów lepsi cały czas byli dąbrowianie. Po piątym przewinieniu Tomasza Wróbla na parkiecie pojawił się Rafał Partyka, który dopiero niedawno wznowił treningi po długiej przerwie spowodowanej kontuzją. Gospodarze stanowili monolit, w którym każdy zawodnik wnosił tyle samo do gry. Po trzeciej odsłonie MKS prowadził 57:48.
Łodzianie musieli atakować od pierwszych sekund ostatniej kwarty. Realizowali to założenie, ale w złym stylu, po minucie na ich koncie były już bowiem trzy faule. Natomiast ich rywale spokojnie rozgrywali swoje akcje. Po trójce Rafała Partyki trener ŁKS-u był zmuszony wziąć czas, jego podopieczni nie zdołali zdobyć choćby punktu w ciągu trzech minut. Niemoc przełamał dopiero mało skuteczny tego dnia Dariusz Kalinowski.
Już po pięciu minutach czwartej odsłony MKS miał na swoim koncie pięć fauli, co ułatwiało przyjezdnym niwelowanie strat. Jednak dobra dyspozycja gospodarzy, którzy z akcji na akcję byli coraz pewniejsi wygranej, nie ułatwiała podopiecznym Piotra Zycha tego zadania. Na minutę przed końcową syreną ŁKS przegrywał 59:72, więc nerwowość w jego szeregach była uzasadniona, a możliwość triumfu coraz mniej realna. Ostatecznie Zagłębiacy wygrali 73:62.
73:62 (26:11, 16:27, 15:10, 16:14)
MKS: Marek Piechowicz 14, Adam Lisewski 10, Radosław Lemański 9, Łukasz Szczypka 7, Paweł Zmarlak 7, Mariusz Piotrkowski 7, Piotr Zieliński 6, Radosław Basiński 5, Rafał Partyka 4, Tomasz Wróbel 4, Paweł Bogdanowicz 0.
ŁKS: Bartłomiej Szczepaniak 20, Krzysztof Sulima 9, Piotr Trepka 7, Dariusz Kalinowski 7, Marcin Salamonik 6, Krzysztof Morawiec 5, Jakub Dłuski 5, Michał Krajewski 3, Filip Kenig 0.
Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 1:0 dla MKS-u Dąbrowa Górnicza
Drugie półfinałowe spotkanie zostanie rozegrane w poniedziałek 18 kwietnia w dąbrowskiej hali "Centrum". Początek o godzinie 18.