Zdecyduje piąty mecz - relacja z meczu ŁKS Sphinx Łódź - MKS Dąbrowa Górnicza

Dopiero piąty mecz pomiędzy ŁKS-em a MKS-em Dąbrowa Górnicza zdecyduje o tym, który z tych klubów w przyszłym sezonie zagra w koszykarskiej ekstraklasie. Dąbrowianie nie wykorzystali w weekend dwóch szans i pozwolili rywalom wyrównać stan rywalizacji.

Niedzielny mecz rozpoczął się zupełnie inaczej niż sobotnia potyczka. Goście wyciągnęli lekcję z porażki dzień wcześniej i od początku mocno kryli Marcina Salamonika. U łodzian z kolei zupełnie zawodziła skuteczność i właściwie całą pierwszą połowę męczyli się oni niemiłosiernie przy zdobywaniu punktów. Gospodarze raz po raz pudłowali przy próbach rzutów z dystansu, zaś gracze MKS-u nie potrafili niczym zaskoczyć rywali, a jedynym zawodnikiem, który miał receptę na łódzką defensywę był Marek Piechowicz. Efektem tego wszystkiego był bardzo niski wynik po 20 minutach - 27:28 (dzień wcześniej zaledwie po 1 kwarcie ŁKS miał na swoim koncie 29 "oczek").

Po zmianie stron oglądaliśmy jednak zupełnie inny mecz. Gospodarze zaczęli trafiać z niemal każdej pozycji i błyskawicznie powiększali przewagę. Pierwsze minuty trzeciej odsłony wygrali aż 17:2, z czego 15 punktów padło po rzutach zza linii 6,75 Bartłomieja Szczepaniaka, Piotra Trepki i Salamonika. Trener gości Wojciech Wieczorek dwukrotnie przerywał grę, prosząc o przerwę, ale nie wybijało to łodzian z rytmu. Jak w transie grał Szczepaniak, ŁKS poprawił walkę pod tablicami i w 10 minut z 1-punktowej straty, zrobiło się 15 "oczek" różnicy na korzyść podopiecznych Piotra Zycha.

W przerwie przed ostatnią kwartą łódzki szkoleniowiec powtarzał swoim zawodnikom, że do końca meczu zostało jeszcze 10 minut i nie można sobie pozwolić na jakikolwiek przestój, mając w pamięci porażkę w Dąbrowie Górniczej, gdy również w końcówce ŁKS wyraźnie prowadził. Nic takiego jednak nie miało tym razem miejsca, gospodarze nadal grali skutecznie, a wyraźnie podłamani rywale myślami byli już chyba przy piątym, decydującym o awansie meczu. W ostatnich minutach na boisku pojawili się dublerzy, a wynik spotkania ustalił 19-letni Marcin Kuczmera, zdobywając ostatnie 4 punkty, ku uciesze licznej i głośnej publiczności, która przez większość czasu na stojąco dopingowała swoich ulubieńców.

Kluczem do zwycięstwa łodzian w niedzielnym spotkaniu była znakomita skuteczność w rzutach z dystansu w drugiej połowie (7/11 celnych "trójek" po przerwie) i świetna postawa Bartłomieja Szczepaniaka, który rozegrał swój najlepszy mecz w tym sezonie. Nie da się ukryć, że duży wpływ na końcowy wynik miała również absencja Radosława Basińskiego - dzień wcześniej ukarany został dyskwalifikacją w wyniku dwóch fauli niesportowych i musiał oglądać mecz z trybun. Decydujące starcie obu zespołów odbędzie się w najbliższą środę w Dąbrowie Górniczej. Tam Basiński już zagra, kosze również mogą nie być sprzymierzeńcem łodzian. Po dwóch zdecydowanych wygranych ŁKS-u w ten weekend, zapowiada się więc prawdziwa wojna o ekstraklasę już za kilka dni, a o tym, kto dostanie się do koszykarskiej elity, może zdecydować dyspozycja dnia i wytrzymanie presji, jaka z pewnością będzie ciążyć na koszykarzach obu drużyn.

ŁKS Sphinx Łódź - MKS Dąbrowa Górnicza 79:53 (14:15, 13:13, 29:13, 23:12)

ŁKS Sphinx: Szczepaniak 27, Salamonik 11, Dłuski 10, Sulima 9, Kalinowski 8, Trepka 6, Krajewski 4, Kuczmera 4, Morawiec 0, Kenig 0.

MKS: Piechowicz 15, Szczypka 12, Lisewski 6, Lemański 5, Piotrkowski 5, Bogdanowicz 3, Wróbel 3, Zmarlak 2, Partyka 2, Zieliński 0.

Stan rywalizacji: 2:2.

Decydujący mecz w środę o godzinie 18 w Dąbrowie Górniczej.

Źródło artykułu: