Szczęśliwa siódemka? - zapowiedź meczu PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot

Takich emocji na polskich parkietach nie było od sezonu 2007/08. Wówczas ostatni raz w rywalizacji play-off padł wynik 4:3. Tym razem w środę (godz. 18), ponownie w Zgorzelcu, siódmy mecz zadecyduje o tym kto zmierzy się w wielkim finale z Asseco Prokomem.

Grzegorz Bereziuk
Grzegorz Bereziuk

Przegrany straci szanse na złoty medal i z góry można założyć, że środowy mecz w Zgorzelcu będzie kapitalny pod względem emocji. Identycznie było cztery lata temu kiedy Prokom Trefl wygrał siódmy mecz w Zgorzelcu 76:70 i z Filipem Dylewiczem w składzie cieszył się ze zdobycia mistrzostwa. Tym razem stawką nie będą jeszcze medale, a udział w wielkim finale.

Od początku półfinałowej rywalizacji w fazie play-off kibice PGE Turowa i Trefla przeżywają na przemian chwile radości i smutku. Po sześciu spotkaniach jest remis 3:3, a każdy z pojedynków obfitował w wiele emocji i zwrotów akcji. - To jest to co trzeba kochać w koszykówce. Kibicom, a także nam na parkiecie towarzyszą rywalizacja i konkurencja na najwyższym poziomie - powiedział rozgrywający PGE Turowa Torey Thomas.

Środowe spotkanie zapowiada się niezwykle ciekawie. Nic dziwnego, bo zdecyduje o tym kto wystąpi w wielkim finale Tauron Basket Ligi. Dla PGE Turowa byłoby to nawiązanie do wspaniałych lat, kiedy zespół trzy razy z rzędu zdobywał srebrne medale mistrzostw Polski. Dla Trefla wspomnienie czasów przed wyprowadzką Asseco Prokomu do Gdyni. - Rywalizacja obu drużyn jest bardzo wyrównana. Nie można mówić, że jeden zespół góruje nad drugim. Pokazały to dotychczas rozegrane spotkania. Chcemy bezwzględnie wygrać. Podejdziemy do rywalizacji maksymalnie skoncentrowani. Poprzednie mecze pokazały, że nie może nam się przytrafić żaden przestój - powiedział skrzydłowy PGE Turowa Michał Gabiński.

Wychowanek Stali Stalowa Wola, mimo że PGE Turów przegrał poprzedni mecz dosyć wyraźnie (79:93), jest dobrej myśli. - W kluczowym meczu zadecyduje dyspozycja dnia. Znam swoje ambicje, jak i moich kolegów. Jestem pewny, że 4 maja to my będziemy górą - dodał.

W swoje możliwości wierzą także w Sopocie, mimo że wystąpią bez kontuzjowanego rozgrywającego Giedriusa Gustasa. Litwin urazu doznał w piątym meczu, który Trefl w dramatycznych okolicznościach przegrał w Zgorzelcu 77:78. Jego obowiązki będzie musiał ponownie w całości przejąć Lorinza Harrington. Ostatnio ze swoją rolą poradził sobie wyśmienicie.

Jedno jest pewne. Bez względu na to czy Giedrius Gustas w Zgorzelcu by wystąpił, czy nie, kibice mogą spodziewać się niezwykle zaciętego i dramatycznego spotkania. - Kluczem do wygrania decydującego meczu będzie koncentracja - podkreślił skrzydłowy Trefla Lawrence Kinnard, który w szóstym meczu był nie do zatrzymania (28 pkt.). Podobnego zdania jest rozgrywający PGE Turowa Torey Thomas. - Nasza publiczność była fantastyczna przez cały sezon. Nie wątpili w nas. Jestem pewny, że kibice będą przez cały mecz stać na nogach i dopingować nas. Zrobimy wszystko, by ich nie zawieść. Kluczem do finału będzie grać agresywnie od początku do końca. Kto wygra zbiórki, zagra solidnie w defensywie i zrealizuje swoje założenia w ataku, wygra ten mecz - powiedział Amerykanin. - Przed szóstym meczem dzielił nas tylko jeden krok od finału. Nie mogliśmy się cieszyć z tego, że prowadziliśmy 3:2. Teraz jest remis 3:3 i wszystko rozstrzygnie się w środę. Czeka nas najważniejszy mecz w sezonie. Musimy jeszcze bardziej się zmobilizować. Kibicom mogę obiecać, że nie odpuścimy ani jednej piłki, i ani kawałka boiska. Będziemy starali się robić wszystko, by wykonać swój plan – dodał obrońca PGE Turowa Bartosz Bochno.

Spotkanie numer 7 w Zgorzelcu rozegrane zostanie w środę o godz. 18. Transmisja w TVP Sport, Radiu Wrocław i Muzycznym Radiu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×