Łodzianie pokazali, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trener Wojciech Wieczorek po drugiej wygranej stwierdził, że niemożliwym jest, by jego ekipa przegrała trzy mecze pod rząd. Łódzcy koszykarze obalili tę teorię skuteczną grą w ataku, szczelną i agresywną obroną, a przede wszystkim zespołowością, której MKS-owi zabrakło szczególnie podczas piątego spotkania półfinałowego. Równo z końcowym gwizdkiem na parkiet hali "Centrum" wbiegli zawodnicy, trenerzy, prezes Jakub Urbanowicz oraz kibice ŁKS-u.
- Udowodniliśmy, że jesteśmy lepsi, może nawet o klasę lepsi, choć może to nieskromnie brzmi (śmiech) - Bartłomiej Szczepaniak nawiązał do dopiero co wywalczonego awansu do TBL. - W tym meczu psychika odegrała znaczącą rolę. Przyjeżdżając do Dąbrowy byliśmy na fali, a w poczynaniach gospodarzy było widać w każdym elemencie gry, że obawiali się tego spotkania. Gdy coś im nie szło, trochę się podłamywali. Natomiast gdy wychodzą akcje, to od razu wyzwala się adrenalina, która powoduje, że osiągnięcie celu jest coraz bliższe - powiedział.
Rozsądek zszedł na drugi plan, musiał bowiem ustąpić miejsca radości z powrotu do ekstraklasy po 30 latach. Po ścięciu siatki, pozbawieniu zawodników koszulek, spodenek, a nawet sznurówek, do mało kogo docierało, że ŁKS od przyszłego sezonu będzie występował w TBL. Nie dziwi więc, że niektórzy łodzianie zapomnieli o konieczności rozegrania jeszcze pierwszoligowego finału. Jednak Bartłomiej Szczepaniak już snuł plany co do koloru medalu. - Awans jest nasz, medal również, mam nadzieję, że koloru złotego. Mam na koncie srebro, bo raz przegrałem walkę o pierwsze miejsce ze Stalą Stalowa Wola. Finał będzie służył już tylko promowaniu koszykówki, bo oba zespoły mają już zapewniony awans do ekstraklasy, więc będzie czas na prawdziwą zabawę. Mam nadzieję, że w tym roku nie odpuścimy i będziemy walczyć o ten złoty medal - podkreślił.
Jednym radość, drugim smutek (fot. Maciej Wasik)
Kibice ŁKS-u przybyli do Dąbrowy Górniczej aż czterema autokarami, jednym busem oraz prywatnymi samochodami. Koszykarze mieli więc z kim świętować, co więcej, otoczeni swoimi fanami, mogli poczuć się jak w domu. Po końcowym gwizdku w hali "Centrum" było słychać tylko ich. Wychowanek ŁKS-u, który w półfinałowych meczach odegrał znaczącą rolę jest pewien, że awans do TBL jest dla Łodzi dużą szansą.
- Wywodzę się z Łodzi i moim zdaniem brakuje tu koszykówki. Frekwencja i doping podczas naszych meczów w starej hali, która mieści mało osób (jest ulokowana w trybunie stadionu piłkarzy ŁKS-u - przyp. red), pokazują że zapotrzebowanie na koszykówkę na najwyższym poziomie jest. Mam nadzieję, że działacze sprostają zadaniu i po naszej ciężkiej pracy, którą włożyliśmy w wywalczenie awansu, pozwolą nam zagrać w ekstraklasie i zbudować naprawdę silny zespół, który będzie walczył - wyraził nadzieję. - Nie można powiedzieć, że będziemy nie wiadomo kim w TBL, ale na pewno nasze występy w najwyższej klasie rozgrywkowej będą nagrodą dla nas i działaczy za ten piękny sezon. Mimo że mieliśmy słabszy początek, to później wszystko wskazywało na to, że dążymy do osiągnięcia celu, który postawiliśmy sobie na samym początku - dodał.