Jeszcze w środę koszykarze Trefla Sopot rywalizowali w półfinale z Turowem Zgorzelec. Po zaciętej, trwającej aż siedem spotkań serii, sopocianie ulegli podopiecznym Jacka Winnickiego 3:4. Żółto-czarni prowadzili co prawda 2:1, ale nie potrafili utrzymać swojej przewagi. - Zaprezentowaliśmy się na pewno poniżej naszych umiejętności. To spotęgowało nasze niedowierzanie, że nie wystąpimy w finale. Powinniśmy wygrać tą rywalizację 4:2, a przegraliśmy ją 3:4. Pozostaje taki duży niedosyt, że nie będzie nas w finale - stwierdził Filip Dylewicz, kapitan Trefla Sopot.
W siódmym spotkaniu można było dostrzec, że sopocianie przy braku Giedriusa Gustasa dysponują wąskim składem. Z minuty na minutę gracze Karlisa Muiznieksa mieli co raz mniej sił, co zgorzelczanie wykorzystali natychmiastowo. - Widać było, że podróże, intensywność meczowa spowodowały, że nie do końca fizycznie prezentowaliśmy się w 100 procentach dobrze na boisku. To można było dostrzec i to zadecydowało o tym, że walka na deskach została kompletnie zdominowana przez gospodarzy - dodaje Dylewicz.
Nie da się ukryć, że zarówno zawodnicy jak i zarząd sopockiej drużyny myślami byli już w finale, gdzie rywalem miał być przeciwnik zza miedzy - Asseco Prokom Gdynia. - Życie zweryfikowało moje marzenia w dosyć brutalny sposób. Natomiast takie jest zawodowstwo. 40 minut spotkania czasem niweczy pracę przez cały sezon. Jest mi smutno, ale chcę teraz zdobyć z Treflem brązowy medal i to teraz jest mój cel - zapowiada reprezentant Polski.
Znacznie więcej czasu na przygotowanie do meczów o brązowe medale mieli gracze ze Słupska, którzy o wiele wcześniej przegrali czwarty mecz z Asseco Prokomem Gdynia. - Mamy w drużynie wielu graczy, którzy jeszcze nic nie wygrali i bardzo tego chcą, mamy też takich z sukcesami, którzy chcieliby je powtórzyć. Medal zawiśnie na szyjach tych zawodników, którzy będą go bardziej chcieć - stwierdził z kolei Dainius Adomaitis, opiekun Energi Czarnych Słupsk.
Energa Czarni już od jakiegoś czasu muszą radzić sobie bez Camerona Bennermana. Amerykanin doznał poważnej kontuzji kolana i litewski trener musiał poszukać nowego lidera punktowego. Szybko stał się nim rozgrywający Jerel Blassingame, który w rywalizacji z Asseco praktycznie w pojedynkę ciągnął słupski zespół. Sopocianie mogą mieć spory problem z powstrzymaniem tego gracza, ponieważ przypomina on bardzo… Torey’a Thomasa, który był główną postacią Turowa w serii z Treflem..
W poprzednim sezonie Trefl Sopot również grał w "małym finale". Wówczas gracze Muiznieksa rywalizowali z Polpharmą Starogard Gdański. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były aż trzy spotkania. Lepsza okazała się drużyna z Kociewia.
Warto wspomnieć, że zajęcie trzeciego miejsca jest ostatnią szansą na europejskie puchary w przyszłym sezonie.
Sobotnie spotkanie rozpocznie się o godzinie 15.30 w hali Ergo Arena.