Po powrocie z Gdyni koszykarze PGE Turowa Zgorzelec byli w dobrych nastrojach. Nic dziwnego, bo zdołali przywieźć znad morza jedną wygraną, która pozwoliła im zyskać atut własnego parkietu. Role jednak szybko się odwróciły. Po dobrej pierwszej połowie meczu numer 3 gracze trenera Jacka Winnickiego razili nieporadnością i przegrali wysoko 56:81. Nie mogło jednak być inaczej, bo w całym meczu zgorzelczanie zanotowali tylko 7 celnych rzutów z półdystansu (trafili 11 razy za trzy punkty) i mieli 16 zbiórek - 21 mniej od rywali.
- Musimy szybko się pozbierać, a wolny czas wykorzystać na odpoczynek. Ja osobiście chyba oglądnę jakiś film. Przeanalizujemy co było nie tak i postaramy się wrócić na właściwy szlak. Wcześniej nam się to udawało, czemu tym razem miałoby być inaczej? Zdążyliśmy już pokazać, że nie można nas skreślać - powiedział obrońca PGE Turowa, David Jackson. Podobnego zdania był będący w dobrej formie Daniel Kickert. - Kilka razy w podobnych sytuacjach znajdowaliśmy się w poprzednich meczach. Przykładowo mieliśmy nóż na gardle w rywalizacji z Basketem, później przyszły emocjonujące półfinały z Treflem. Potrafiliśmy jednak nanieść poprawki, wyciągnąć wnioski. Jestem dobrej myśli. Pozbieramy się i w sobotę pokażemy dobrą koszykówkę.
Zgorzelczanie w rywalizacji do czterech zwycięstw przegrywają 1:2 i jeśli nie chcą jechać na piąty mecz do Gdyni postawieni pod ścianą, muszą wygrać. - Powalczymy o zwycięstwo, które może otworzyć nam drogę do skutecznej walki w rywalizacji - dodał trener PGE Turowa, Jacek Winnicki.
Zadanie nie będzie jednak łatwe, bo zespół Asseco Prokomu w porównaniu do drugiego meczu zagrał o niebo lepiej i wydaje się być na najlepszej drodze do obrony tytułu. - Musimy do każdego meczu podchodzić tak samo skoncentrowani i wykonywać polecenia trenera, aby grać na takim samym poziomie do końca serii - powiedział rozgrywający Asseco Prokomu, Krzysztof Szubarga.
Sobotni mecz rozpocznie się o godz. 18:00.