Obrońcy tytułu w tarapatach - zapowiedź meczu Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Asseco Prokom w tarapatach! Obrońcy tytułu nie są w dobrej formie, w dodatku stracili ważnego w rotacji Roberta Witkę. To szansa dla walecznego PGE Turowa, ale zgorzelczanom będzie ciężko wygrać w Gdyni. Podopiecznym Tomasa Pacesasa rzadko zdarzają się dwa kiepskie mecze pod rząd. Piąte spotkanie będzie niezwykle ważne dla losów całej walki, bo kto zwycięży będzie o krok od mistrzostwa.

Zielono-czarni przed rozpoczęciem walki byli skazywani na pożarcie. Wszak Asseco Prokom już od lat dominuje nad Wisłą i nikt nie potrafi tego zmienić. Próby detronizacji za każdym razem kończyły się klęską. Tylko raz obrońcy tytułu drżeli o sukces do ostatniego boju. PGE Turów pod wodzą Sasy Filipovskiego spisywał się na tyle dobrze, że doprowadził do siódmej bitwy, ale nie zdołał wygrać u siebie.

Obrońca tytułu spisuje się jednak koszmarnie. Gdynianie w najmniejszym calu nie przypominają drużyny, która przed rokiem sięgnęła bezproblemowo po kolejne mistrzostwo. A przecież w składzie jest kilku zawodników, którzy przed rokiem ograli w finale Anwil Włocławek. Trójmiejski potentat w tym sezonie jest jednak w kiepskiej formie, wygrywa głównie dzięki indywidualnym zapędom.

Podopieczni Tomasa Pacesasa mimo sporego potencjału ofensywnego, mają wielkie problemy w ataku. Właściwie od początku rozgrywek zmagają się z brakiem stabilności, ale dopiero w play-off rywale potrafią to wykorzystać. W czwartym spotkaniu żółto-niebiescy zdobyli zaledwie 48 punkty. - Wyszliśmy inaczej zmotywowani niż w meczu numer trzy. Zatrzymaliśmy zespół Gdyni na 48 punktach. To świetny wynik jeżeli chodzi o obronę. Wiedzieliśmy, że jest to dla nas bardzo ważne spotkanie - mówił po zawodach Jacek Winnicki.

Po raz czwarty aspirujący do mistrzostwa PGE Turów zbudował szczelny mur, z którym nadmorska ekipa poradzić sobie nie potrafiła. W pierwszej połowie gracze Pacesasa uzbierali zaledwie 18 "oczek", co jest wynikiem tyleż koszmarnym, co tragicznym. Ale zgorzelczanie sami również nie zachwycili w ofensywie. Niemniej jednak udało im się zdobyć więcej punktów rywala, a w konsekwencji doprowadzić w serii do remisu 2-2. - Myśleliśmy, że będzie łatwo. Nie mogło tak jednak być, bo to są finały - przyznał Adam Hrycaniuk.

Zgorzelczanie braki w potencjale, pewne luki w składzie, nadrabiają w inny sposób. Grają agresywnie - stąd też częste problemy z faulami - i walecznie, zawsze do samego końca. Potwierdziło to drugie zwycięstwo nad mistrzami Polski. - Wydaje mi się, ze takie mecze są kluczowe. Tu nie decyduje koszykówka a serce. Udowodniliśmy, że mamy większe serce niż zespół z Gdyni. Wszystko rozpoczyna się od początku. Sprawa tytułu nadal jest otwarta. Wszyscy wierzymy w tytuł i jedziemy do Gdyni po zwycięstwo - zapowiedział Michał Gabiński.

Obie drużyny mają teraz pewne braki. Po odejściu Ivana Koljevicia brakuje zmiennika dla Toreya Thomasa, który mimo wszystko gra rewelacyjnie. Gdynianie chociaż dysponują solidną obroną, nie potrafią sobie z nim poradzić. Tyle tylko, że amerykański rozgrywający ma za sobą siedem meczów w półfinale play-off z Treflem Sopot i cztery wyczerpujące batalie z Asseco Prokomem. Ponadto PGE Turów musi sobie radzić bez kontuzjowanego Marko Brkicia, co z kolei zawęża rotację bliżej kosza.

Twardy orzech do zgryzienia ma też Pacesas. Litewski szkoleniowiec nie dość, że nie ma praktycznie żadnych powodów do zadowolenia po czterech potyczkach, to jeszcze stracił już definitywnie Roberta Witkę. Swego czasu reprezentant Polski w ostatnim czasie spisywał się całkiem nieźle, ale w czwartym meczu zerwał ścięgna Achillesa. To ogromna strata pod kątem rotacji Polaków, bo równie wartościowych u mistrza jest niewielu.

Przed nami piąta odsłona. Faworytem starcia są oczywiście gospodarze, lecz czeka ich ciężka przeprawa. Brak formy, uraz Witki i ogromna determinacja PGE Turowa nie przemawia za nimi. We wtorkowym meczu może się tak naprawdę wszystko wydarzyć, bo jak pokazuje seria - obie drużyny są chimeryczne. Zwycięzca zrobi jednak ogromny krok w stronę mistrzostwa, bo obejmie prowadzenie 3-2 i od końcowego sukcesu będzie go dzielić tylko jedna wygrana.

Początek meczu we wtorek o godz. 18. Transmisja w TVP Sport.

Źródło artykułu: