Władze Euroligi sceptyczne wobec napływu graczy z NBA

Władze najważniejszych rozgrywek koszykarskich na Starym Kontynencie - Euroligi sceptycznie oceniają zatrudnianie przez kluby w niej uczestniczące graczy z NBA, którzy wciąż mają ważne kontrakty z zespołami najlepszej ligi świata.

Paweł Sala
Paweł Sala

Euroliga nie pochwala zatrudniania przez kluby w niej uczestniczące graczy z NBA, którzy mają przymusową przerwę od rozgrywania meczy i treningów z powodu trwającego lokautu. Tymczasem co raz więcej koszykarzy najlepszej ligi świata decyduje się na grę za oceanem.

- Nasze kluby powinny mieć stabilne składy. Muszą wiedzieć, na jak długo będą w stanie zatrudnić graczy. Żaden klub nie podpisze kontraktu z zawodnikiem na dwa lub trzy miesiące, albo na niepewny okres czasu. Takie są nasze przewidywania - powiedział Jordi Bertomeu, prezydent Euroligi.

Rozgrywki Euroligi - zaraz po NBA - są uznawane za najlepsze na świecie. Również jeśli chodzi o zarobki. Kluby w nich uczestniczące oferują graczom NBA możliwość zarobienia sporych pieniędzy, które w części może zrekompensować te kwoty, jakie stracą z powodu niewznowienia sezonu w najlepszej lidze świata.

Na grę w Europie zdecydowało się już wielu koszykarzy NBA, w tym takie gwiazdy parkietów jak Deron Williams czy Ersan Ilyasova. Jednak bardzo częstą praktyką przy podpisywaniu umów jest zawarcie klauzuli o możliwości powrotu do NBA zawodników, gdy tylko zakończy się lokaut.

- To bardzo dziwne, że FIBA zdecydowała, iż transfery zawodników NBA będą ważne tylko aż do czasu, gdy lokaut się zakończy - dodał Bertomeu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×