Euroliga nie pochwala zatrudniania przez kluby w niej uczestniczące graczy z NBA, którzy mają przymusową przerwę od rozgrywania meczy i treningów z powodu trwającego lokautu. Tymczasem co raz więcej koszykarzy najlepszej ligi świata decyduje się na grę za oceanem.
- Nasze kluby powinny mieć stabilne składy. Muszą wiedzieć, na jak długo będą w stanie zatrudnić graczy. Żaden klub nie podpisze kontraktu z zawodnikiem na dwa lub trzy miesiące, albo na niepewny okres czasu. Takie są nasze przewidywania - powiedział Jordi Bertomeu, prezydent Euroligi.
Rozgrywki Euroligi - zaraz po NBA - są uznawane za najlepsze na świecie. Również jeśli chodzi o zarobki. Kluby w nich uczestniczące oferują graczom NBA możliwość zarobienia sporych pieniędzy, które w części może zrekompensować te kwoty, jakie stracą z powodu niewznowienia sezonu w najlepszej lidze świata.
Na grę w Europie zdecydowało się już wielu koszykarzy NBA, w tym takie gwiazdy parkietów jak Deron Williams czy Ersan Ilyasova. Jednak bardzo częstą praktyką przy podpisywaniu umów jest zawarcie klauzuli o możliwości powrotu do NBA zawodników, gdy tylko zakończy się lokaut.
- To bardzo dziwne, że FIBA zdecydowała, iż transfery zawodników NBA będą ważne tylko aż do czasu, gdy lokaut się zakończy - dodał Bertomeu.