Koszykarska Polska po raz pierwszy usłyszała o Tedzie Scotcie przed sezonem 2009/2010, kiedy to Amerykanin podpisał kontrakt ze Sportino Inowrocław. Choć pod względem strzeleckim w Inowrocławiu nie zawiódł (20,3 punktu), to jednak rozstał się z ekipą w trakcie sezonu i dokończył go najpierw w ukraińskim Ferro-ZNTU Zaporoże, a potem w libańskim Sporting Al Riyadi Bejrut, lecz ciągle myślał o powrocie do Polski. Okazja trafiła się rok temu, gdy snajpera do budowanej przez siebie Kotwicy Kołobrzeg potrzebował trener Dariusz Szczubiał.
Początkowo wydawało się, że doświadczony szkoleniowiec znowu miał nosa - Scott grał jak z nut (w pierwszych strzech meczach zdobywał średnio 27,6 punktu), lecz po meczu z Siarką Tarnobrzeg (w którym zdobył 41 punktów ale jego ekipa przegrała 87:97) Amerykanin zachował się na tyle nieprofesjonalnie, że włodarze klubu uruchomili procedurę, która miała rozwiązać kontrakt pomiędzy obiema stronami. Ostatecznie koszykarz przeprosił za swoje zachowanie i utrzymał miejsce w klubie, kończąc sezon ze średnimi 25,4 punktu i 2,1 asysty.
Poprzednie rozgrywki okazały się być końcem przygody amerykańskiego snajpera z Polską. Dariusz Szczubiał, przechodząc do Tarnobrzegu, nie zaoferował dalszej współpracy zawodnikowi, a w Kołobrzegu cały czas nie ma zespołu ani pierwszego trenera, więc nie ma co się dziwić, że Scott rozpoczął poszukiwanie nowego pracodawcy. Bardzo dobre średnie tylko ułatwiły mu negocjacje i gracz podpisał roczną umowę z portugalską Benfiką Lizbona - aktualny wicemistrz kraju.
Tym samym Scott jest drugim liderem ekipy "Czarodziei z Wydm" z poprzedniego sezonu, który zdecydował się nie kontynuować swojej kariery w Kotwicy. Wcześniej podobną decyzję powziął Darrell Harris, podpisując umowę z izraelskim Ironi Ashkelon.