Możemy zwojować naprawdę wiele - rozmowa z Qa'rraanem Calhounem, zawodnikiem Śląska Wrocław

Podstaw koszykówki uczył się na tych samych obiektach, na których robili to Hakeem Olajuwon czy Chris Mullin. Ma za sobą doświadczenia z wielu europejskich drużyn. Oto nowy zawodnik Śląska Wrocław, Qa'rraan Calhoun.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartłomiej Berbeć: Na początku powiedz mi odrobinę o swojej uczelnianej karierze.

Qa'rraan Calhoun: Grałem w dwóch drużynach uniwersyteckich, najpierw w ekipie St. John's Red Storm, a później w Houston Cougars, mimo to kariera była krótka. Były to dla mnie udane lata, które mile wspominam, ale po trzech latach zdecydowałem się położyć kres koszykówce akademickiej i przejść na zawodowstwo. To z powodu mojego syna. Po prostu stwierdziłem, że będzie lepiej dla niego i mojej rodziny, jeżeli zaczną zarabiać na koszykówce, bo uważałem, że jestem w stanie to robić. Mile wspominam ten okres także dlatego, że studiowałem socjologię i wydawało się to naprawdę ciekawe. Zwłaszcza, że miałem zabawnych wykładowców. Ale jeśli zapytasz mnie o logikę, to nie powiem Ci za wiele, bo przez te 3 lata większość wyleciała mi z głowy. (śmiech)

Twoja zawodowa kariera toczyła się głównie na Starym Kontynencie. Opowiedz o niej trochę.

- W międzyczasie grałem w Niemczech, Rumunii i wielu innych miejscach, poznałem mnóstwo interesujących miast, ale przede wszystkim graczy - tych zwykłych i tych wybitnych. To wszystko było jednym wielkim procesem, w którym ciągle się uczyłem i podłapywałem pewne rzeczy na swojej drodze. Fajnie było zwiedzić to wszystko.

Czy przez te 3 lata przyzwyczaiłeś się już do tutejszej kultury?

- Dla mnie to wciąż szok kulturowy. Prawie wszyscy przez to przechodzą. Ale powiem Ci, że uwielbiam być poza domem, z dala od niego. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. (śmiech) Za każdym razem, gdy zmieniam drużyny, jest to dla mnie czymś zupełnie nowym. Widzę to wszystko pierwszy raz, każde miejsce znacznie różni się od poprzedniego. Bardzo to lubię, to jest jak dar, że mam okazję tak podróżować. Sprawia mi to przyjemność, ten stan, kiedy nie wiesz, czego się spodziewać. Cieszę się każdą chwilą tutaj.

A jak porównałbyś poziom lig niemieckiej, rumuńskiej i polskiej?

- Myślę, że rumuńska byłaby najsłabsza, niemiecka najlepsza z tych w których już miałem okazję grać, ale polska wydaje się być tylko minimalnie za nią. Przede wszystkim jednak każda z nich jest bardzo wyrównana i prezentuje wysoki, wymagający poziom. Kiedy grasz w słabszych drużynach, może być naprawdę ciężko. Teoretycznie lepiej zagrać w silniejszej ekipie, ale wtedy wszyscy chcą cię pokonać, więc nie ma nic za darmo. Nasza drużyna jest dopiero co uformowana, ale parę dni temu sobie powiedzieliśmy, że chcemy mistrzostwa. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy silni. Może się uda, może nie, to się jeszcze okaże.

Więc Śląsk Wrocław będzie w tym sezonie walczył o Mistrzostwo Polski?

- Zdecydowanie. Chcemy sukcesów w tym sezonie. Nie lubię przegrywać, zwłaszcza kilka razy z rzędu, to nie w mojej naturze. Gwarantuje, że wygramy najwięcej razy, o ile to tylko możliwe. To nie będzie duży sezon.

Miałeś okazję posmakować poziomu europejskich pucharów z Ploesti.

- Tak, ale niestety nie zdobyliśmy żadnych punktów w kwalifikacjach Euro Challange. Być może lepiej poznam to za rok ze Śląskiem.

Jakie są Twoje silne i słabe strony?

- Zalety... na pewno potrafię na boisku naprawdę wiele rzeczy. Jeżeli natomiast chodzi o słabości... kiedy myślę o jakimś elemencie mojej gry, że jest "słaby", "nie mogę tego zrobić" to trochę przechlapane, wtedy nad tym pracuję i szybko nastrój się poprawia. Teraz przede wszystkim chcę złapać wiatr w żagle, bo moja kondycja nie jest jeszcze na najlepszym poziomie. Ostatnio odpoczywałem w domu, grając przeciw amatorom, więc to coś zupełnie innego niż granie przeciwko zawodowcom, ale myślę, że niedługo pokażę, co potrafię.

Widziałem w internecie, że całkiem nieźle pakujesz...

- Tak, nie pomyliłeś się. To byłem ja. (śmiech)

Ile zdążyłeś się już dowiedzieć o trenerze? Możesz już powiedzieć, że znasz jego pseudonim?

Ciągle muszę się uczyć jego systemu gry w obronie. Wcześniej miałem serbskiego szkoleniowca, ale jego sposoby defensywne były zupełnie inne, niż Miodraga Rajkovicia. O ofensywie na razie nie myślę. Skupiam się na obronie. Kiedy wszystko zacznie chodzić pod swoim koszem, nie będę się martwił o atak, bo to przyjdzie z czasem. Nie powinniśmy się więc na razie skupiać na ataku, a na obronie. Jeżeli to się uda, to myślę, że w tej lidze możemy zwojować naprawdę wiele. A pseudonimu trenera ("Kicia", przyp. BB) jeszcze nie poznałem. (śmiech)

A jak oceniasz swoich kolegów z drużyny.

- To są naprawdę spoko goście, wszyscy strasznie zabawni. Chyba nie byłem jeszcze w drużynie, w której byłoby tylu żartownisiów. Chociaż nie wszyscy mówią po angielsku, to ciągle jest bardzo śmiesznie. Lubię to.

Jak podoba Ci się Wrocław? Ile o nim wiesz?

- Już trochę wiem, bo szukałem o nim informacji w Internecie. Niestety, nie miałem za bardzo okazji zobaczyć miasta na własne oczy. Nie byłem nawet na zakupach! Centrum widziałem tylko wtedy, kiedy miałem badania... Ale z czasem liczę, że dobrze poznam to miasto.

A znasz historię Śląska Wrocław?

- Tak, tu też pomogło mi Google. Wiem na przykład, że wygrywano tu pięć mistrzowskich tytułów z rzędu, a potem niestety klub został rozwiązany.

Komentarze (0)