Cel został osiągnięty - rozmowa z Nicole Powell, skrzydłową Wisły Can - Pack Kraków

Wygraną nad Lotosem Gdynia, koszykarki Wisły w najlepszy możliwy sposób zainaugurowały ligowy sezon. O wrażeniach z tego pojedynku portalowi SportoweFakty.pl opowiada Nicole Powell, która była jednym z głównych autorów końcowego sukcesu.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: Mecz z Lotosem był niezwykle ciężki, ale chyba możecie być zadowolone z ogromu wykonanej pracy? W końcu udało się zwyciężyć.

Nicole Powell: To prawda, samo spotkanie nie należało do łatwych. Zresztą tego mogłyśmy się spodziewać, bo Lotos należy do czołowych drużyn w Polsce i od lat walczy o najwyższe cele. My jednak byłyśmy przed tym meczem bardzo skoncentrowane . Chciałyśmy zwyciężyć przede wszystkim dlatego, że był to nasz pierwszy pojedynek w tym sezonie, a początki zawsze niosą za sobą trochę niepewności. Na szczęście założony cel udało się osiągnąć.

Pojawiłaś się w Krakowie zaledwie kilkadziesiąt godzin przed tym spotkaniem, a już z marszu stałaś się jedną z lepszych zawodniczek, czego dowód dałaś szczególnie w czwartej kwarcie.

- Niby tak, ale fakt faktem popełniałam dziś sporo błędów jak na siebie. Pewnie było to spowodowane tym, że nie miałam specjalnie okazji by potrenować z zespołem. Mimo to, starałam się maksymalnie pomóc drużynie i dołożyć swoją cegiełkę do sukcesu. Nie ma sensu jednak rozpatrywać indywidualnie mojej postawy, bo wygrana jest zasługą całego teamu. Każda z nas go tworzyła i w równym stopniu przyczyniła się do zwycięstwa.

W pierwszej połowie jednak trudno było o większy optymizm. Dopiero po zmianie stron zaczęłyście, bowiem grać tak, jak można było się tego spodziewać.

- W drugiej połowie przede wszystkim cały zespół zaczął lepiej funkcjonować. Do przerwy pewne rzeczy robiłyśmy zbyt indywidualnie, co nie przynosiło zamierzonego efektu. Zresztą ogólny rezultat mówił sam za siebie. Ale to w spotkaniach inauguracyjnych jest normalne. Każdy chce, bowiem od razu grać jak najlepiej, a gdy coś nie wychodzi pojawiają się nerwy. Piętnastominutowa przerwa dobrze nam zrobiła. Trochę ochłonęłyśmy i gdy ponownie wyszłyśmy na parkiet, sprawa wyglądała już zupełnie inaczej.

To bardzo ważne, że zdobyłyście komplet punktów już na starcie. Tym bardziej, że Lotos tak jak Wy ma wielki apetyt na mistrzostwo.

- Zawsze dobrze jest rozpoczynać coś od zwycięstwa. Wtedy morale już na wstępie rosną i cała atmosfera jest o wiele lepsza. Zresztą trener przed meczem powiedział nam dokładnie to samo. Najważniejsze, żeby wygrać. Nic innego się nie liczy. My jednak doskonale zdawałyśmy sobie sprawę z powagi sytuacji i ani przez chwilę nie straciłyśmy wiary w korzystny wynik. Ostatecznie zakończyło się po naszej myśli, więc śmiało mogę powiedzieć, że udało się.

To zwycięstwo w kontekście dalszej rywalizacji powinno Wam dodać jeszcze większej pewności siebie.

- Mam nadzieję. Liczę, że w kolejnych meczach nie zawiedziemy i również będziemy mogły cieszyć się po końcowej syrenie. Oczywiście musimy się mocno skupić na treningu, by wyeliminować błędy, których w sobotni wieczór było sporo, ale liczę, że z każdym dniem będziemy coraz lepsze. Zresztą czas pracuje na naszą korzyść. Z każdym dniem będziemy coraz bardziej poznawać się nawzajem, co może mieć tylko pozytywne przełożenie na współpracę całego zespołu.

Lotos tego wieczoru Was czymś zaskoczył czy właśnie na to, co zaprezentował byłyście przygotowane?

- My przede wszystkim patrzyłyśmy na siebie. Przeciwnik też jest ważny, ale wynik w dużej mierze zależy od tego, jak my jako zespół się zaprezentujemy. Wiadomo, że było troszkę niepewności, bo tak jak już wspomniałam, zarówno ja, jak i Ewelina Kobryn wiele nie trenowałyśmy z zespołem, ale na szczęście zdołałyśmy w drugiej połowie narzucić swój styl gry, co tym razem wystarczyło do zwycięstwa.

Widać jednak, że na parkiecie zbyt często próbujecie indywidualnie rozwiązywać akcje, co nie zawsze przynosi pożądane efekty. To kwestia braku zgrania?

- Chyba troszkę tak, bo prawdą jest, że po naszym dojściu harmonia w zespole została poniekąd zachwiana. Ja sama zresztą w sobotę kilkakrotnie pogubiłam się w zagrywkach, co uważam właśnie za swoje największe błędy. Z czasem jednak, one będą występować już coraz rzadziej. Kolejne tygodnie powinny wpłynąć pozytywnie na naszą postawę i ogólną formę, w związku z czym uważam, że ten właściwy pułap dopiero przed nami.

Po takiej wygranej w meczu z Ineą Poznań chyba nie zawiedziecie fanów?

- Na pewno będziemy się starały, żeby tak się nie stało. Jednak skoro z Lotosem potrafiłyśmy wygrać mimo różnych niesprzyjających czynników, to dlaczego nie miałoby być pozytywnie również w kolejnym spotkaniu. Ja, jak i wszystkie dziewczyny z pewnością byśmy sobie tego życzyły.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×