Zbudowany za ciężkie pieniądze zespół Grzegorza Sowińskiego pokazał w pierwszej kolejce nie tylko efektowną, ale również efektywną koszykówkę. Niezwykle rzadko zdarza się, aby podczas starcia z beniaminkiem rozgrywek jeden z faworytów dał sobie rzucić blisko 100 punktów.
Toruńska drużyna jest świetnie zbilansowana. Ton akcjom nadają Łukasz Żytko oraz Artur Gliszczyński. To zazwyczaj oni dostarczają piłki do świetnie dysponowanego Jacka Jareckiego bądź Dawida Przybyszewskiego. A na obwodzie są przecież jeszcze Łukasz Kwiatkowski i Przemysław Lewandowski oraz środkowy Arkadiusz Kobus.
- Debiut z naszej strony był na pewno dobry, ale do rewelacji jeszcze sporo brakuje. Przecież MKS rzucił nam dwanaście trójek, co w tej lidze zdarza się naprawdę rzadko - uważa prezes klubu Piotr Barański. - Potencjał naszej ekipy jest jeszcze ukryty, bo dopiero się zgrywamy. Jest nowy zespół, wielu zawodników gra ze sobą po raz pierwszy i na złożenie tego wszystkiego potrzeba około ośmiu kolejek.
Szef toruńskiego klubu jest nazbyt skromny. Jeśli torunianie się zgrają jeszcze bardziej, to w I lidze nie będzie rywala, który mógłby ich zatrzymać, a to oznacza awans do Tauron Basket Ligi. Wówczas, przy wsparciu Polskiego Cukru jedynym problemem będzie obiekt, z którego będą musieli korzystać gracze beniaminka. Powstająca ogromna hala przy Bema do użytku ma zostać oddana dopiero pod koniec 2012 roku.
- Przez cały okres przygotowawczy mocno pracowaliśmy nad grą w ataku. Przekonał się o tym Trefl Sopot podczas Memoriału Wojciecha Michniewicza. Naszym problemem pozostaje dyspozycja w czwartej kwarcie, kiedy do gry wchodzą zawodnicy rezerwowi. Nie są to jeszcze koszykarze ograni w I lidze. Tacy gracze jak Tomasz Lipiński i Tomasz Tlałka powinni jeszcze dać sporo radości toruńskiej publiczności - podsumował trener Sowiński.