Zwycięstwo na przełamanie - relacja z meczu Polpharma Strarogard Gdański - ŁKS Łódź

Zespół Polpharmy Starogard Gdański w starciu z beniaminkiem TBL, ekipą ŁKS-u Łódź robił wszystko, by zmazać plamę po ostatnich dotkliwych i zarazem dość kompromitujących porażkach. Podopieczni Zorana Sretenovicia wykonali zadanie, choć styl, w jakim zaprezentowali się w tym meczu, nie powalił na kolana.

Pojedynek z zespołem ŁKS-u gospodarze rozpoczęli bez Ivana Koljevicia, który został odsunięty od składu za brak zaangażowania w poprzednich spotkaniach. Wobec zaistniałej sytuacji trener Zoran Sretenović na pozycję podstawowego rozgrywającego desygnował Tomasza Śniega. Akcje "Kociewskich Diabłów" początkowo opierały się na indywidualnych zagraniach, co skrzętnie potrafili wykorzystać rywale. Podopieczni Piotra Zycha szybko objęli prowadzenie i karcili niemal każdy błąd Polpharmy w defensywie. Gospodarze po kilku minutach gry wyszli jednak z impasu. W pewnym momencie zyskali nawet kilka punktów przewagi, które ostatecznie pod koniec kwarty goście zniwelowali do 2 "oczek".

Druga odsłona to spektakl jednego aktora. W drużynie miejscowych rolę playmakera przejął Tony Weeden. Amerykanin zdecydowanie ożywił poczynania "Farmaceutów" w ataku. Rywale w żaden sposób nie mogli znaleźć recepty na jego skuteczne zagrania. Weeden raz za razem katował łódzki zespół celnymi rzutami z dystansu. W sumie w drugiej kwarcie zgromadził 13 punktów. Pozwoliło to gospodarzom znacząco odskoczyć od swoich rywali. Podopieczni trenera Sretenovicia po 20 minutach gry zyskali sobie 15 punktów przewagi (47:32). Wynik mógłby być bardziej okazały, jednak w szeregach beniaminka TBL nieźle na tle swoich kolegów prezentował się Jermaine Mallett, który w tym fragmencie meczu niemal w pojedynkę próbował przełamać skuteczną obronę Polpharmy. - Rywale trafiali w pierwszej połowie za trzy punkty ze skutecznością 75 procent. To naprawdę niesamowite - mówił po meczu szkoleniowiec łódzkiego zespołu.

Po przerwie bardziej skoncentrowani na parkiet wybiegli koszykarze ekipy przyjezdnych. Po raz kolejny w tym spotkaniu miejscowi prezentowali się nieporadnie w ataku, a do tego jeszcze dała o sobie znać mizerna obrona, która zawodziła "Farmaceutów" już w poprzednich meczach. W zespole gości rozegrał się B.J. Holmes. Amerykanin liderował poczynaniami przyjezdnych na obwodzie. Z kolei pod koszem brylował doskonale znany kibicom "Kociewskich Diabłów" Kirk Archibeque. To właśnie ci gracze w głównej mierze przyczynili się do tego, że ŁKS odrobił wszystkie straty. Warto zauważyć, że gospodarze w trzeciej kwarcie dali sobie rzucić aż 29 punktów.

Na początku ostatniej odsłony sprawy w swoje ręce w szeregach miejscowych po raz kolejny wziął Weeden. Dwoił się i troił również duet Brian Gilmore - Michael Hicks. Polpharma potrzebowała punktów zwłaszcza tego drugiego, który wcześniej niczym szczególnym się nie wyróżniał. Gospodarze kilka razy obejmowali wysokie jak na ten fragment meczu prowadzenie, jednak za każdym razem przyjezdni potrafili odrobić straty. Nadal bardzo skuteczny w zespole z Łodzi był Archibeque. Końcówka należała jednak do "Farmaceutów", w szeregach których bardzo ważne akcje skutecznie egzekwowali Grzegorz Arabas, Gilmore oraz najskuteczniejszy strzelec miejscowych w tym starciu - Weeden. Podopieczni trenera Zycha próbowali jeszcze szukać swojej szansy na obwodzie. Szczęśliwie jednak dla Polpharmy ani Holmes ani też Dariusz Kalinowski nie byli w stanie wyciągnąć swojego teamu z opresji. Gospodarze finalnie wygrali ten pojedynek 81:76.

Dla "Kociewskich Diabłów" było to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Nie da się jednak ukryć, że drużyna ze stolicy Kociewia odniosła je w wielkich bólach. Styl, jaki obecnie prezentuje, nie powala na kolana, ani też nie pozwala z optymizmem wybiegać w przyszłość. - To był dla nas mecz na przełamanie. Zadowolony jestem jednak jedynie z dwóch pierwszych kwart tego spotkania - powiedział po tym pojedynku trener teamu ze Starogardu Gdańskiego.

Teraz przed podopiecznymi trenera Sretenovicia trudna seria spotkań wyjazdowych z Anwilem Włocławek, Treflem Sopot i Energą Czarnymi Słupsk. Prawdopodobnie jednak do tego czasu kształt kadry starogardzkiego teamu ulegnie zmianie. Nie da się bowiem ukryć, że zespół potrzebuje świeżości.

Polpharma Starogard Gdański - ŁKS Łódź

81:76

(21:19, 26:13, 16:29, 18:15)

Polpharma: Weeden 23, Gilmore 15, Simmons 9, Arabas 9, Hicks 7, Wall 7, Dąbrowski 5, Śnieg 4, Metelski 2.

ŁKS: Archibeque 27, Holmes 12, Mallett 12, Sulima 11, Kalinowski 8, Dłuski 4, Trepka 2.

Źródło artykułu: