AZS WSGK POLFARMEX Kutno to beniaminek rozgrywek pierwszej ligi. Zespół Jarosława Krysiewicza oparty jest jednak na zawodnikach, dla których gra na zapleczu Tauron Basket Ligi lub w samej ekstraklasie nie jest żadną nowością. Możliwości zespołu potwierdziły spotkania przedsezonowe. AZS wygrywał w nich nie tylko z czołowymi drużynami pierwszej ligi, ale walczył jak równy z równym z ekipami z PLK. W samych rozgrywkach akademicy nie mogą się jednak odnaleźć, dobre momenty w ataku, przeplatając kiepską dyspozycją rzutową. - Kolejny raz potwierdziło się, że mecze sparingowe nie przekładają się na spotkania ligowe. Teraz dochodzi presja, większa agresja u rywali, a co dla nas najgorsze słabsze wyniki - tłumaczy Krzysztof Jakóbczyk, dla którego zawody w Pruszkowie były pierwszym spotkaniem ligowym w tym sezonie. Były obrońca Sportino musiał odpokutować zawieszenie na trzy mecze ligowe, jeszcze z czasów gry w Inowrocławiu. - Przerwa rzeczywiście trwała zbyt długo, bo około 200 dni. Nie ma jednak do czego wracać, nie ma się też czym chwalić - ucina koszykarz.
Samo spotkanie było wyrównane, a o sukcesie Znicza Basket zadecydowały detale. Gospodarze byli przede wszystkim bardziej zdeterminowani do odniesienia wygranej. Grali przy tym agresywniej i ofiarniej, ani przez moment nie przestali też wierzyć w wygraną. W połowie drugiej kwarty AZS z trudem wypracował siedmiopunktową przewagę (30:23), ale nie potrafił jej utrzymać. Już do końca tej części zawodów nie zdobył punktu, a na przerwę schodził przegrywając 30:32. - Zabrakło nam determinacji. Piłka kilka razy leżała pod naszym koszem, tylko trzeba się było po nią rzucić. My tego nie potrafiliśmy, z czego korzystali rywale - narzekał szkoleniowiec drużyny z Kutna Jarosław Krysiewicz.
W całym spotkaniu prowadzenie zmieniało się piętnaście razy, ale w drugiej połowie częściej przewagę mieli gospodarze, w szeregach których dobre zawody rozgrywali Adrian Suliński i Grzegorz Malewski. Pierwszy nie tylko został najlepszym punktującym zespołu, ale także wyróżnił się w walce o zbiórki, często chwytając piłki odbijające się z dala od obręczy. Grający częściej pod koszem Malewski sprawdził się zaś w roli niskiego skrzydłowego. - Mamy problemy kadrowe na tej pozycji, dlatego musimy eksperymentować. Grzesiek jako trójka grał w ataku, gdy wracaliśmy do obrony schodził już bliżej kosza - tłumaczy trener Znicza Basket Michał Spychała. Malewski zawody zakończył z double-double (11 pkt. i 14 zbiórek, w tym 5 w ataku). Obaj zawodnicy dobrze też współpracowali z całym zespołem przy obronie strefowej, z którą w AZS potrafili sobie poradzić tylko Jakóbczyk oraz Grzegorz Małecki (obaj po 4 trójki). - Nie mógł zagrać u nas Michał Marciniak. Może gdyby był, byłoby łatwiej. Jego rzut z dalszej odległości na pewno by się nam przydał, ale nie ma co gdybać - mówi Krysiewicz.
Na pięć minut przed końcem miejscowi prowadzili już 59:49, ale wówczas nastąpił zryw beniaminka. Koszykarze Akademików, podobnie jak w całym spotkaniu, mieli problem ze skutecznością z gry, często ponawiali swoje akcje, wymuszając przy tym faule. Na linii rzutów osobistych razili jednak nieskutecznością, nie trafiając 12 z 19 prób. - Nie trafiliśmy pięciu kolejnych wolnych w ostatnich dwóch minutach. To mówi samo za siebie. Nasze problemy siedzą gdzieś w głowie, inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć - wyjaśnia Krysiewicz.
Podczas całego meczu grę Znicza Basket bardzo przeżywał Michał Spychała, który podobnie jak Jarosław Krysiewicz nie usiadł ani na moment. - Mam takie podejście do zawodu trenera. Są szkoleniowcy, którzy spokojnie obserwują zawody na ławce, wiedzą co zrobili na treningu i wierzą, że to wystarczy. Ja inaczej widzę swoją rolę. Wychodzę z założenia, że każdy gest, gwizdnięcie, czy też wskazówka może się przydać - mówi Spychała.
Tylko pięciu zawodników AZS skończyło zawody z dorobkiem punktowym, tylko trzech trafiło więcej niż dwa rzuty z gry. Najskuteczniejszy wśród nich był Jakóbczyk. - Punkty nie przełożyły się na wynik zespołu, dlatego można je wyrzucić do kosza - ucina zawodnik.
- W miarę konsekwentnie graliśmy w ataku, gdzie poza początkiem nie popełnialiśmy specjalnych głupot. Błędy oczywiście były, ale bardziej wynikały z niedokładności, niż z akcji rozgrywanych na siłę - podsumowuje Spychała. - Znów się cieszymy z wygranej, ale szybko trzeba o niej zapomnieć. Kolejny mecz już w sobotę, z równie wymagającym rywalem - kończy trener pruszkowian.
Znicz Basket - AZS WSGK POLFARMEX Kutno 64:56 (15:17, 17:13, 17:17, 15:9)
Punkty dla Znicza Basket: A. Suliński 16 (2), M. Szumełda-Krzycki 12 (1), G. Malewski 11 (1), D. Czubek 10 (2), P. Szymanski 7, A. Misiewicz 4, Ł. Bonarek 4, P. Osiakowski 0, M. Potraski 0.
Punkty dla AZS: K. Jakóbczyk 19 (4), G. Małecki 18 (4), A. Linowski 13 (1), A. Perka 4, D. Bręk 2, M. Strzelecki 0, P. Pustelnik 0, M. Bacik 0, T. Deja 0.