Pogromcy beniaminków - relacja z meczu Znicz Basket - AZS WSGK Kutno

Drugie spotkanie w roli gospodarza, do tego ponownie z beniaminkiem aspirującym do gry w play-off dla Znicza Basket. Podopieczni Michała Spychały pokonali na własnym parkiecie AZS WSGK POLFARMEX Kutno 64:56 i to mimo większej liczby strat. Przyjezdnym nie pomógł powrót na boisko Krzysztofa Jakóbczyka.

Andrzej Walczak
Andrzej Walczak

AZS WSGK POLFARMEX Kutno to beniaminek rozgrywek pierwszej ligi. Zespół Jarosława Krysiewicza oparty jest jednak na zawodnikach, dla których gra na zapleczu Tauron Basket Ligi lub w samej ekstraklasie nie jest żadną nowością. Możliwości zespołu potwierdziły spotkania przedsezonowe. AZS wygrywał w nich nie tylko z czołowymi drużynami pierwszej ligi, ale walczył jak równy z równym z ekipami z PLK. W samych rozgrywkach akademicy nie mogą się jednak odnaleźć, dobre momenty w ataku, przeplatając kiepską dyspozycją rzutową. - Kolejny raz potwierdziło się, że mecze sparingowe nie przekładają się na spotkania ligowe. Teraz dochodzi presja, większa agresja u rywali, a co dla nas najgorsze słabsze wyniki - tłumaczy Krzysztof Jakóbczyk, dla którego zawody w Pruszkowie były pierwszym spotkaniem ligowym w tym sezonie. Były obrońca Sportino musiał odpokutować zawieszenie na trzy mecze ligowe, jeszcze z czasów gry w Inowrocławiu. - Przerwa rzeczywiście trwała zbyt długo, bo około 200 dni. Nie ma jednak do czego wracać, nie ma się też czym chwalić - ucina koszykarz.

Samo spotkanie było wyrównane, a o sukcesie Znicza Basket zadecydowały detale. Gospodarze byli przede wszystkim bardziej zdeterminowani do odniesienia wygranej. Grali przy tym agresywniej i ofiarniej, ani przez moment nie przestali też wierzyć w wygraną. W połowie drugiej kwarty AZS z trudem wypracował siedmiopunktową przewagę (30:23), ale nie potrafił jej utrzymać. Już do końca tej części zawodów nie zdobył punktu, a na przerwę schodził przegrywając 30:32. - Zabrakło nam determinacji. Piłka kilka razy leżała pod naszym koszem, tylko trzeba się było po nią rzucić. My tego nie potrafiliśmy, z czego korzystali rywale - narzekał szkoleniowiec drużyny z Kutna Jarosław Krysiewicz.

W całym spotkaniu prowadzenie zmieniało się piętnaście razy, ale w drugiej połowie częściej przewagę mieli gospodarze, w szeregach których dobre zawody rozgrywali Adrian Suliński i Grzegorz Malewski. Pierwszy nie tylko został najlepszym punktującym zespołu, ale także wyróżnił się w walce o zbiórki, często chwytając piłki odbijające się z dala od obręczy. Grający częściej pod koszem Malewski sprawdził się zaś w roli niskiego skrzydłowego. - Mamy problemy kadrowe na tej pozycji, dlatego musimy eksperymentować. Grzesiek jako trójka grał w ataku, gdy wracaliśmy do obrony schodził już bliżej kosza - tłumaczy trener Znicza Basket Michał Spychała. Malewski zawody zakończył z double-double (11 pkt. i 14 zbiórek, w tym 5 w ataku). Obaj zawodnicy dobrze też współpracowali z całym zespołem przy obronie strefowej, z którą w AZS potrafili sobie poradzić tylko Jakóbczyk oraz Grzegorz Małecki (obaj po 4 trójki). - Nie mógł zagrać u nas Michał Marciniak. Może gdyby był, byłoby łatwiej. Jego rzut z dalszej odległości na pewno by się nam przydał, ale nie ma co gdybać - mówi Krysiewicz.

Na pięć minut przed końcem miejscowi prowadzili już 59:49, ale wówczas nastąpił zryw beniaminka. Koszykarze Akademików, podobnie jak w całym spotkaniu, mieli problem ze skutecznością z gry, często ponawiali swoje akcje, wymuszając przy tym faule. Na linii rzutów osobistych razili jednak nieskutecznością, nie trafiając 12 z 19 prób. - Nie trafiliśmy pięciu kolejnych wolnych w ostatnich dwóch minutach. To mówi samo za siebie. Nasze problemy siedzą gdzieś w głowie, inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć - wyjaśnia Krysiewicz.

Podczas całego meczu grę Znicza Basket bardzo przeżywał Michał Spychała, który podobnie jak Jarosław Krysiewicz nie usiadł ani na moment. - Mam takie podejście do zawodu trenera. Są szkoleniowcy, którzy spokojnie obserwują zawody na ławce, wiedzą co zrobili na treningu i wierzą, że to wystarczy. Ja inaczej widzę swoją rolę. Wychodzę z założenia, że każdy gest, gwizdnięcie, czy też wskazówka może się przydać - mówi Spychała.

Tylko pięciu zawodników AZS skończyło zawody z dorobkiem punktowym, tylko trzech trafiło więcej niż dwa rzuty z gry. Najskuteczniejszy wśród nich był Jakóbczyk. - Punkty nie przełożyły się na wynik zespołu, dlatego można je wyrzucić do kosza - ucina zawodnik.

- W miarę konsekwentnie graliśmy w ataku, gdzie poza początkiem nie popełnialiśmy specjalnych głupot. Błędy oczywiście były, ale bardziej wynikały z niedokładności, niż z akcji rozgrywanych na siłę - podsumowuje Spychała. - Znów się cieszymy z wygranej, ale szybko trzeba o niej zapomnieć. Kolejny mecz już w sobotę, z równie wymagającym rywalem - kończy trener pruszkowian.

Znicz Basket - AZS WSGK POLFARMEX Kutno 64:56 (15:17, 17:13, 17:17, 15:9)

Punkty dla Znicza Basket: A. Suliński 16 (2), M. Szumełda-Krzycki 12 (1), G. Malewski 11 (1), D. Czubek 10 (2), P. Szymanski 7, A. Misiewicz 4, Ł. Bonarek 4, P. Osiakowski 0, M. Potraski 0.

Punkty dla AZS: K. Jakóbczyk 19 (4), G. Małecki 18 (4), A. Linowski 13 (1), A. Perka 4, D. Bręk 2, M. Strzelecki 0, P. Pustelnik 0, M. Bacik 0, T. Deja 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×