Zawsze walczymy o zwycięstwo - rozmowa z Hubertem Mazurem - zawodnikiem Polonii Przemyśl

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przemyska Polonia w sobotni wieczór odniosła bardzo ważne zwycięstwo nad Zniczem Pruszków, które pozwoliło jej oddalić się nieco od dolnej części tabeli. O wrażeniach z tego pojedynku i grze swojego zespołu portalowi SportoweFakty.pl opowiada Hubert Mazur, były gracz m in. Energi Czarnych Słupsk i Basketu Kwidzyn.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Popek: Pojedynek ze Zniczem był chyba dla was niezwykle ważny? W czterech poprzednich kolejkach wygraliście, bowiem zaledwie raz i gdyby w sobotę również nie udało się zdobyć kompletu punktów to sytuacja Polonii zrobiłaby się niewesoła.

Hubert Mazur: Dokładnie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ten mecz po prostu musimy wygrać, by pozostałe drużyny nie uciekły nam zbyt w ligowej tabeli. Zresztą gdyby ten wieczór nie ułożył się po naszej myśli nasz bilans zwycięstw i porażek rzeczywiście wołałby o pomstę do nieba. Wtedy byłoby już bardzo ciężko włączyć się do walki o wyższe lokaty, co wobec faktu, że mamy dopiero początek sezonu z pewnością nie wpłynęłoby najlepiej na zespół. Trudno się dziwić takiemu podejściu, skoro do tej pory plasowaliśmy się w dolnych rejonach tabeli, a przegrana sprawiłaby, że musielibyśmy tam zagościć na dłużej. A odbić się od dna nigdy nie jest łatwo. Ważne jednak, że wszystko potoczyło się po naszej myśli i teraz możemy cieszyć się z wygranej. Nie da się jednak ukryć, że trudno nam było o korzystny rezultat. Jako drużyna często nie funkcjonujemy jeszcze najlepiej i to widać na parkiecie. Tym razem można było to dostrzec w pierwszej połowie, która była dla nas bardzo ciężka, a poziom jaki w niej zaprezentowaliśmy był daleki od oczekiwań. W związku z tym też, wielkie słowa uznania trzeba skierować pod adresem całego zespołu, który mimo tych przeciwności czy różnych niepowodzeń w kolejnych minutach nie poddał się i do końca walczył o swoje. My ten komplet punktów po prostu wyszarpaliśmy, co pokazało, że ambicją można wiele zdziałać. A taki finisz cieszy tym bardziej, że przegrana, jak sam wspomniałeś, byłaby dla nas sporym ciosem.

To spotkanie właściwie do końcówki trzeciej kwarty nie układało się po waszej myśli. Skąd zatem wynikają te słabe momenty, które notujecie? Przecież nawet w sobotnim meczu pokazaliście, że potraficie grać na naprawdę wysokim poziomie.

- To nie jest tylko kwestią naszej gorszej postawy, ale też dyspozycji przeciwnika. Znicz przyjechał tutaj bardzo dobrze przygotowany i już na wejściu wysoko zawiesił poprzeczkę. Chłopaki z Pruszkowa są bardzo szybcy, wybiegani, przez co trudno było nam ich powstrzymać pod własnym koszem, a nie odpuszczali też w obronie, gdzie niekiedy bronili nawet na całym boisku. Dlatego też, trudno było nam od razu rozwinąć skrzydła przy tak solidnym zespole. Zresztą mieliśmy świadomość, że Znicz jest silną ekipą, która myślę, że mierzy w czołową ósemkę ligi i ta konfrontacja na pewno nie będzie dla nas spacerkiem. Niemniej jednak, nawet gdy przegrywaliśmy, robiliśmy wszystko, by jak najszybciej wypracować sobie bardziej korzystny rezultat i to się opłaciło. W drugiej połowie, bowiem ogarnęliśmy naszą grę i to wszystko w naszym wykonaniu wyglądało już o wiele lepiej. W defensywie ustawiliśmy strefę, z którą przeciwnik ewidentnie sobie nie radził i myślę, że w dużej mierze dzięki temu odnieśliśmy zwycięstwo.

Sporym mankamentem wydaje się być wasza skuteczność, co w kontekście dalszej ligowej rywalizacji musi ulec poprawie.

- Zgadzam się z tym, bo ostatnie mecze w naszym wykonaniu pod tym względem na pewno były dalekie od ideału. Tak się składa, że z tym seryjnym trafianiem do kosza mamy pewien problem i sam nie wiem do końca z czego to wynika, bo niby wypracowujemy sobie dogodne do rzutu pozycje, a jednak w tym decydującym momencie coś zawodzi. Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Przecież nawet obserwując naszą grę można zauważyć, że nie oddajemy jakichś nieprzemyślanych czy głupich rzutów. Staramy się te akcje do końca dopracowywać i naprawdę wydaje się, że powinno być wszystko w porządku. To jest jednak sport, jednym razem wszystko się udaje, innym mimo szczerych chęci popełnia się więcej błędów, ale myślę, że ten kłopot w naszym przypadku jest przejściowy i wkrótce sytuacja wróci do normy.

Wydaje się, że w najbliższym czasie będziecie mieć nieco więcej powodów do radości, bo póki co graliście w dużej mierze z zespołami z czołówki ligi, jak Sokół czy Start Gdynia, a teraz przyjdzie wam mierzyć się z ekipami nieco niższej rangi.

- My w każdym meczu walczymy o zwycięstwo i niezależnie od tego, kto stoi po przeciwnej stronie, nasz cel jest oczywisty. Fakt faktem, że dotąd mieliśmy bardzo trudne zadanie, bo przecież Łańcut czy zespół znad morza to są niezwykle silni przeciwnicy, ale trzeba powiedzieć, że my w tych konfrontacjach wcale nie byliśmy bez szans. Analizowaliśmy dokładnie te mecze i widać było, że o końcowym rezultacie decydowały jedynie detale. Ktoś się zagapił, ktoś nie trafił spod kosza i przeciwnik momentalnie to wykorzystał. Ponadto, zdarzyło się też, że w spornych decyzjach sędziowie zagwizdali na naszą niekorzyść i to wszystko sprawiło, że ostatecznie byliśmy gorsi o te kilka oczek. Myślę jednak, że jak poprawimy koncentracje w końcowych fragmentach to jesteśmy w stanie wygrać z każdym, niezależnie od pozostałych czynników. Zresztą to już udowodniliśmy w przedsezonowych sparingach, w których mieliśmy okazje mierzyć się z ekstraklasowymi drużynami, w tym ekipami zza granicy, które na pewno były bardzo silne, a mimo to, potrafiliśmy z nimi walczyć jak równy z równym. Mając to na uwadze jestem pewien, że gdy wyeliminujemy te najprostsze błędy i takie typowe gapiostwo, to nasza gra będzie wyglądać zdecydowanie lepiej.

Jak oceniasz na chwilę obecną wasz zespół? Nie da się ukryć, że wciąż jest on nowym tworem, bo po przeskoczeniu do wyższej klasy rozgrywkowej zostało sprowadzonych bardzo wielu nowych zawodników.

- Ta drużyna ma przede wszystkim bardzo duży potencjał i jestem pewien, że stać ją na wiele. Patrząc nawet na młodych zawodników, jakich tu mamy zauważa się duże możliwości, które w nas drzemią. Na pewno nie pokazaliśmy jeszcze pełnego oblicza z racji na kłopoty zdrowotne jakie dotknęły naszych poszczególnych graczy. Zresztą doskonale widać to było w trakcie pojedynku w Gdyni, gdzie w pewnym momencie po prostu brakowało nam ławki. Poza tym, nawet patrząc na poszczególne personalia widać, że nie każdy jest jeszcze w pełni dyspozycyjny. Mam na myśli choćby Marka Miszczuka, który jak wiemy ma za sobą wiele lat gry w ekstraklasie, a uraz z jakim cały czas się zmaga nie pozwala mu wspiąć się na wyżyny umiejętności. Troszeczkę pechowo się to wszystko złożyło, że akurat na starcie mamy takie problemy, ale nie ujmuje to temu, że gdy wszyscy będą już w pełni sił, to pokażemy prawdziwą klasę.

Jednak póki co widać, że wciąż tak naprawdę się zgrywacie, bo zdarzają wam się drobne nieporozumienia na parkiecie, czy to w trakcie rozgrywania akcji, czy powrotu do obrony.

- Oczywiście, bo przecież nie można w kilka tygodni dopracować wszystkiego do perfekcji. Jasnym jest, że cały czas staramy się jak najlepiej poznać wzajemne zachowania na boisku, przyzwyczajenia, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Na pewno brak takiego optymalnego zgrania ma swoje odzwierciedlenia w tempie wyprowadzania akcji i innych elementach, w których ważna jest szybkość decyzji. Wtedy wychodzi ta niepewność związana z brakiem umiejętności przewidzenia, jak dany zawodnik się zachowa, ale kwestią czasu jest, by to zniwelować. O to jestem spokojny. Wiadome natomiast, że prędko nie osiągniemy takiego stanu jak drużyny, które już kilka lat grają mniej więcej w tym samym składzie. Mam na myśli choćby Sokół Łańcut, który przecież od kilku dobrych sezonów opiera swoją grę na tych samych zawodnikach i na mecz może wychodzić nawet z zamkniętymi oczami. Nasza sytuacja jest jednak inna i zrozumiałym jest, że pewne problemy mogą się pojawiać.

Ty w pierwszych meczach Polonii byłeś jej niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o zdobycz punktową. Teraz, te proporcje nieco się odwróciły, bo ostatnich dwóch pojedynkach spudłowałeś sporo rzutów i twój indywidualny rezultat nie był już tak okazały.

-No tak to właśnie jest. Raz się udaje, raz nie. Na pewno duże znaczenie ma to, że inne zespoły doskonale zdają sobie sprawę z tego, że potrafię celnie przymierzyć i odpowiednio mobilizują krycie na moją osobę. W całym meczu biega przy mnie zawodnik, który nie odpuszcza ani na chwilę i w takiej sytuacji trudno jest znaleźć drogę do kosza. To jest jednak znak dla naszego teamu, by jeszcze bardziej skupić się na zasłonach, pick'n'rollach, które służą właśnie gubieniu obrońcy. Nie chcę się w ten sposób usprawiedliwiać, bo wiadomo, że moim zadaniem jest poradzić sobie w takiej sytuacji, ale w tych ostatnich konfrontacjach nie wychodziło to perfekcyjnie. Może faktycznie mam jakiś minimalny spadek formy, który sprawia, że w tym decydującym momencie czegoś brakuje, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wspólnie odnieśliśmy zwycięstwo. W takim wypadku nie ma znaczenia, ile zdobyłem punktów.

Jaki zatem jest cel Polonii na obecny sezon?

- Uważam, że awans do play off jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Zresztą ja nie widzę innego scenariusza. By to osiągnąć, musimy wszystko wygrywać we własnej hali i to jest dla nas priorytet. Oczywiście na wyjazdach również nie może zabraknąć odwagi, ale to w domu przede wszystkim powinniśmy zwyciężać. Dlatego też myślę, że takie podejście powinno nam zapewnić miejsce w najlepszej ósemce, a ewentualny brak Polonii w jej szeregach byłby dla mnie niemiłą niespodzianką.

Źródło artykułu: