Polpharma Starogard Gdański rozpoczęła sezon od zwycięstwa w Superpucharze Polski i to nad Asseco Prokomem Gdynia. - To było fantastyczne zwycięstwo Polpharmy. Od początku meczu toczyliśmy wyrównany bój z Asseco Prokomem i nie odstawaliśmy nawet na krok od mistrza Polski. W końcówce to my byliśmy lepsi i możemy cieszyć się z pierwszego trofeum w tym sezonie. Wielki sukces drużyny, włodarzy, tym bardziej, że nikt nie spodziewał się naszej wygranej i niemal nikt nie stawiał na nas - mówi Michael Hicks, zawodnik Polpharmy.
Wielki sukces starogardzian miał zwiastować udane dla nich rozgrywki w Tauron Basket Lidze. Nic bardziej mylnego. Polpharma rozpoczęła je fatalnie, przegrywając trzy pierwsze mecze i do powtórzenia niechlubnego wyniku z ubiegłego roku brakowało porażki w czwartym. Do tego jednak nie doszło, bowiem ekipa trenera Zorana Sretenovicia wygrała z ŁKS Łódź i przerwała serię porażek.
- Myślę, że było wiele czynników, które wpływały na każdą następną porażkę. Przede wszystkim nie wyczuwaliśmy we własnych szeregach chemii, która niezbędna jest, żeby zespół dobrze funkcjonował. Niemal w żadnym momencie nie wyglądaliśmy jak jeden kolektyw, który walczy o ten sam cel. Bardziej przypominało to bandę indywidualistów grających zupełnie oddzielnie - krytycznie mówił o poczynaniach swojej drużyny Hicks.
W pewnym momencie sytuacja z minionych rozgrywek zaczęła przypominać tę z poprzedniego sezonu. Po czterech porażkach zwolniony został trener Paweł Turkiewicz, Polpharma przyjechała do Włocławka z nowym szkoleniowcem, zwyciężyła, przełamała się i zaczęła kroczyć od wygranej do wygranej, zdobywając po drodze także Puchar Polski.
- Rzeczywiście, dostrzegam podobieństwo w tej sytuacji. Teraz również przegrywamy mecz za meczem i jestem przekonany, że coś musi się zmienić, aby to poprawić. Nie wiem dokładnie co, ale ten brak atmosfery w naszym zespole, porażki i brak nadziei nie wpływa dobrze przed kolejnymi spotkaniami - mówił z rozgoryczeniem lider Polpharmy.
Hicks niejako przewidział kolejne korki w klubie. Tym razem nie rozstano się z trenerem, a podziękowano rozgrywającemu Ivanowi Koljeviciowi. Zawodnik ten po raz drugi nie dotrwał w swoim zespole z TBL do końca rozgrywek. W poprzednich przed play-off odszedł z PGE Turowa.
Teraz starogardzianie zagrają z Anwilem. Co Michael Hicks sądzi o tym zespole? - Anwil gra dobrze we własnej hali. Przykładem może być mecz z Treflem Sopot, w którym, mimo dobrej dyspozycji sopocian, zdołali zwyciężyć. Wiem, że mecz przeciwko ekipie z Włocławka będzie bardzo ciężki i jeśli chcemy w ogóle myśleć o zwycięstwie to tylko wtedy, gdy zagramy na 200 procent swoich możliwości.
- Jak wiele zespołów w polskiej lidze, Anwil jest bardzo dobrą drużyną. Zawsze walczy od początku do końca i nigdy nie jest łatwym przeciwnikiem. Dodatkowym smaczkiem zawodów powinien być też fakt, że właśnie w Hali Mistrzów rok temu, przy bilansie 0-4, przełamaliśmy się, zaczęliśmy wygrywać i piąć się w górę tabeli, zdobywając po drodze także Puchar Polski - przypomina świetny sezon w wykonaniu swojej drużyny.
Hicks to jedna z gwiazd ligi, jednak nigdzie poza Starogard Gdański się nie rusza. Bieżący sezon jest już trzecim Amerykanina w tym mieście. Czy nie myślał o zmianie klubu na lepszy? - Pewnie, że myślałem o tym, choć w ostatnim czasie z Polpharma również walczyłem o najwyższe lokaty. Niemniej jednak Starogard Gdański i gra w ekipie z tego miasta jest bardzo komfortową sytuacją dla mnie i mojej rodziny. Gram dla Polpharmy i jestem z tego szczęśliwy - kończy Amerykanin.