Adam Popek: Środowy pojedynek z BLMA Montpellier był typowym meczem walki, w którym dominowała twarda obrona. Mimo braku pięknej gry chyba najważniejsze jest to, że udało wam się wygrać z Francuzkami?
Milka Bjelica: Tak, aczkolwiek taki scenariusz tego spotkania same sobie zgotowałyśmy. Wielokrotnie przecież mogłyśmy odskoczyć rywalowi, miałyśmy ku temu dogodne okazje, ale nasza nieskuteczność i błędy w ataku sprawiały, że było to po prostu niemożliwe. Zresztą tego wieczoru chybiłyśmy mnóstwo rzutów, które wydawałoby się bez problemu powinny znaleźć drogę do kosza. Wszystko to myślę było spowodowane zbytnim pośpiechem, jaki wkradł się w nasze szeregi w wielu momentach. Czasem trzeba po prostu cierpliwości i konsekwencji, a my jak najszybciej chciałyśmy zdobywać kolejne punkty. Skoro to nie przynosiło skutku, musiałyśmy skupić się na obronie, by rywal nie wykorzystał naszych błędów w ofensywie i dlatego, tak to się potoczyło. Niemniej jednak, trzeba docenić fakt, że dzięki tej wygranej mamy na koncie już trzy zwycięstwa jeśli chodzi o grupową rywalizację w Eurolidze, co bez wątpienia stawia nas w komfortowej sytuacji. Aczkolwiek muszę przyznać, że zarówno te, jak i ligowe wygrane nie przychodzą nam łatwo, bo cały czas musimy radzić sobie z mniejszymi lub większymi brakami kadrowymi, a jak wiadomo, czasem daje się to we znaki. Myślę zatem, że gdy już będziemy w komplecie, to nasza gra nabierze nowej jakości. A co do środowej wygranej to cieszę się też, że mimo trudów całej rywalizacji, zdołałyśmy w odpowiednim momencie pokazać pełnię swoich umiejętności i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Ale właściwie do ostatnich minut nie mogłyście być pewne wygranej.
- To prawda. Rozstrzygnięcie nastąpiło, bowiem dopiero w ostatnich trzech minutach, a wcześniej wynik cały czas oscylował wokół remisu. Przez to też było nam trochę trudniej, bo Francuzki pewnie uwierzyły, że są w stanie doprowadzić do niespodzianki i w pewnym momencie rzuciły na parkiet swoje wszystkie siły. Gdybyśmy wcześniej wypracowały sobie większą przewagę, to sądzę, że takiej nerwówki by nie było. Stało się jednak inaczej i ważne, że w decydujących fragmentach trafiłyśmy kilka ważnych rzutów, które przesądziły o tym, że komplet punktów pozostał w Krakowie. Choć obiektywnie trzeba przyznać, że we wcześniejszej fazie meczu przeciwnik potrafił skutecznie odpowiedzieć na nasze poczynania, czym udowodnił, że jest w stanie grać na najwyższym poziomie.
Tym samym można powiedzieć, że jest to wasz drugi mecz w Eurolidze, w którym zwyciężacie dzięki obronie.
- Zgadza się, w inauguracyjnym pojedynku z Good Angels Koszyce sytuacja wyglądała całkiem podobnie. Jest to dowód na to, że musimy nadal trenować nad poszczególnymi elementami i bez przerwy je udoskonalać, bo poziom jaki obecnie prezentujemy na pewno idealny nie jest. Zresztą nawet w defensywie można było dopatrzeć się kilku mankamentów. Mam na myśli choćby przekazywanie krycia przy pick’n’rollach, kiedy to zdarzało nam się pozostawić rywalkom zbyt wiele wolnej przestrzeni, co rzecz jasna często skutkowało traconymi punktami. Jednakże do tej formacji nie można mieć samych zastrzeżeń, bo między innymi w drugiej kwarcie pokazałyśmy, że jesteśmy w stanie skutecznie zespołowo bronić dostępu do własnego kosza. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że rywal zdobywał punkty właściwie tylko po rzutach osobistych.
Patrząc na twoją grę można powiedzieć, że z biegiem sezonu prezentujesz coraz wyższy poziom. Szczególnie pozytywną kartę zapisałaś we wspomnianym meczu ze Spartakiem.
- Tak, ale nie ma sensu zwracać uwagi na poszczególne personalia. Jestem częścią zespołu i priorytetem jest to, byśmy wygrywali jako kolektyw. Cieszy mnie fakt, że to się udaje i rzeczywiście staramy się w każdym tygodniu notować progres. Gdy jeszcze do pełni zdrowia wróci Ewelina Kobryn i Magdalena Leciejewska, to mam nadzieję, że razem będziemy w stanie sprostać jakiemuś wielkiemu wyzwaniu i pozytywnie zapiszemy się w historii klubu oraz miasta. Na razie jednak pozostaje nam skupiać się na każdym kolejnym zadaniu jakie mamy do wykonania.
Po zwycięstwie nad francuskim zespołem jesteście już samodzielnym liderem grupy. Ten fakt chyba może dawać jakąś wewnętrzną satysfakcję?
- Na pewno tak. Przecież ciężko sobie na to zapracowałyśmy. Tyle, że teraz nie ma sensu się już nad tym rozwodzić. Było, minęło. Powinnyśmy zacząć myśleć o kolejnych pojedynkach, które w najbliższej przyszłości przed nami. Mam na myśli spotkania w europejskich pucharach z drużyną z Taranto i Frisco Brno, a także ligowe starcie z Matizolem Pruszków. To jest na chwilę obecną coś, czemu musimy sprostać i jestem przekonana, że nie będzie to takie łatwe. Dlatego też tak bardzo chciałabym, żeby do gry były gotowe już wszystkie dziewczyny, bo gdy gra się co trzy dni, obciążenia są o wiele większe i szeroka kadra jest po prostu niezbędna.
Niemniej jednak nie powinniście się chyba zbytnio obawiać innych zespołów, bo już chyba zdążyłyście udowodnić, że potraficie pokonać każdego.
- My nikogo się nie boimy, ale doceniamy klasę rywali. Teraz nie ma mowy o jakichkolwiek łatwych meczach, więc w każdym z nich musimy dać z siebie maksimum, by móc cieszyć się po końcowej syrenie. Zresztą bierzmy pod uwagę to, że wiele ekip dodatkowo koncentruje się na myśl o starciu z nami, bo za wszelką cenę chce się jak najlepiej pokazać na tle mistrza, więc na pewno nie ułatwia nam to drogi do celu. Wręcz przeciwnie, sprawia, że nawet niepozorna konfrontacja może być dla nas wyczerpująca, ponieważ przeciwnik podchodzi do meczu z nami jak do batalii o złoty medal. Tak jakby pozostałe spotkania się nie liczyły. Ale nie zmienia to faktu, że to my jesteśmy najlepsze i w tej kwestii nic nie ma prawa ulec zmianie. Każdego tygodnia musimy udowadniać swoją wyższość!
W trakcie środowego meczu mogłyście też liczyć na wsparcie ze strony kibiców, którzy w trudnych momentach pokazali, że są waszym szóstym zawodnikiem.
- Bez wątpienia bardzo nam pomogli i po tym spotkaniu jestem dla nich pełna podziwu. Pokazali, że są po prostu świetni i to stwierdzenie dotyczy przede wszystkim sektora najzagorzalszych fanów, którzy zasiadają zwykle w rogu hali. Przez cały czas trwania pojedynku głośno nas dopingują, co nie ukrywam, że jest dla nas zawodniczek ważne. Ja zresztą bardzo lubię taką atmosferę, więc jedyne o co mogę prosić to, aby takich fanów przychodziło jak najwięcej, bo tu we własnej hali musimy razem zwyciężać. Tym bardziej teraz, kiedy sezon zaczyna się na dobre rozkręcać.