Sokół do sobotniego meczu przystąpi z serią trzech zwycięstw. W tym sezonie tylko Rosie Radom udało się ograć zespół z Podkarpacia. Pozostałych pięciu przeciwników nie nawiązało nawet wyrównanej walki, a w ostatnim meczu Sportino Inowrocław zdołało rzucić na łańcuckim parkiecie tylko 46 oczek. To i tak o 6 więcej niż Sudety Jelenia Góra. - Do następnej kolejki, w ramach, której spotkamy się ze Spójnią podejdziemy w bardzo dobrych nastrojach. A to właśnie ta konfrontacja zadecyduje tak naprawdę o pozycji lidera - przyznał po ostatnim meczu trener, Dariusz Kaszowski ciesząc się jednocześnie z pracy, jaką wykonali jego Koszykarze.
W równie dobrych humorach do Łańcuta jadą gracze Spójni, która jest jedynym niepokonanym zespołem w lidze. Martwić może jedynie fakt, że Stargardzianie stracili pozycję lidera, lecz nikt w Zachodniopomorskim zespole nie skupia się teraz na tabeli. Wszyscy myślą raczej o osiąganiu dobrych rezultatów w każdym kolejnym meczu. Do tej pory podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza mieli sposób na drużyny z czołówki zaskakując je świetnym wejściem w mecz. - To się tak układa. Gra się jak przeciwnik pozwala. Po prostu tamte zespoły nie były agresywne i można było narzucić swój styl gry w ataku. Przez to było łatwiej w obronie - odpowiada zapytany o ten fakt Aleksandrowicz. - Od pierwszej minuty nastawiamy się na bardzo mocną, agresywną grę w obronie. To daje rezultaty. Nie zapominajmy jednak, że przeciwnicy, co raz więcej o nas wiedzą. Korzystają z nagrywanych płyt, analizują naszą grę i na pewno będzie nam się grało, co raz ciężej - słusznie zauważa koszykarz Spójni, Mariusz Wójcik.
Z SKK Siedlce i Rosą Radom stargardzianom udawało się dowieźć przewagę wypracowaną w pierwszej połowie. Nie zawsze jednak musi tak być, o czym świadczy ostatni mecz sobotnich oponentów, który odbył się w Stargardzie pod koniec ubiegłego sezonu. Mimo wysokiego prowadzenia gospodarzy Sokoły zdołały odwrócić losy spotkania i to oni mogli się cieszyć po końcowej syrenie z wygranej 74:68. Z resztą ogólny bilans dziesięciu pojedynków, które obie drużyny rozegrały w I lidze faworyta każe upatrywać właśnie w Sokole, który wygrywał siedmiokrotnie. Ostatni wyjazd do Łańcuta lepiej wspomina jednak Spójnia, która po wyniszczającym spotkaniu tryumfowała 51:49 sprawiając sporą niespodziankę.
Charakterystyczny dla obu drużyn jest zgrany kolektyw. Mimo, że w Spójni latem doszło do sporych zmian, a w Sokole praktycznie wszystko zostało po staremu. - Zdajemy sobie sprawę, że czekają nas ciężkie mecze na wyjeździe. Wszyscy wiemy, że Sokół Łańcut od wielu sezonów jest bardzo silnym zespołem. Trener Kaszowski potrafi tak skonstruować drużynę, że naprawdę ciężko się z nimi gra. Tym bardziej, że jedziemy do nich - chwali przeciwnika Wójcik. Goście najbardziej muszą obawiać się Macieja Klimy, który znajduje się w dobrej formie. Ostatnio wspierali go Tomasz Fortuna i Ireneusz Chromicz. Problemem Sokoła może być walka pod tablicami. Wszystko zależy od dyspozycji Marcela Wilczka, czołowego zbierającego ligi, który ostatnio jednak nie zagrał, co rzutowało na ten element. - Przegraliśmy zbiórki 31:40 i to jest pewną ujmą. W tym względzie widoczny był brak Marcela Wilczka, który zwykle okazuje się bardzo pomocny. Ale rezultat, jaki osiągnęliśmy świadczy o tym, że nawet mimo braku podstawowego zawodnika potrafimy zrekompensować jego nieobecność, co wobec prawidłowego funkcjonowania zespołu jest niezwykle ważne - twierdzi szkoleniowiec Sokoła.
Główna siła Spójni spoczywa na obwodzie, ale i podkoszowi, mimo, że dostarczają mniej punktów potrafią solidnie wykonać swoją robotę. Tym bardziej, że Spójnię wzmocnił ostatnio mierzący 218 cm Piotr Wojdyr. Największym zagrożeniem dla Sokoła był na razie Adam Parzych, który w dwóch ostatnich meczach z tą ekipą zdobył najwięcej punktów w Stargardzie aplikując 29 oczek. Również w tym sezonie Parzych jest statystycznym liderem swojej drużyny w tym elemencie. Skłonności do wykańczania akcji ma też rozgrywający, Tomasz Ochońko, który właściwie wpasował się w nową drużynę. Jak zawsze nieprzewidywalny jest też rezerwowy, Jarosław Kalinowski, który specjalizuje się w rzutach trzypunktowych, a mimo że ze skutecznością bywa różnie, to popularny "Kali" wie, kiedy o sobie przypomnieć. Przeciwko Sportino swój najlepszy mecz rozegrał za to Tomasz Stępień, który w tym sezonie jest solidnym punktem drużyny prowadzonej przez Tadeusza Aleksandrowicza.
Wobec podobnego stylu, jaki prezentują obie ekipy kluczowa będzie dyspozycja dnia oraz indywidualny potencjał poszczególnych koszykarzy. Niebagatelną rolę odegra też taktyka, jaką wybiorą obaj szkoleniowcy, którzy z pewnością dobrze odrobią lekcje z dotychczasowych gier swoich przeciwników. Fani, którzy udadzą się na sobotni mecz mogą liczyć na zacięty, wyrównany bój, lecz trudno przewidzieć, czy padnie granica stu punktów, której w ostatnim meczu na łańcuckiej hali obie ekipy nie zdołały przekroczyć. Jak dwutygodniowa przerwa wpłynie na gości? Czy zregenerowali oni siły, czy zostali wybici z rytmu i poniosą pierwszą porażkę z rozpędzonym Sokołem? A może jednak to brązowy medalista ubiegłych rozgrywek będzie musiał pożegnać się z pozycją lidera? Odpowiedź na te i wiele innych pytań poznamy w sobotę 5 listopada. Początek meczu o godz. 17:30.