Derby Mazowsza dla Znicza - relacja z meczu Rosa Radom - Znicz Basket Pruszków

W Radomiu miejscowa Rosa nie dała rady Zniczowi. Pruszkowianie zwyciężyli 103:91 w VII kolejce spotkań koszykarskiej I ligi. Zespół spod Warszawy rozstrzygnął na swoją korzyść emocjonujące derby Mazowsza dopiero po dogrywce. W regulaminowym czasie był remis 83:83.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkanie rozpoczęło się od efektownego bloku na Hubercie Radke, a następnie pruszkowianie przeprowadzili zabójczą kontrę, zakończoną rzutem z dystansu Adriana Sulińskiego. Na obu tablicach dominował Andrzej Misiewicz, zbierając wiele piłek i blokując rywali pod własnym koszem. Gdy w połowie premierowej kwarty, po rzucie "za trzy" pierwszego z wymienionych zawodników prowadzenie przyjezdnych wzrosło do trzynastu punktów (21:8), o czas poprosił trener radomian, Piotr Ignatowicz. Co prawda później jego podopieczni starali się zmniejszyć straty, lecz agresywna obrona na całym boisku i świetna skuteczność Znicza spowodowały to, że różnica jeszcze się powiększyła i po dziesięciu minutach wynosiła 14 "oczek".

Przez długi fragment drugiej części główną bolączką Rosy były rzuty osobiste. Gdyby gospodarze trafiali ich więcej, szybciej mogli "zbliżyć się" do przeciwników. Jak chociażby po niesportowym faulu na Arturze Donigiewiczu, gdy poszkodowany nie wykorzystał żadnej z dwóch szans. Wynik poprawił jednak Piotr Kardaś, rzucając celnie zza linii 6,75m. Zawodnicy zespołu spod Warszawy wchodzili w defensywę radomian jak w masło,czego skutkiem było aż 47 punktów uzyskanych przez Znicz tylko w pierwszej połowie - dużo przeciwko Rosie, znanej przecież przede wszystkim z kapitalnej gry w obronie. Podopieczni Piotra Ignatowicza i Marka Łukomskiego nie potrafili zniwelować straty do mniej niż dziesięciu "oczek". Impas przerwał dopiero Piotr Kardaś, na dwie minuty przed końcem tej kwarty powtarzając swój wyczyn sprzed kilku chwil. Goście wygrywali zaledwie 42:39, więc czas wziął Michał Spychała. Do szatni drużyny schodziły przy rezultacie 41:47.

Od początku drugiej połowy radomianie kontynuowali dobrą grę, zaś pruszkowianie nieco opadli z sił. Pogorszyła się ich skuteczność i doznali poważnego osłabienia, ponieważ już w szóstej minucie trzeciej kwarty boisko, z powodu popełnienia pięciu przewinień, opuścić musiał jeden z najlepszych koszykarzy w ekipie Znicza Basket, Andrzej Misiewicz. Goście zaczęli mylić się z linii rzutów osobistych, natomiast Rosa coraz lepiej je wykonywała. Po wolnym, wykorzystanym przez Huberta Radke, gospodarze doprowadzili do remisu 54:54. Ten sam zawodnik po chwili w bardzo widowiskowy sposób zablokował Marka Szumełdę-Krzyckiego. Wprawdzie po tej akcji radomianie jeszcze nie wyszli na pierwsze prowadzenie w tym meczu, ale po jednym z rzutów osobistych - tak. Dwukrotnie piłkę na połowie przyjezdnych przechwycił i ulokował w koszu Marcin Kosiński, co dało czteropunktową przewagę. Przed ostatnią odsłoną radomianie wygrywali 62:60.

Nadkomplet publiczności, gorąca atmosfera na trybunach i głośny doping, stworzony przez oba kluby kibica, wyraźnie podgrzewały atmosferę na parkiecie. Lepiej w takich okolicznościach spisywali się goście, którzy po wsadzie i osobistym w wykonaniu Grzegorza Malewskiego prowadzili ośmioma "oczkami" (70:62). Piotr Ignatowicz rotował szerokim i wyrównanym składem, aż w końcu znalazł "piątkę" na decydujące momenty pojedynku. Penetracja Emila Podkowińskiego pozwoliła powrócić do przewagi (71:70). Na niespełna dwie minuty przed końcową syreną trafił z dystansu Paweł Wiekiera, lecz tym samym odpowiedział Dominik Czubek (76:77). Dwa razy grę przerywał Piotr Ignatowicz, jednakże po dwóch rzutach wolnych, wykorzystanych przez Dominika Czubka, wydawało się, iż Znicz zakończy to starcie zwycięsko (76:80). Doświadczony zawodnik dołożył kolejne 2 punkty, ale radomianie nie zamierzali wcale się poddawać - "trójka" Pawła Wiekiery i wejście pod kosz Rafała Glapińskiego pozwoliły zmniejszyć straty do zaledwie jednego "oczka" - 81:82. Piotr Ignatowicz poprosił o przerwę, a jego podopieczni mistrzowsko rozegrali końcówkę - specjalnie faulowali słabo wykonującego rzuty wolne Łukasza Bonarka, który z czterech prób wykorzystał tylko jedną. Po chwili do remisu 83:83 doprowadził Michał Nikiel. Miał szansę przesądzić losy meczu, gdyż był zatrzymywany nieprzepisowo, ale spudłował.

Dogrywkę zdecydowanie lepiej rozpoczął Znicz, szybko uzyskując pięciopunktową przewagę. Gospodarze ponownie byli zmuszeni "gonić" rywali, ale ci nie dali zmniejszyć dystansu. Kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i celnie rzucali w najważniejszych momentach.

Rosa Radom - Znicz Basket Pruszków 91:103 ( 20:32, 21:15, 21:13, 21:23, d.8:20 )

Komentarze (0)