Podopieczni Midoraga Rajkovicia są w tej chwili w tabeli typowym średniakiem, a ich gra zależy często w ogromnym stopniu od dyspozycji dnia. Kiedy mówiąc koszykarskim żargonem "piłka im siedzi", zwłaszcza dotyczy to rzutów z dystansu, wygrywają wysoko i pewnie ze słabszymi ekipami (tak było w meczach z ŁKS-em i AZS Politechniką) czy potrafią utrzeć nosa czołowym ekipom na wyjeździe (tutaj za przykład może posłużyć ostatnie zwycięstwo z Treflem Sopot). Co do skuteczności zza łuku - w dwóch z trzech dotychczas wygranych spotkań Śląsk trafiał aż 51% takich rzutów (24 z 47). Wyjątkiem był mecz z Politechniką, udany pod każdym względem poza trójkami (wtedy tylko 5/25 w tym elemencie). Widać jednak zależność pomiędzy wynikiem końcowym wrocławian a egzekucją rzutów z daleka, bo w przegranych spotkaniach rzucili z dystansu celnie łącznie jedynie 31 razy.
Kolejnymi dwoma kluczowymi czynnikami wpływającymi na postawę Śląska jest dyspozycja Roberta Skibniewskiego i Aleksandara Mladenovicia. Dotychczas obaj prezentują się najrówniej i to od ich dobrej formy często zależą losy drużyny. Serb jest maszyną do zdobywania punktów pod koszem, a kilka manewrów ma wyuczonych po profesorsku, niezależnie od tego, przeciwko komu gra. Dlatego też właśnie on był najrówniejszym pod względem statystyk koszykarzem wrocławskiej drużyny. Natomiast nasz reprezentacyjny rozgrywający miewał słabsze występy, chociaż zdecydowanie więcej ma tych lepszych. W wygranych spotkaniach jego średnia asyst to aż 8,7! Powstrzymanie "Skiby" może być więc kluczem do pokonania Śląska.
Jak dotąd w wygranych meczach zawsze do zdobywania punktów, oprócz wyżej wymienionej dwójki, włączał się ktoś jeszcze. Najczęściej Qa'rraan Calhoun, który jest bardzo groźnym strzelcem z dytansu, o czym przekonano się już między innymi w Sopocie czy Tarnobrzegu. Ma jednak znaczne wahania formy i powinien ustabilizować swoją dyspozycję, a wtedy może nawet kandydować do Meczu Gwiazd. Swoje dni mieli też Akselis Vairogs czy nawet Paweł Buczak. Właśnie szeroki skład jest zaletą ekipy Rajkovicia i właściwie nigdy nie wiadomo, który gracz danego dnia będzie największym zagrożeniem.
Co do wieści z obozu wrocławian, do powrotu szykuje się powoli legenda tamtejszej koszykówki, Adam Wójcik. Wciąż nie możemy jednak potwierdzić, czy wystąpi w meczu przeciwko Czarnym Słupsk. Z kolei do dobrej dyspozycji wraca wreszcie Bartosz Bochno. Chwilowe wypadnięcie z rotacji chyba dobrze mu zrobiło, bo już w niedzielnym meczu z Treflem był bezbłędny zza łuku (3/3). Dlatego prawdopodobnie mniej będzie grał teraz młody Jakub Koelner.
Czarni Słupsk są przeciwieństwem gospodarzy pod wieloma względami. Przede wszystkim są drużyną bardzo stabilną. Dzięki temu, że większość zawodników prezentuje wyrównany poziom w każdym spotkaniu, goście przegrali do tej pory tylko raz. Poza tym znany dobrze wrocławskiej publiczności trener Dainius Adomaitis, kiedyś gwiazda Śląska, gra nieco węższą rotacją. Jego ekipa jest bardziej przewidywalna, bo wiadomo na kogo można liczyć. Wcale nie ułatwia to jednak zadania, bo rotacja ta jest bardzo bujna. Z polskich zawodników wyróżniają się kadrowy walczak Paweł Leończyk oraz doskonały obrońca, "plaster", Krzysztof Roszyk, który mimo to potrafi wygrywać mecze rzutami równo z syreną.
Jeżeli chodzi natomiast o siłę ofensywną tej drużyny, to o żadnych zaskoczeniach ani tajemnicach mowy tutaj nie ma. Na swoich barkach zespół ciągną Amerykanie Darnell Hinson oraz Stanley Burrell. Obaj mają nieco szalony, szybki styl gry, który może zamęczyć Śląsk, ale przyjemnie się ich ogląda. Łącznie notują średnio 29,3 punktu, co stanowi w każdym meczu prawie 37 proc. zdobyczy całej ekipy. Rzutami z dystansu wspiera ich jak zawsze Mantas Cesnauskis, a pod koszem liczyć mogą na Scotta Morrisona. Ze średnią 79,6 punktu na mecz słupszczanie mają jednak jak na razie najsłabszą ofensywę ligi.
W meczu we Wrocławiu nie zobaczymy w barwach Energi Czarnych Słupsk Zbigniewa Białka. Polski zawodnik był zmuszony przejść operację artroskopii kolana i przez to będzie wykluczony z gry przez około półtorej miesiąca.
Porównując sił obu zespołów wydaje się, że gospodarze będą mieli pod koszem przewagę w postaci niezawodnego Mladenovicia. Kluczowy dla losów meczu powinien być jednak obwód - czy Skibniewski poradzi sobie z duetem szalonych i atletycznych amerykanów? Czy Paul Graham da radę ich upilnować? Te pytania mogą rozstrzygnąć losy rywalizacji.