Pojedynek z Cras Basket Taranto dla Wiślaczek był pierwszym w Eurolidze od czasu pamiętnej porażki w Brnie, w związku z czym krakowianki za wszelką cenę chciały się zrehabilitować za tą wpadkę i już od pierwszych minut odważnie ruszyły do ataku. Wynik spotkania po udanej kontrze otworzyła Katarzyna Krężel, która na samym początku była niezwykle aktywna. Wtórować jej próbowała Milka Bjelica, ale środkowej rodem z Bałkanów trudno było się wstrzelić w kosz wobec licznej asysty obrońców rywala.
Włoszki natomiast, nie chciały dopuścić do tego, by gospodynie tak szybko zyskały przewagę i momentalnie odpowiedziały trafieniami Giorgii Sottany. Poczynania zawodniczek z Taranto pewnie nie miałyby dla polskiego teamu większego znaczenia, ale faworytki miejscowej publiczności grały coraz bardziej nieskutecznie i trudno było oczekiwać, by przyniosło im to jakiekolwiek pozytywne efekty. Na niespełna 4 minuty przed końcem kwarty, bowiem to podopieczne Roberto Richinniego prowadziły 10:6 i o dyspozycję Wisły można było mieć lekkie obawy. Wszystko dlatego, że Biała Gwiazda z racji zbyt chaotycznie wyprowadzanych ataków za nic nie mogła osiągnąć choćby minimalnej przewagi i przez parę chwil pozostawała w cieniu. Na szczęście dla niej, przyjezdne wkrótce również zaczęły popełniać błędy i sytuacja wróciła do normy. W dużej mierze było to zasługą Erin Phillips, która doskonale odnalazła się takich realiach i momentami była wręcz nie do zatrzymania. W końcówce "ćwiartki" dała jeszcze znać o sobie świeżo wprowadzona na boisko Ana Dabović. Reprezentantka Serbii niemal równo z syreną trafiła zza linii 6, 75 m. dzięki czemu to miejscowe po 10 minutach wygrywały 16:13.
Odważna postawa 22 letniej rozgrywającej wyraźnie udzieliła się pozostałym koszykarkom polskiego teamu. Po pierwszych minutach drugiej odsłony, bowiem to one bezsprzecznie były stroną wiodącą i dominowały niemal pod każdym względem. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że po kilku akcjach z ich strony wynik na tablicy świetlnej brzmiał 23:13, co w pełni zadowalało wszystkich związanych z małopolskim klubem. Gdy po chwili dwa "oczka" zdobyła jeszcze Milka Bjelica stało się jasne, że tego wieczoru trudno już będzie wybić Wiślaczki z uderzenia. Warto przy tym dodać, że krakowianki również o wiele skuteczniej broniły też dostępu do własnego kosza, przez co Włoszki nie miały zbyt wiele swobody przy oddawaniu rzutów. Na połowie przeciwnika natomiast, poczynaniami mistrzyń Polski nadal kierowała Dabović, która tego wieczoru ewidentnie dobrze wprowadziła się do gry i nie tylko notowała na swoim koncie kolejne punkty, ale też sprytnymi podaniami wyprowadzała koleżanki na czyste pozycje.
Chwilowe spowolnienie w szeregach podopiecznych trenera Jose Ignacio Hernandeza nastąpiło w drugiej połówce kwarty, kiedy to Cras Basket za sprawą Kia Vaughn zniwelował część strat. W odpowiednim momencie jednak na te wydarzenia zareagowała Phillips i to jej team pozostawał w bezpiecznym położeniu. Australijka popisując się dwoma efektownymi akcjami z rzędu dosadnie dała do zrozumienia, kto tego dnia bardziej zasługuje na zwycięstwo i można było mieć nadzieję, że Wisła jeszcze przed długą przerwą zdoła wypracować sobie większą przewagę. I tak, po celnym rzucie spod samego kosza wspomnianej już na wstępie Krężel, miejscowe wygrywały 40:31, wobec czego w zdecydowanie lepszych nastrojach mogły udać się na chwilowy odpoczynek.
Po zmianie stron, mimo że zawodniczki małopolskiego teamu próbowały jeszcze agresywniej bronić dostępu do własnego kosza, to jednak ich przewaga wcale się nie powiększyła. Wszystko dlatego, że w ofensywie Wiślaczki zbyt często pudłowały i w porównaniu do poprzedniej kwarty, nie miały już takiego polotu w grze. Włoszki, widząc, że przeciwnik jest cały czas w ich zasięgu zyskały większą pewność siebie i po raz kolejny rozpoczęły pościg. Zapędy ekipy z Taranto jednak, podobnie jak wcześniej legły w gruzach. Nie zmieniało to jednak faktu, że w tej części gry gospodynie popełniły zbyt wiele błędów i jeśli myślały o końcowym sukcesie, w decydującej batalii musiały zagrać zdecydowanie bardziej rozważnie, bo w innym przypadku mogłoby to mieć dla nich bardzo negatywne skutki.
Zawodniczki ekipy Mistrza Polski doskonale zdawały sobie z tego sprawę i na ostatnią kwartę wyszły o wiele bardziej skoncentrowane. Po punktach niezawodnej tego dnia Dabović, a także Nicole Powell krakowianki wygrywały już 54:43 i można było odnieść wrażenie, że już nic nie może im zabrać wygranej. Oczywiście koszykarki Cras Basket do końca ambitnie walczyły o swoje, ale lepszego od siebie po prostu nie mogły pokonać. O zwycięstwie Wisły na pół minuty przed końcem spotkania przesądziła Phillips popisując się akcją 2+1, która wzbudziła ogromną radość wśród całej publiczności.. Ostatecznie miejscowe wygrały 64: 58 i ponownie wysunęły się na pozycję lidera grupy C Euroligi.
Wisła Can-Pack Kraków - Cras Basket Taranto 64:58 (16:13, 24:18, 10:12, 14:15)
Wisła Can Pack: Milka Bjelica 16 (12 zb), Erin Phillips 13, Ana Dabovic 11, Nicole Powell 10, Petra Ujhelyi 6, Katarzyna Krężel 4, Paulina Pawlak 2, Joanna Czarnecka 2, Anke DeMondt 0.
Cras Basket: Kia Vaughn 20 (17 zb), Maria Pascalau 9, Simona Ballardini 9, Elodie Godin 6, Giorgia Sottana 6, Michelle Greco 5, Megan Mahoney 3, Sara Giauro 0, Valentina Siccardi 0, Angela Gianolla 0.