Arkadiusz Koniecki: Mamy nazwiska, ale nie mamy drużyny

Matizol Lider Pruszków przegrał kolejny mecz i ta informacja z pewnością nie jest dobra dla Arkadiusza Konieckiego, szkoleniowca zespołu. Team z Mazowsza miał w tym sezonie zrobić kolejny postęp, a dotychczasowe mecze zupełnie na to nie wskazują. W sobotę lepsze od pruszkowianek okazały się toruńskie Katarzynki.

Sobotnie spotkanie w hali Znicz w Pruszkowie było niesamowicie ważne tak dla Matizolu Lider Pruszków, jak i toruńskiej Energi. Oba zespoły były mocno zmotywowane do wygranej bo wiedziały, że kolejna porażka może oznaczać spore problemy w temacie rozstawienia przed rundą play off. Po 9. Kolejce w lepszych nastrojach z pewnością mogą być Katarzynki, które wygrały w Pruszkowie 56:47.

- Byliśmy cieniem zespołu i myślę, że w takich sytuacjach odpowiedzialność spada tylko na trenera, że zespół tak słabo się zaprezentował - powiedział po spotkaniu Arkadiusz Koniecki, szkoleniowiec pruszkowskiego zespołu. Jego team przegrał piąte spotkanie w tym sezonie i zajmuje obecnie ósme miejsce w ligowej tabeli. Pruszkowiankom nie udało się wygrać żadnego z meczów na szczycie, co przy dużych ambicjach właścicieli klubu z pewnością nie jest dobrze odbierane.

- Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć. Po prostu nie ma w naszej grze ani płynności, ani dobrej defensywy. Dodatkowo olbrzymie gapiostwo i duża liczba strat, co jest niestety naszą bolączką. Gdy dodamy do tego indolencję rzutową, nawet na linii rzutów wolnych, to nie może być dobrze - dodał Koniecki, który przy tak słabych wynikach może za chwilę zacząć martwić się o swoją posadę. Cierpliwość prezesa Pawła Kędzierskiego może się skończyć, bowiem ze strony klubu wszystkie warunki są jak najbardziej spełnione.

Co jest największym problemem Matizol Lidera? Brak zgrania? Kontuzja Laurie Koehn? - Być może mamy nazwiska, ale niestety nie mamy drużyny. Jak nie kontuzje to inne przyczyny powodują, że ten zespół praktycznie grał w tym meczu koszykówkę, jak gdyby po raz pierwszy się ze sobą spotkał na parkiecie - kończy szkoleniowiec piątej drużyny poprzedniego sezonu.

Największym problemem wydają się być jednak ciągłe zmiany kadrowe, bowiem niemal co tydzień do drużyny dołącza kolejna zawodniczka zagraniczna. Do Lidera kolejno przylatywały Ugo Oha, Charity Szczechowiak, a ostatnio Sydney Colson. Co łączy wszystkie te zawodniczki? Miały być solidnymi wzmocnieniami drużyny, a ich aktualna forma nie pozwala im nawet być solidnymi zmienniczkami. Inny problem przy pracy z nowymi zawodniczkami zauważa również Aleksandra Chomać, liderka pruszkowskiego teamu.

- Zawsze, jak ktoś dochodzi, to trzeba wracać do początku, czyli tłumaczyć zagrywki i zasady w obronie. Jest to trochę uciążliwe - mówi najlepsza koszykarka starcia z toruniankami, która zapisała na swoim koncie 14 punktów, 12 zbiórek, 3 bloki i 2 asysty.

W klubie z Mazowsza musi się coś zmienić, bowiem ligowa czołówka ucieka, a marzenia o pierwszej czwórce po rundzie zasadniczej można chyba odłożyć co najmniej o rok. Być może powrót do gry Koehn będzie zbawienny dla Matizolu Lider. Już w przyszłym tygodniu do Pruszkowa zawita bydgoskie Artego, a kolejna porażka może być dla włodarzy klubu nie do przyjęcia...

Komentarze (0)