Anwil Włocławek prowadził 92:90 na trzy sekundy do końca, gdy faulowany John Allen stawał na linii rzutów wolnych. Dwa celne osobiste prawdopodobnie rozstrzygnęłyby spotkanie na korzyść gości, ale Amerykanin trafił tylko raz, co oczywiście nie było dramatem - miejscowi potrzebowali celnej trójki by w ogóle doprowadzić do dogrywki. Wówczas swoją wielkość i niebywały talent udowodnił Przemysław Karnowski, który przymierzył z dystansu równo z syreną. Co ciekawe, była to pierwsza celna próba trzypunktowa koszykarza w sezonie.
- Byliśmy bardzo pewni siebie przed tym starciem. Sporo czasu poświęciliśmy na analizę gry Anwilu na DVD i trener dokładnie pokazał nam jakie są ich słabe strony. Wiedzieliśmy co zatem mamy robić, żeby to spotkanie wygrać: nieustannie podkręcać tempo meczu i grać bardzo ruchliwie w ataku. I choć mieliśmy sporo szczęścia, najważniejsze że wygraliśmy - opowiada o sobotnim starciu Nicchaeus Doaks, amerykański podkoszowy drużyny z Podkarpacia.
We wcześniejszych czterech spotkaniach Amerykanin ani razu nie przekroczył bariery 10 oczek, zdobywając w sumie tylko 22 punkty, i to jego skutecznej gry brakowało, by Siarka Jezioro mogła rozstrzygać spotkania na swoją korzyść. Niemniej już na początku meczu z Anwilem koszykarz pokazał, że w sobotę może być inaczej - szybko zdobył sześć oczek oraz zebrał kilka piłek i w kolejnych partiach pojedynku kontynuował dobrą grę. Ostatecznie trafił 8/9 rzutów za dwa, 4/6 za jeden, co dało 20 oczek, a także dołożył do tego 12 zbiórek. Warto dodać, że wszystkie cztery osobiste trafił w dogrywce, przesądzając o zwycięstwie swojej ekipy.
- Bardzo potrzebowaliśmy tych punktów. Gdy stanąłem na linii, od razu przypomniały mi się wcześniejsze dwa pudła, ale szybko odgoniłem te myśli i skoncentrowałem się na tym, by tym razem trafić i na szczęście zapanowałem nad swoimi emocjami. Cieszę się z tego, że w końcu się odblokowałem i pomogłem drużynie. Uważam, że zagrałem naprawdę dobrze - tłumaczy Doaks, dla którego było to pierwsze double-double w sezonie.
- Ten mecz był bardzo dziwny. Z jednej strony powinniśmy byli uniknąć tej całej nerwówki w końcówce, tej dogrywki, ale z drugiej strony Anwil to bardzo silny zespół. W pewnej chwili zmieniali tylko swoją defensywę i momentalnie odrabiali straty. I choć nie przestaliśmy wierzyć, że ten mecz możemy wygrać, zdarzały się takie sytuacje, w których wydawało się, że nie damy rady, bo Anwil jest na fali - tłumaczy cichy bohater Siarki Jezioro. Pierwszoplanowymi postaciami byli bowiem Josh Miller, który zdobył 29 punktów i wspomniany Karnowski, autor 27 oczek i celnej trójki.
- W tym momencie na parkiecie byli wszyscy, którzy potrafią celnie przymierzyć z daleka oraz Przemek, którego rolą miało być stawianie zasłon niższym graczom. Powiem szczerze, że trener nie rozrysował tej akcji na niego, ale gdy tylko otrzymał piłkę i widziałem, że ma trochę wolnego miejsca, czułem, że piłka wpadnie do kosza - dodaje Doaks.
Również i 24-letni Amerykanin był w tym meczu autorem bardzo ważnego trafienia. Przy stanie 42:41 dla gospodarzy, Doaks zdobył punkty z półdystansu, choć zegar wskazywał tylko 0,4 sekundy do końca meczu. Ta sytuacja stała się przedmiotem protestu, jaki po meczu złożyli przedstawiciele Anwilu. Pomimo próśb trenerów drużyny gości, sędziowie nie zdecydowali się bowiem na rozstrzygnięcie tej sytuacji po analizie wideo, a zrobili to w dokładnie analogicznym przypadku pod koniec spotkania (przy stanie 91:88 dla gości, rzutu w czasie 24 sekund nie oddał Corsley Edwards, ale piłkę zebrał i dobił Seid Hajrić), naginając przepisy regulaminu rozgrywek.
- To naprawdę ciężki temat. Z jednej strony wszyscy widzieliśmy, że gdy Corsley oddawał rzut, na zegarze nie pozostawała już żadna sekunda. Ale z drugiej wiem, że takie działanie nie było przepisowe. Generalnie uważam jednak, że błędna decyzja sędziów mogłaby wypaczyć losy meczu, dlatego lekkie nagięcie przepisów było w tamtym momencie wskazane - dzieli się swoją opinią podkoszowy Siarki Jezioro, dodając po chwili - Tamta akcja była dla nas bardzo ważna również psychologicznego punktu. Wtedy uwierzyliśmy, że nie wszystko jest stracone, a w dogrywce to byłem już pewien, że wygramy. Gdy trafialiśmy rzuty wolne, stało się jasne, że mecz jest nasz.