Teraz jestem lepszym zawodnikiem - rozmowa z Mihą Fonem - byłym koszykarzem Śląska Wrocław

Miha Fon był w przeszłości zawodnikiem Śląska Wrocław. Ten koszykarz nie odgrywał wprawdzie pierwszoplanowej roli we wrocławskim zespole, ale był ważnym ogniwem swojej polskiej drużyny. W rozmowie z naszym portalem Fon opowiada o dalszym przebiegu swojej kariery.

W tym artykule dowiesz się o:

Jarosław Galewski: Jak potoczyła się twoja kariera po wyjeździe z Polski?

Miha Fon: Na samym początku musiałem zmagać się z kontuzją. Miałem problemy z mięśniami. Występowałem wtedy we Włoszech w barwach takich klubów jak Imola czy Sorezzina. Później przeniosłem się na Ukrainę, gdzie zdobywałem punkty dla ekipy Krivoy Rog. Po roku gry w tym zespole postanowiłem przedłużyć kontrakt i występowałem w barwach tej ekipy przez kolejny sezon. Jeśli chodzi o Włochy, to grałem tam w drugiej lidze. W tej chwili, wraz z moim agentem, robię wszystko, żeby otrzymać włoskie obywatelstwo.

Czy sądzisz, że od czasu wyjazdu z Polski stałeś się lepszym zawodnikiem?

- Jestem pewny, że stałem się lepszym graczem. Z pewnością jestem znacznie bardziej doświadczonym koszykarzem. Poprawie uległy także moje umiejętności, nad którymi pracuję każdego lata z moim indywidualnym trenerem. Styl mojej gry uległ znaczącej zmianie. Myślę, że stałem się kompletnym koszykarzem. Na pewno posiadam większy potencjał ofensywny niż wcześniej. Poza tym warto powiedzieć, że teraz występuje na pozycji rozgrywającego.

Czego nauczyłeś się w Polsce?

- Jeśli chodzi o Polskę, to niczego specjalnego. Na pewno zdobyłem sporo wiedzy dzięki moim starszym kolegom klubowym i trenerze Urlepie. Można powiedzieć, że ten szkoleniowiec nauczył mnie bardzo wiele. Szkoda tylko, że później nie chciał ze mną współpracować. Z pewnością to, czego się od niego nauczyłem, zaprocentowało później, niekoniecznie w momencie, kiedy grałem w Polsce.

Jak wspominasz Wrocław?

- Wrocław kojarzy mi się z bardzo ciekawym miastem, które posiadało w tamtym czasie świetną drużynę. Tworzyliśmy zespół z prawdziwego zdarzania, zwłaszcza w momencie, kiedy był z nami Tim Kisner. To wszystko sprawia, że moje wspomnienia z tego okresu są bardzo pozytywne. Miałem naprawdę świetnych kolegów i dlatego świetnie wspominam ten okres.

Jak porównasz poziom polskiej ligi do rozgrywek w innych krajach?

- Poziom polskiej ligi cały czas się poprawia. Moim zdaniem jest to spowodowane działaniem klubów, które zatrudniają wysokiej klasy trenerów. Przykładem mogą być takie nazwiska jak Filipovski, Sagadin czy też Kurtinaitis. Jeśli chodzi o ligę włoską, w której grałem, to jest ona jedną z najsilniejszych w Europie. Poziom drugiej ligi włoskiej przypomina rozgrywki w Niemczech czy Grecji. Na pewno jest wyższy niż w Polsce. Jeśli chodzi natomiast o rozgrywki na Ukrainie, to można je porównać do Polski. Co roku w tej lidze pojawiają się większe pieniądze, a co za tym idzie nowi, lepsi zawodnicy.

Jakich graczy najbardziej pamiętasz z polskich parkietów?

- Przede wszystkim pamiętam wszystkich zawodników, którzy występowali we Wrocławiu. Powiem szczerze, że wiele o nich czytałem. Spędziliśmy razem bardzo wiele dobrych i złych chwil. To wszystko sprawia, że zawarte przyjaźnie mają wyjątkowy wymiar. Jeśli chodzi o najlepszych koszykarzy, to nie będę oryginalny. Kojarzę te najbardziej znane nazwiska jak Besok, Kelati czy Slanina.

Jak żyło ci się w Polsce?

- Kraj jak każdy inny. Powiem szczerze, że w zawód koszykarza wliczone są podróże. Z czasem zawodnik przyzwyczaja się do ciągłych zmian. Polskę wspominam bardzo pozytywnie. Ten kraj kojarzy mi się z wieloma pięknymi miastami i wspaniałymi dziewczynami. Moje odczucia są bardzo pozytywne. Zauważyłem, że w Słowenii standard życia jest wyższy. Życie w tym kraju jest na pewno łatwiejsze i przyjemniejsze. Ludzie są równie mili jak w Polsce, chociaż mam wrażenie, że Słoweńcy są bardziej otwarci dla obcokrajowców. Nic nie zmienia jednak faktu, że spotkałem w twoim kraju wiele świetnych osób, zwłaszcza we Wrocławiu!

Koszykówka jest związana z podróżowaniem. Jak sobie z tym radzisz?

- Powiem szczerze, że bardzo to lubię. Poznawanie nowych miejsc i ludzi daje mi wiele satysfakcji. Jest to dla mnie wielką przyjemnością nawet teraz, kiedy występuje w tej samej drużynie drugi sezon, ponieważ mamy w zespole nowych koszykarzy. To świetna sprawa. W ten sposób można zdobyć wiele doświadczenia, które procentuje w codziennym życiu, nie tylko w koszykówce.

Czy rodzina podróżuje z tobą?

- Nie, rodzina nie podróżuje ze mną do krajów, w których gram. Rozmawiamy ze sobą i widzimy się za pośrednictwem Skype`a. Czasami zdarza się, że najbliżsi przyjeżdżają do mnie z wizytą. Nie jest to jednak częsta sytuacja. Ma to miejsce raz na dziesięć miesięcy.

Jak to się stało, że Miha Fon został koszykarzem?

- Zacząłem grać w okresie szkolnym, ale wtedy traktowałem to jako hobby. Później byłem w tym znacznie lepszy i dlatego postanowiłem wybrać taką a nie inną drogę. Moja historia nie jest jakaś nadzwyczajna. Nigdy nie miałem ojca, który mógłby mnie mobilizować, tak jak w przypadku wielu innych zawodników. Z tego powodu było mi na pewno trudniej, ale nie narzekam.

Za co kochasz koszykówkę?

- To przede wszystkim świetna zabawa. Na początku koszykówka była dla mnie spędzaniem czasu z przyjaciółmi. Później to wszystko przerodziło się w grę i rywalizację. Kiedy uprawiasz jakąś dyscyplinę bez przerwy, to chcesz to robić jak najlepiej i odnosić zwycięstwa. To normalna sytuacja w codziennym życiu, w którym każdy bierze udział w pewnego rodzaju grze.

Gdyby nie koszykówka to...?

- Nic innego! Gdybym miał możliwość dokonania ponownego wyboru, to po raz kolejny zostałbym koszykarzem!

Komentarze (0)