Elmedin Omanic: Cieszę się z wygranej, bo CCC to zespół poza zasięgiem

Zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem 10. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy była przegrana drużyny CCC Polkowice w Toruniu z tamtejszą Energą. Dla Pomarańczowych była to pierwsza porażka w sezonie, z kolei dla Katarzynek wielkie odrodzenie po porażce z Widzewem. Po meczu szkoleniowiec zwycięskiej drużyny Elmedin Omanic przyznał, że CCC to jednak z tych drużyn, które generalnie są poza zasięgiem całej ligi, dlatego sukces jest ogromny.

- Drużyny Wisły Can Pack Kraków i CCC Polkowice to obecnie dwie najlepsze drużyny w Polsce. W mojej opinii są poza zasięgiem całej reszty, dlatego mocno cieszę się z wygranej nad CCC - mówi po meczu Elmedin Omanic, szkoleniowiec toruńskich Katarzynek. - Myślę, że w tym sezonie mistrzem Polski będzie właśnie jedna z tych dwóch drużyn, czyli Wisła lub CCC. Co do naszej drużyny to mam nadzieję, że uda się coś ugrać w fazie play off. Liga jest bardzo ciekawa i powtarzam, że drużyny z miejsc od czwartego do dziewiątego prezentują niezwykle wyrównany poziom, gdzie każdy może wygrać z każdym i nie wiadomo kto na jakiej pozycji skończy.

Wygrana nad Pomarańczowymi to wielki sukces nie tylko Omanicia, ale i całej toruńskiej drużyny. - Można powiedzieć, że drużyna spełniła wszystkie założenia, jakie były przed meczem. Tak jednak zawsze mówi się w momencie, kiedy zespół wygrał mecz - ocenia Omanic. - Osobiście zobaczyłem dużo meczów CCC z tego sezonu i najbardziej spodobała mi się taktyka drużyny ROW Rybnik, na której opieraliśmy również swoją. Kluczem do wygranej była zmienna defensywa i zespołowa gra. To powodu, dla którego wygraliśmy mecz. Rywalki miały również problem w postaci zmęczenia, bowiem dwa dni wcześniej grały ciężki euro ligowy mecz w Orenburgu, więc podróż zrobiła swoje.

Przeciwko CCC doskonale zagrała Jelena Maksimovic, ale więcej słów uznania powędrowało w kierunku Jazmine Sepulvedy, która rozegrała najlepsze zawody w barwach Energi, notując 21 punktów, 9 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty. Niewidoczna z kolei była Bridgette Mitchell, która na parkiecie Spożywczaka spędziła zaledwie 2 minuty. Co prawda nie były to złe minuty, ale w oczach trenera Omanicia nie zyskała już zaufania. Jako, że drużyna wygrała, można powiedzieć, że wybór był trafiony. Czy zatem sama zawodniczka nie jest już potrzebna drużynie Katarzynek?

- Czy Mitchell jest nam potrzebna? Zobaczymy jak się potoczy sytuacja. W sobotę rozkręciła się Sepulveda, o którą też wcześniej pytano, czy jest potrzebna naszej drużynie. Co do Mitchell to nie wiem, czy uda nam się ją utrzymać w drużynie, bo nie wiadomo jak będzie z pieniędzmi. Ja sam czekam na wypłaty, a gdyby niektórzy dowiedzieli się ile czasu już czekam, to by się zdziwili - kończy Omanic.

Czy zatem w Grodzie Kopernika jest aż tak źle z funduszami, że są obawy o pozostanie kluczowych zawodniczek? Patrząc jednak na to, ile ich przewinęło się już przez toruński zespół, to działacze Katarzynek muszą czuć się pewnie kontraktując kolejne zawodniczki zza oceanu, które nieraz w barwach Energi są w stanie rozegrać zaledwie jeden mecz - tak było w przypadku Jessici Dickson. A może za chwilę w Toruniu będzie trzeba poszukać nowego szkoleniowca, gdy ten upomni się o swoje zaległości lub otrzyma ofertę od stabilniejszego finansowo klubu, gdzie wypłaty będą na czas...

Komentarze (0)