Redakcja: Nowy Zarząd PZKosz objął władzę kilka miesięcy temu, a pierwsze efekty działań widać dopiero teraz - powstała nowa strona internetowa, system statystyczny, dokonano zmian personalnych w Związku, a PZKosz zaczyna otwierać się na dialog. Dlaczego musieliśmy czekać na to tak długo?
Grzegorz Bachański: W dużym stopniu wpłynął na to fakt, że wybory nowych władz odbyły się pod koniec stycznia, co sprawiło, że zmiana elementów strategii dla danego roku nie była już możliwa. Gdyby wybory miały miejsce na jesieni, wówczas moglibyśmy samodzielnie przygotować budżet i plan działania na kolejny rok.
Z jakimi wyzwaniami nowy Zarząd musiał się zmierzyć w pierwszej kolejności?
- Już w lutym, kiedy dopiero zaczęliśmy się organizować, okazało się, że problemy, których nie przewidywał ani prezes Ludwiczuk, ani my, spadły na nas z dużą siłą. Pierwszym z nich były mistrzostwa Europy seniorek 2011, zupełnie wówczas nieprzygotowane, a ich organizacja groziła nam destabilizacją finansową. Druga kwestia to młodzieżowe mistrzostwa Europy. Dopiero w lutym dowiedzieliśmy się, że Polska ma je organizować. W związku z tym, w ekspresowym tempie, trzeba było przygotowywać zarówno budżet jak i miejsce ich rozegrania. Trzecia sprawa dotyczyła reprezentacji mężczyzn. Tak się złożyło, że 30 stycznia, czyli dzień po wyborach, odbyło się losowanie i znaleźliśmy się w bardzo trudnej grupie, choć atrakcyjnej wizerunkowo. Z jednej strony był to bardzo niekorzystny czas, a z drugiej wielkie problemy do rozwiązania. Wszystkim naszym działaniom przyświecał więc nadrzędny cel, by uratować te duże imprezy. Inne sprawy, dotyczące przede wszystkim ruszenia z nowymi projektami, zostały przesunięte na dalszy plan.
W jakim kierunku podąża obecnie PZKosz? Jakie stawia sobie cele?
- PZKosz jak zawsze chce realizować cele statutowe, wśród których nadrzędną ideą jest popularyzacja i rozwój koszykówki, tworzenie i udostępnianie instrumentarium niezbędnego do jej rozbudowywania. Celem popularyzacji dyscypliny organizujemy wspólnie z Ministerstwem Sportu Orlik Basketmanię oraz Mistrzostwa Polski w Koszykówce Ulicznej 3x3. To są imprezy, które chcemy w kolejnych latach rozwijać i na bazie których zwiększać popularność tego sportu. Wprowadziliśmy też pewnego rodzaju ład w spółkach zajmujących się rozgrywkami, zmierzając do tego, żeby dwa produkty (koszykówka profesjonalna i młodzieżowa) współgrały ze sobą. Mamy również bardzo dobre relacje z prezesami klubów, o czym świadczy wprowadzenie ligi kontraktowej, która jest połączeniem interesów koszykówki profesjonalnej i promocji tego, za co odpowiada PZKosz, czyli młodzieżowej. Wspólnie z Marcinem Widomskim oraz Jackiem Jakubowskim bardzo dużo czasu poświęciliśmy na ułożenie stosunków w lidze zawodowej. Naprawiamy błędy popełnione w poprzednich latach, polegające na budowaniu złych relacji na linii Rada Nadzorcza - Zarząd spółki, nieprzyjmowaniu budżetów, wycinaniu programów marketingowych, PR (spółka do zeszłego roku nie miała profesjonalnego działu marketingu). W tej chwili zostało to już zmienione. Budżet na działania marketingowe zatwierdzono w czerwcu, umowę z Tauronem przedłużono na korzystniejszych warunkach i widać, że będą to dobre lata Tauron Basket Ligi.
Jakich zmian wymaga jeszcze struktura PZKosza a jakie już zostały wprowadzone?
- Restrukturyzacja PZKosz trwa od pierwszego dnia po wyborach. Dotyczy spraw personalnych, zadaniowości i struktury biura, ale także podmiotów pracujących w ramach struktury PZKosz, czyli nie tylko Związku, ale także dwóch szkół niepublicznych, których właścicielem jest PZKosz. Planujemy w ciągu 2-3 lat dopasować strukturę PZKosz do realnych potrzeb środowiska koszykarskiego. Chcemy to osiągnąć, mając na uwadze właściwe oszacowanie i urealnienie kosztów. Pracujemy obecnie nad tym, aby znaczącą większość kosztów funkcjonowania szkół mistrzostwa sportowego została przeniesiona na jednostki samorządu terytorialnego, tak jak ma to miejsce w Łomiankach. Sam mechanizm urealniania kosztów najlepiej było widać na przykładzie EuroBasketu kobiet i tego jak przygotowaliśmy te mistrzostwa. Koszty mistrzostw Europy ponieśliśmy ponad trzykrotnie mniejsze niż w przypadku EuroBasketu męskiego i dwa razy mniejsze niż były zakładane jeszcze w styczniu - wydaje mi się, że bardzo je urealniliśmy, dzięki czemu Związek nie zbankrutował.
Jak ocenia Pan dotychczasową promocję lig koszykarskich w Polsce?
- Dziesięć lat temu wprowadzono w męskiej koszykówce formułę OPEN, bo stwierdzono, że liga się sama wybroni. Po kilku latach trzeba było się z tego wycofać. Uważam, że w europejskich i polskich warunkach czynnikiem podstawowym w promocji ligi jest aspekt narodowościowy, czyli gra rodzimych graczy. Promocja ligi profesjonalnej musi uwzględniać ściąganie zagranicznych graczy oraz udział w lidze polskiego narybku koszykarskiego. Chciałbym, żeby gwiazdami naszej ligi byli zawodnicy polscy, tacy jak Łukasz Koszarek, Dardan Berisha, Paweł Leończyk czy też ta młodzież, która za kilka lat zajmie czołowe miejsce w lidze i reprezentacji. Trzeba też pamiętać, że wyniki reprezentacji będą w znacznym stopniu budowały wartość i format ligi. Promocja ligi kontraktowej odbywa się obecnie za pośrednictwem telewizji TVP Sport, stron internetowych, w ramach współdziałania z mediami, wykorzystywania technologii internetowych, a także w tradycyjny sposób, poprzez bilboardy, telewizję i radio. Niezwykle ważne jest dla nas również ułożenie sobie dobrych relacji z telewizją, przesył sygnału telewizyjnego i internetowego.
Czy zatem planowane są rozwiązania promujące polskich zawodników?
- PLK zbudowała obecnie bardzo dobre instrumentarium, w jej regulaminach zapisano, że będziemy promować kluby korzystające z polskich zawodników. Przewidziane są nagrody dla klubów grających juniorami, Polakami. To jest sprawa najważniejsza. Jest zgoda środowiska męskiego, żeby na boisku występowało dwóch polskich zawodników, co przyczynia się do coraz większego dopływu młodych koszykarzy z Polski. Przy tej ilości gier na dłuższą metę lepiej poradzą sobie zespoły, które mają więcej Polaków, bo w układzie rotacji co trzy dni będzie decydować ławka. Chodzi o to, żeby młodzież grała w klubach. Obecnie widać, że to naprawdę działa, a mamy za sobą dopiero część pierwszej fazy rozgrywek.
Czy powstała spójna strategia marketingowa służąca promocji dyscypliny, jej "umasowieniu" i zwiększeniu obecności w mediach?
- Jeśli chodzi o marketing, to ruszyliśmy z tym od września. Zmieniliśmy stronę PZKosz i nawiązujemy komunikację ze społeczeństwem na szerszą skalę. Dyrektorem połączonych struktur marketingowych PZKosz i PLK został Pan Łukasz Łazarewicz. On też przedstawił strategię marketingową dla PZKosz. Będziemy wykorzystywać prostotę i powszechność koszykówki, to czego nie ma żadna inna dyscyplina zespołowa. W koszykówkę można grać jeden na jeden i w każdej innej konfiguracji. Koszykówka doskonale wpisuje się w subkulturę młodzieżową, z koszykówką kojarzą się pewne tendencje muzyczne, hip-hop, rap, elementy subkulturowe związane z ubiorem i chcemy to akcentować. Głównym nurtem będzie rozwój koszykówki 3x3. Władzom międzynarodowym bardzo spodobało się to, że w zasadzie z niczego stworzyliśmy te szybkie mistrzostwa Polski w koszykówce 3x3. W przyszłym roku będziemy to kontynuować, zarówno w zakresie mistrzostw Polski oraz innych rozwiązań, w tym także turniejów, a z czasem może powstanie nawet liga koszykówki 3x3. FIBA chce, żeby to była oddzielna dyscyplina. Może dojdzie też do tego, że, podobnie jak w siatkówce, będzie specjalizacja zawodnicza w tej dyscyplinie. Koszykówka uliczna dobrze zagospodaruje aspekt społeczny dyscypliny. Ta droga rozwoju dyscypliny otwiera wiele nowych możliwości i stanowi dopełnienie koszykówki profesjonalnej. Naszym celem jest też zaakcentowanie mocnej obecności w internecie, bo to on stanowi przyszłość.
W jaki sposób PZKosz będzie angażował społeczeństwo w rozwój koszykówki czy przewidziane są już konkretne działania?
- PZKosz podobnie jak cała struktura FIBA stawia na rozwój koszykówki 3x3 jako narzędzia angażującego społeczeństwo. Mówiłem już o tym uprzednio, ale chciałbym nadmienić, że koszykówka uliczna powoli będzie profesjonalizowana i mocno promowana na całym świecie. My już odnieśliśmy małe sukcesy w tym przedmiocie. Mam na myśli stworzenie Mistrzostw Polski w koszykówce 3x3. Ponadto PZKosz dysponuje również innym narzędziem promocji koszykówki i jej ciągłego rozwoju. Jest nim ministerialny program Orlik Basketmania. Działania związane z tym turniejem prowadziliśmy już przed EuroBasketem Kobiet, a nagrodami dla zwycięzców były bilety na finałowe mecze w Mistrzostwach Europy Kobiet i wyjazdy do wybranych ośrodków COS. Turniej zorganizował PZKosz na zlecenie Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz przy współudziale spółki Tauron Polska Energia. Mogły wziąć w nim udział pięcioosobowe ekipy posiadające trenera, a sam turniej cieszył się dość dużym zainteresowaniem jak na początek tego rodzaju działań. Orlik Basketmania będzie wciąż rozwijana i to ona jest tym pierwszym kontaktem społeczeństwa z koszykówką. Narzędziem dostępnym dla każdego, tak jak same Orliki.
Czy prowadzone są działania mające na celu poprawienie procesu szkoleniowego zawodników i zawodniczek, trenerów i sędziów? Jakie?
- Oczywiście. W PZKosz rozpoczęto cały proces restrukturyzacji struktur i biur. Powołaliśmy osoby na stanowiska dyrektorów do spraw sportu, sędziów, szkolenia. To jest dopiero początek długiej drogi, która jest przed nimi. Mamy jasno określone cele, które będziemy stopniowo realizować. W sporcie nie można podejmować pochopnych i nieprzemyślanych decyzji, więc potrzeba czasu, aby zrealizować strategię mającą na celu poprawę procesów rozwojowych w koszykówce.
Na litewskim Eurobaskecie polska reprezentacja zaprezentowała się lepiej niż zakładano przed jego rozpoczęciem. Wiemy, że PZKosz zdecydował się na kontynuację pracy z Pipanem, a czy dojdzie do jakichś zmian w sztabie szkoleniowym przed kwalifikacjami do Eurobasketu 2013?
- Przygotowując się do wyborów, cały czas zastanawiałem się dlaczego naszej kadrze nie idzie. Proszę zauważyć, że przez ostatnie cztery lata po każdym nieudanym występie zmienialiśmy trenerów; Urlep, Katzurin, Griszczuk. Dlatego trzeba było zdiagnozować problem. Zaczęliśmy od zawodników. Zawodnicy powiedzieli, że mają dość wiecznej karuzeli. Co roku przyjeżdżali i był inny trener, inne wymagania, nie można było się przyzwyczaić. Najważniejsze, aby zawodnicy mieli poczucie, że zgrupowania kadry to prawdziwy dom. Coś, do czego po ciężkim czy lżejszym sezonie wraca się z radością. Zawodnik powinien znać trenera, terapeutów, masażystów. Dlatego wspólnie z Walterem Jeklinem, dyrektorem reprezentacji, uznaliśmy że trzeba to uporządkować. Chodziło nam o to, by znaleźć trenera na minimum trzy lata i zbudować atmosferę wokół kadry. Nie chodziło o pogoń za wynikiem. Kadry nie buduje się z dnia na dzień, jest ona efektem pewnej wizji . Jeśli istnieje filozofia budowania kadry Polski, a istnieje, to trzeba ją spokojnie realizować. Kadra to żywy organizm, gdzie ważnym jest ułożenie wzajemnych relacji, gdzie dobro grupy jest ważniejsze od zdania jednostki, gdzie obowiązuję credo "wszyscy za jednego jeden za wszystkich", gdzie dumnym jest się z reprezentowania swojej ojczyzny. To są wartości ważne dla Kadry i tak właśnie postanowiliśmy działać. Po raz pierwszy ktoś inaczej spojrzał na kadrę i zbudował inne relacje. O czym mówią specjaliści po obejrzeniu naszych dobrych meczów z Hiszpanią czy Turcją, czy też tego gorszego, choć wygranego z Portugalią? To, że tam była drużyna, zawodnicy chcieli grać, mieli mentalność zwycięzców. To ujęło ludzi. Ja to chcę kontynuować. Pierwsze wyniki pozwalają stwierdzić, że to ma sens. Reprezentanci Polski po mistrzostwach na Litwie są obecnie jednymi z najlepszych graczy w PLK i to jest bardzo ważne. Pamuła, Berisha, Koszarek i inni. Chcę ten kierunek utrzymać.
Dlaczego PLK musi obecnie ponosić wyższe koszty prowadzenia rozgrywek, wpłacając do PZKosz między innymi kwotę 700 000 zł zamiast 200 000 zł jak miało to miejsce do tej pory? Z czego wynikają te koszty?
- Opłaty za prowadzenie rozgrywek są określone procentowo, nie zaś kwotowo. Gdyby w chwili obecnej zarządzał PZKoszem stary zarząd, ta kwota wynosiłaby tyle samo, co obecnie. Pamiętajmy, że te koszty przeznaczane są przede wszystkim na cele promocji i popularyzacji koszykówki oraz - co ważne - dofinansowanie Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Cetniewie, która ma wychowywać naszych przyszłych mistrzów, czyli de facto tworzyć w przyszłości reprezentację Polski. Występy kadry budują format ligi i jest to oczywiste w każdej dyscyplinie sportu.
Przez wiele lat za PZKoszem ciągną się długi. Czy jest pomysł lub strategia pozbycia się długu?
- Długi to obecnie zmora nie tylko związków sportowych, ale - jak widać - prawie wszystkich państw w Europie. Związki sportowe są niestety stowarzyszeniami i generalnie, nie posiadają zdolności kredytowej, a żeby rozwijać sport, trzeba w niego inwestować, jak w każdą dziedzinę gospodarki. Stąd związki sportowe, siląc się na ciekawe inwestycje, popadają w długi, gdyż często (prawie zawsze) inwestycja nie jest kredytowana, tylko odbywa się na zasadzie, że "ministerstwo coś da a sponsor dorzuci". Następnie - tak jak w życiu - ministerstwo nie dorzuci tyle ile trzeba, sponsor też obetnie środki, a związek zostaje z poniesionymi kosztami. Przykład chociażby Polskiego Związku Kolarskiego i inwestycji w słynny tor kolarski w Pruszkowie. Albo sytuacja z naszymi ME 2011, gdy miasto Łódź nagle stwierdziło, że nie da tylu pieniędzy na ile umawiało się z Prezesem Ludwiczukiem i zabrało spółce organizującej mistrzostwa z dnia na dzień 4,5 mln zł. Współczesny sport jest kosztowny i wymaga ogromnych nakładów finansowych, a w okresie trwającego kryzysu finansowego na świecie podmioty gospodarcze również mają ograniczone budżety reklamowe i sponsorskie. W chwili obecnej pracujemy nad założeniami budżetowymi na lata 2012-2014 i w połączeniu z redukcją rozdmuchanych kosztów, ugodami z wierzycielami dotyczącymi ME, powinniśmy szybko osiągnąć satysfakcjonujący nas poziom stabilizacji finansowej.
Wkrótce rozpoczną się eliminacje do Eurobasketu 2013. Czy podjęto już decyzję o powołaniu trenera dla reprezentacji Polski koszykarek?
- Trenera kadry nie powołuje się z dnia na dzień. Tu kierujemy się podobną intencją jak w przypadku męskiej kadry i chcemy powołać na to stanowisko najlepszego kandydata z Polski lub z zagranicy. Rozważamy różne opcje. Dla nas najważniejszym jest to, żeby trenerem koszykarek został ktoś, kto zna polską ligę i zawodniczki.
Jakich systemowych rozwiązań można spodziewać się w celu poprawienia wyników naszej żeńskiej reprezentacji?
- Pierwszym krokiem musi być umożliwienie zawodniczkom ciągłego rozwoju i jak największej ilości minut spędzanych na parkiecie w otoczeniu doświadczonych i uznanych na świecie koszykarek. Mamy uzdolnioną młodzież, czego dowiódł występ reprezentacji młodzieżowej w Serbii pod wodzą trener Jabłońskiej. Zdobyliśmy tam medal, którego nikt się nie spodziewał, a zawodniczki z tej reprezentacji spędzają coraz więcej czasu na ekstraklasowych parkietach. Przypatrzmy się chociażby Magdalenie Ziętarze, która należy do liderek euroligowego zespołu Lotos Gdynia. A przez ekspertów europejskiej koszykówki uznawana jest za wschodzącą gwiazdę koszykówki.
Czy jest już pomysł na promocję żeńskiej koszykówki?
- Promocja żeńskiej koszykówki nie powinna różnić się od innych rodzajów promocji. Musimy skupić się na popularyzacji dyscypliny. Promocja żeńskiej koszykówki była również przedmiotem rozważań spotkania roboczego FIBA w Genewie, na którym byłem ostatnio. Doszliśmy do wniosku, że strategia FIBA do 2030 roku musi uwzględniać nie tylko takie elementy jak umasowienie koszykówki, ale jednocześnie wypracować system, który pozwoli dyscyplinie powrócić na szczyt.