Udany debiut
Gospodarze odnieśli zasłużone i spodziewane zwycięstwo. Debiut trenera Mariusza Karola przed radomskimi kibicami wypadł więc bardzo okazale. Wygrana różnicą trzydziestu pięciu punktów nie pozostawiła złudzeń kto był lepszy. - Spotkały się drużyny z innej planety - nie miał wątpliwości Jarosław Wilusz, kapitan Sudetów. Wtórował mu trener jeleniogórzan, Ireneusz Taraszkiewicz. - W pierwszej połowie daliście nam pograć, później było ciężko - przyznał.
Sudety miały duży problem
Słabą postawę przyjezdnych po części usprawiedliwia fakt, iż musieli radzić sobie w mocno "okrojonym" składzie. Do meczu przystąpili bowiem bez kontuzjowanych Przemysława Hajnsza, Karola Wojciula i Artura Kijanowskiego, a na domiar złego w trakcie spotkania urazu nosa nabawił się Marek Kołtun, co wykluczyło go z gry do ostatniej syreny. - Nie mamy zawodników, którzy mogliby coś wnieść do gry - mówił szkoleniowiec gości. Fakt, iż ekipa z Jeleniej Góry będzie pauzować w najbliższej, piętnastej kolejce, na pewno jest jej "na rękę". Zawodnicy mają czas na podleczenie dolegliwości.
Pochwał nie było końca
Opiekun Sudetów nie szczędził pochwał pod adresem swojego konkurenta. - Widać było w drugiej połowie bardzo dobrą obronę Rosy, a to z pewnością zasługa trenera Karola - podkreślał Ireneusz Taraszkiewicz. Mariusz Karol dziękował za miłe słowa pod swoim adresem. - Przyjemnie jest słuchać pochwał o tym, że drużyna gra dobrze w obronie - rozpoczął. Nie popadał jednak w hurraoptymizm. - Początek meczu był nerwowy. Po rozmowie w szatni zawodnicy weszli w swój rytm - zdradzał "tajemnicę" poprawy gry swoich koszykarzy. Szkoleniowiec radomian był zadowolony zwłaszcza z postawy dwóch zawodników. - Dziś graliśmy całą "dziesiątką", bo taka była potrzeba. Cieszę się z dobrej gry Kosińskiego i Pisarczyka.
Paweł Wiekiera obiecuje więcej wygranych
Mariusz Karol zdaje sobie sprawę, że pomimo bardzo wysokiej wygranej w ostatnim pojedynku, jego podopieczni są jeszcze dalecy od optymalnej formy i to dopiero początek drogi, która ma doprowadzić Rosę do ponownego włączenia się do walki o czołowe lokaty. Jak już wcześniej przewidywał, prawdziwym "sprawdzianem" będzie dla niego starcie w Siedlcach, już w najbliższą niedzielę. Optymistycznie do tego spotkania nastawiony jest Paweł Wiekiera, który obiecuje, że jego drużyna wróci do poziomu, do jakiego przyzwyczaiła swoich fanów. - Chciałbym, aby kibice mieli więcej satysfakcji z naszej gry, a w styczniu będzie dużo więcej zwycięstw - zakończył.