Do Włocławka jedziemy po zwycięstwo - rozmowa z Krzysztofem Roszykiem, skrzydłowym Energi Czarnych Słupsk

- Anwil jest u siebie mocny, szanujemy ten zespół, ma wartościowych zawodników, ale jedziemy do jego hali po zwycięstwo - mówi przed rewanżowym meczem Anwilu Włocławek z Energą Czarnymi Słupsk skrzydłowy gości Krzysztof Roszyk.

Jacek Seklecki: Jesteście liderem tabeli TBL, ale właśnie z Anwilem przegraliście jedno ze spotkań. Włocławianie byli wtedy stroną dominującą w Hali Gryfia. Co o tym zadecydowało?

Krzysztof Roszyk: Zagraliśmy wtedy bardzo słaby mecz. Przez całe spotkanie nie realizowaliśmy przedmeczowych założeń taktycznych, które zaplanowaliśmy sobie przed tamtą rywalizacją, zarówno po stronie obrony, jak i ataku. Właściwie to głównie zaważyło o tym, że nie wygraliśmy z Anwilem.

Nie pomogła wam także strata swojego lidera - Stanley'a Burrella.

- Na pewno tak. Wiele czynników złożyło się na naszą porażkę w pierwszej rundzie przeciwko ekipie z Włocławka. Brak w decydujących momentach Stanley'a Burrella był jednym z nich.

Jak uniknąć podobnych błędów we Włocławku i co zrobić aby zwyciężyć? Jesteście liderem tabeli, więc zapewne wielu stawia was w roli faworyta.

- To są tylko spekulacje. Tym kto jest faworytem, a kto nie zajmują się głównie dziennikarze, natomiast my tak tego nie odczuwamy. Naszym zadaniem jest dobre przygotowanie się do spotkania we Włocławku. Mam nadzieję, że tym razem udam nam się zrealizować wszystkie założenia taktyczne, co bez wątpienia powinno pomóc nam zwyciężyć. Niemniej jednak nie będzie to łatwy mecz. Anwil jest u siebie mocny, szanujemy ten zespół, ma wartościowych zawodników, ale jedziemy do jego hali po zwycięstwo.

Z drużyn z czołówki wygraliście już z PGE Turowem i Treflem. Przegraliście natomiast ze Śląskiem i Zastalem. Kwestia dodatkowej motywacji? Z faworytami gra wam się dużo lepiej.

- To już nie mi oceniać. Czasami popełnia się więcej błędów w meczu, czasami mniej. Innym razem to przeciwnik się zagubi lub przeciwnie - ze zdwojoną siłą wykorzysta Twoje zawahanie. W tych spotkaniach było zapewne podobnie, co jednak nie zmienia faktu, że w każdym meczu gramy do końca, w każdym jesteśmy zaangażowani w grę.

Anwil dokonał pewnych roszad w składzie i sprowadził znanych z Trefla Lawrence'a Kinnarda i Lorinzy Harringtona. Będą ważnymi postaciami w drużynie? Mogą pomóc Anwilowi?

- Na pewno tak. Skoro znaleźli się w drużynie Anwilu to już sam ten fakt pozwala kategoryzować ich jako wartościowych koszykarzy. Obaj pokazali już to w zeszłym sezonie w barwach Trefla. We Włocławku to dostrzeżono i zrobiono wszystko, aby tym razem mieć tych zawodników po swojej stronie.

Gdzie dostrzega Pan przewagi swojej drużyny w konfrontacji z Anwilem? W jakim elemencie jesteście lepsi?

- Nie chciałbym mówić o takich rzeczach. To są nasze wewnętrzne sprawy, które będą miały nam pomóc w czwartkowym meczu. Anwil to wartościowy zespół, ma wielu dobrych koszykarzy i na pewno będzie to bardzo wyrównane spotkanie.

To może w jakim elemencie według Pana Anwil jest najsilniejszy?

- Mecz meczowi nie jest równy, dlatego jednego razu to zawodnik obwodowy może być kluczem do wygranej, innym razem podkoszowy. Podobnie jest w Anwilu. W każdym spotkaniu kluczowy może być inny koszykarz i tego nie da się przewidzieć. Będziemy maksymalnie przygotowani pod każdego rywala, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną.

Gracie teraz z Anwilem i Treflem. To kluczowe mecze w walce o czołowe miejsca po sezonie zasadniczym?

- Do końca sezonu zasadniczego każdy mecz jest bardzo ważny, czy to z czołówką tabeli, czy z drużynami z dołu. Nie wolno po drodze gubić cennych punktów, które później mogą mieć decydujące znaczenie. Każda porażka boli później podwójnie, tym bardziej, że w czołówce jest bardzo ciasno i rywale nie próżnują.

Komentarze (0)