Berisha Świętym Mikołajem - relacja meczu Anwil Włocłąwek - Energa Czarni Słupsk

Do 32. minuty spotkania wszystko wskazywało na to, że zwycięzcą czwartkowego starcia będzie Energa Czarni Słupsk. Podopieczni Dainiusa Adomaitisa grali zespołowo i z pomysłem, ale czwartą kwartę koncertowo rozegrali włocławianie, a przede wszystkim Dardan Berisha i dzięki temu Anwil wygrał 93:87, sprawiając tym samym sobie i swoim kibicom świąteczny prezent najlepszy z możliwych.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Dwa celne rzuty za trzy punkty Darnella Hinsona zaraz na samym początku spotkania pokazały, że Energa Czarni przyjechali tutaj po zwycięstwo, które umocni ich na pozycji lidera. I choć koszykarze z Włocławka szukali różnych rozwiązań i w ataku, i w obronie, nie byli w stanie przeciwstawić się skutecznie i szybko grającemu zespołowi gości. Do przerwy podopieczni Dainiusa Adomaitisa wygrywali 48:45, a po trzech kwartach - 69:65.

Miejscowi największe problemy mieli z dwoma amerykańskimi obrońcami słupszczan. Poza Hinsonem bowiem, bardzo dobre spotkanie od pierwszej minuty rozgrywał Stanley Burrell. Do przerwy rozgrywający Energi Czarnych zdobył 12 punktów i rozdał pięć asyst i to głównie dzięki jego efektywności przyjezdni prowadzili. Tym większa była wartość tych punktów, gdyż po dwudziestu minutach po trzy faule mieli na swoim koncie dwaj środkowi: Scott Morrison i David Weaver.

Paradoksalnie jednak, dobra gra Burrella i Hinsona stała się problemem przyjezdnych po zmianie stron. W momencie gdy Anwil szukał nowych rozwiązań w ataku, rywale cały czas opierali swój atak o indywidualne akcje amerykańskiego duetu, a to była bardzo krótkowzroczna taktyka. - Przez cały mecz goniliśmy wynik, Czarni ciągle prowadzili kilkoma punktami, ale w drugiej połowie udało się przełamać rywala i na to złożyło się kilka detali - powiedział trener włocławian, Emir Mutapcić, mając na myśli grę trzech zmienników: Lorinzy Harringona, Dardana Berishę i Bartłomieja Wołoszyna.

Co prawda celnej trójce Pawła Kikowskiego w 29. minucie spotkania goście prowadzili jeszcze 69:61, zaś gdy atomowym wsadem popisał się Morrison było 71:68, w magazynki Czarnych pozostało niewiele naboi. Tymczasem swój, nomen omen, karabin przeładował natomiast wspomniany Berisha, który w czwartej kwarcie trafił trzykrotnie z dystansu, siedem punktów w krótkim odstępie dodał Wołoszyn i Anwil wyszedł na prowadzenie 83:77, a po chwili 88:79.

- Całe szczęście mecz trwa 40 minut. W drugiej połowie wyszliśmy na parkiet jeszcze bardziej skoncentrowani i odwaliliśmy kawał dobrej roboty. My nigdy się nie poddajemy, bo każdy mecz da się przechylić na swoją stronę. Każdy z nas dał z siebie wszystko, w tym ja - tłumaczył po ostatnim gwizdku Harrington, który w trzeciej kwarcie bardzo dobrze radził sobie w defensywie z Burrellem.

Słupszczanie mieli co prawda jeszcze niespełna trzy minuty na przechylenie szali na swoją korzyść, ale miejscowi nie pozwolili wyrwać sobie z rąk gwiazdkowego prezentu. Zwycięstwo rzutami wolnymi przypieczętował Corsley Edwards, najlepszy zawodnik Anwilu w tym spotkaniu. Amerykanin już w pierwszej połowie praktycznie wyeliminował z gry dwóch środkowych Energi Czarnych (obaj mieli po trzy faule), a w całym spotkaniu zdobył 22 punkty, z czego aż 16 z linii rzutów wolnych, od samego początku grając bardzo aktywnie. - Co miałem robić, gdy widziałem, że jestem od nich szybszy i silniejszy? Musiałem to wykorzystywać i cieszę się, że to wychodziło. Moje punkty to jednak wysiłek całego zespołu, bo dzisiaj wielokrotnie dostawałem dobre piłki pod koszem - wyznał 32-letni center.

Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 93:87 (18:22, 27:26, 20:21, 28:18)

Anwil: Edwards 22, Berisha 19, Szubarga 13, Allen 11, Wołoszyn 8, Harrington 7, Kinnard 6, Lewis 4, Majewski 3, Glabas 0

Energa Czarni: Burrell 26, Hinson 24, Białek 9, Kikowski 9, Morrison 7, Weaver 6, Cesnauskis 5, Leończyk 1, Roszyk 0

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×