Berisha Świętym Mikołajem - relacja meczu Anwil Włocłąwek - Energa Czarni Słupsk

Do 32. minuty spotkania wszystko wskazywało na to, że zwycięzcą czwartkowego starcia będzie Energa Czarni Słupsk. Podopieczni Dainiusa Adomaitisa grali zespołowo i z pomysłem, ale czwartą kwartę koncertowo rozegrali włocławianie, a przede wszystkim Dardan Berisha i dzięki temu Anwil wygrał 93:87, sprawiając tym samym sobie i swoim kibicom świąteczny prezent najlepszy z możliwych.

Dwa celne rzuty za trzy punkty Darnella Hinsona zaraz na samym początku spotkania pokazały, że Energa Czarni przyjechali tutaj po zwycięstwo, które umocni ich na pozycji lidera. I choć koszykarze z Włocławka szukali różnych rozwiązań i w ataku, i w obronie, nie byli w stanie przeciwstawić się skutecznie i szybko grającemu zespołowi gości. Do przerwy podopieczni Dainiusa Adomaitisa wygrywali 48:45, a po trzech kwartach - 69:65.

Miejscowi największe problemy mieli z dwoma amerykańskimi obrońcami słupszczan. Poza Hinsonem bowiem, bardzo dobre spotkanie od pierwszej minuty rozgrywał Stanley Burrell. Do przerwy rozgrywający Energi Czarnych zdobył 12 punktów i rozdał pięć asyst i to głównie dzięki jego efektywności przyjezdni prowadzili. Tym większa była wartość tych punktów, gdyż po dwudziestu minutach po trzy faule mieli na swoim koncie dwaj środkowi: Scott Morrison i David Weaver.

Paradoksalnie jednak, dobra gra Burrella i Hinsona stała się problemem przyjezdnych po zmianie stron. W momencie gdy Anwil szukał nowych rozwiązań w ataku, rywale cały czas opierali swój atak o indywidualne akcje amerykańskiego duetu, a to była bardzo krótkowzroczna taktyka. - Przez cały mecz goniliśmy wynik, Czarni ciągle prowadzili kilkoma punktami, ale w drugiej połowie udało się przełamać rywala i na to złożyło się kilka detali - powiedział trener włocławian, Emir Mutapcić, mając na myśli grę trzech zmienników: Lorinzy Harringona, Dardana Berishę i Bartłomieja Wołoszyna.

Co prawda celnej trójce Pawła Kikowskiego w 29. minucie spotkania goście prowadzili jeszcze 69:61, zaś gdy atomowym wsadem popisał się Morrison było 71:68, w magazynki Czarnych pozostało niewiele naboi. Tymczasem swój, nomen omen, karabin przeładował natomiast wspomniany Berisha, który w czwartej kwarcie trafił trzykrotnie z dystansu, siedem punktów w krótkim odstępie dodał Wołoszyn i Anwil wyszedł na prowadzenie 83:77, a po chwili 88:79.

- Całe szczęście mecz trwa 40 minut. W drugiej połowie wyszliśmy na parkiet jeszcze bardziej skoncentrowani i odwaliliśmy kawał dobrej roboty. My nigdy się nie poddajemy, bo każdy mecz da się przechylić na swoją stronę. Każdy z nas dał z siebie wszystko, w tym ja - tłumaczył po ostatnim gwizdku Harrington, który w trzeciej kwarcie bardzo dobrze radził sobie w defensywie z Burrellem.

Słupszczanie mieli co prawda jeszcze niespełna trzy minuty na przechylenie szali na swoją korzyść, ale miejscowi nie pozwolili wyrwać sobie z rąk gwiazdkowego prezentu. Zwycięstwo rzutami wolnymi przypieczętował Corsley Edwards, najlepszy zawodnik Anwilu w tym spotkaniu. Amerykanin już w pierwszej połowie praktycznie wyeliminował z gry dwóch środkowych Energi Czarnych (obaj mieli po trzy faule), a w całym spotkaniu zdobył 22 punkty, z czego aż 16 z linii rzutów wolnych, od samego początku grając bardzo aktywnie. - Co miałem robić, gdy widziałem, że jestem od nich szybszy i silniejszy? Musiałem to wykorzystywać i cieszę się, że to wychodziło. Moje punkty to jednak wysiłek całego zespołu, bo dzisiaj wielokrotnie dostawałem dobre piłki pod koszem - wyznał 32-letni center.

Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 93:87 (18:22, 27:26, 20:21, 28:18)

Anwil: Edwards 22, Berisha 19, Szubarga 13, Allen 11, Wołoszyn 8, Harrington 7, Kinnard 6, Lewis 4, Majewski 3, Glabas 0

Energa Czarni: Burrell 26, Hinson 24, Białek 9, Kikowski 9, Morrison 7, Weaver 6, Cesnauskis 5, Leończyk 1, Roszyk 0

Źródło artykułu: