Liga kontraktowa na dobrej drodze - rozmowa z Adamem Romańskim, dyrektorem ds. sportowych PLK

O projekcie ligi kontraktowej i trudnych tematach związanych z Tauron Basket Ligą opowiedział dla portalu plk.pl dyrektor ds. sportowych i PR w Polskiej Lidze Koszykówki SA - Adam Romański.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Kłos (plk.pl): Jak po kilku pierwszych miesiącach można ocenić działanie ligi kontraktowej?

Adam Romański, dyrektor ds. sportowych i PR w Polskiej Lidze Koszykówki: Najpierw należy przypomnieć, jakie były główne cele projektu ligi kontraktowej, który miałem przyjemność współtworzyć na zlecenie Zarządu PLK. Chodziło o to, żeby klubom grającym w Tauron Basket Lidze dać czas i narzędzia do zbudowania profesjonalnego produktu. Żeby nie żyły w codziennym strachu przed spadkiem z ligi, który w większości przypadków kończył się ostatnio upadkiem klubu. Wreszcie celem było także umówienie się ligi z klubami na kilka rozwiązań, dzięki którym Tauron Basket Liga byłaby bardziej widoczna dla kibiców, a także grałoby w niej więcej zawodników polskich - zwłaszcza młodych - oraz pracowało jak najwięcej polskich trenerów. Myślę, że te cele są powoli realizowane i widoczne są już pierwsze dobre efekty. Ocena tego systemu powinna następować jednak po trzech latach, bo na tyle zaplanowaliśmy działanie ligi kontraktowej.

Kibice zauważają jednak przede wszystkim to, że kłopoty mają ŁKS Łódź i AZS Politechnika Warszawska. Pierwszy klub oddał wszystkich swoich obcokrajowców, a drugi rozważa wycofanie się z gry.

- Obie sytuacje nie są oczywiście dobre, ale moim zdaniem świadczą właśnie o tym, że pomysł ligi kontraktowej działa. Koszykówka na poziomie PLK w Łodzi i Warszawie jest potrzebna. I teraz - zamiast myśleć o wzmacnianiu składów (bo grozi spadek) lub obiecywać zawodnikom pieniądze, których w kasie klubowej nie ma - w ŁKS i AZS mają możliwość obniżenia kosztów i czas na rozmowy z potencjalnymi sponsorami i partnerami, którzy pomogą klubom. 8000 widzów na meczu w Atlas Arenie to jest argument, który może zaowocować wsparciem dla klubu. Mam nadzieję, że tak się to właśnie skończy, podobnie jak w Warszawie. A że w międzyczasie więcej minut na boisku dostają młodzi zawodnicy, z którymi wiążemy przyszłość polskiej koszykówki - choćby Ponitka, Michalak, Pamuła czy Mokros w AZS Politechnice czy Sulima i Bartoszewicz w ŁKS - to tylko należy się cieszyć. Jeszcze dwa sezony temu Polonia 2011 Warszawa była przecież na ustach wszystkich, choć przegrywała mecz za meczem przy słabej frekwencji. Były głosy, żeby ją na stałe wprowadzić do PLK bez prawa spadku. Teraz podobnie działające kluby nie powinny więc chyba budzić kontrowersji.

Mówi się jednak, że sytuacje z Łodzi i Warszawy pokazują słabość systemu weryfikacji budżetów przed sezonem.

- Brałem w tym roku udział w pracach komisji zajmującej się weryfikacją wniosków licencyjnych klubów, w skład której wchodzili obok Zarządu PLK także osoby z wykształceniem prawniczym i finansowym. Mogę zapewnić, że wszystkie 14 klubów, które są obecnie w Tauron Basket Lidze, zgodnie z regulacjami rozliczyło się z poprzedniego sezonu i przedstawiło dokumenty potwierdzające budżet na poziomie co najmniej 2 mln zł. Jeden z klubów tego nie uczynił i w Tauron Basket Lidze go nie ma. Władze PLK nie widzą żadnego powodu, żeby podważać podpisane umowy lub negować tego typu dokumenty. Jak to zresztą miałoby wyglądać? Czy z biura ligi miałoby wyjść pismo do klubu: "przysłane przez Was dokumenty wyglądają niewiarygodnie"? Wszystkie dokumenty były dokładnie weryfikowane i uzupełniane, jeśli mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości. I warto przy tym podkreślić, że głównym celem weryfikacji nie jest eliminowanie klubów z PLK, ale to, aby wszystkie były rozliczone i żeby miały podstawę do działania na ten sezon. W przypadku klubów z Łodzi i Warszawy mamy do czynienia z wycofaniem się w trakcie sezonu sponsorów, którzy wcześniej deklarowali wyłożenie poważnych środków. Takiej sytuacji nie jest w stanie wyeliminować żadna weryfikacja. To się niestety zdarza także w lepszych ligach. Wycofywały się z gry przecież nawet takie potęgi euroligowe, jak dwa słynne włoskie kluby z Bolonii czy Ural Great Perm z Rosji. System ligi kontraktowej pozwala natomiast klubom z kłopotami na "miękkie lądowanie", czyli daje czas na uporządkowanie finansów klubu i spokojną pracę nad budżetem do czasu kolejnej weryfikacji.

Czy PLK nie powinna jednak zareagować, skoro zawodnicy i trenerzy AZS Politechniki Warszawskiej zgłaszają problem z wypłatami?

- Powinna i to uczyniła. Takie mechanizmy są opisane w regulaminie i to zostało wykorzystane. Natychmiast po zdarzeniu w Sopocie odbyło się spotkanie z zarządem klubu z Warszawy, na którym ustalono działania, które klub musi wykonać, żeby umowa kontraktowa nie została rozwiązana. Liczymy, że AZS Politechnika Warszawska pozostanie w Tauron Basket Lidze. Bieżące kontrolowanie przepływów finansowych w klubach za pomocą audytów byłoby niezgodne z Kodeksem Spółek Handlowych. Ponadto drobne poślizgi w płatnościach zdarzają się w wielu spółkach. Jestem pewien, że kibice byliby zbulwersowani, gdyby PLK wykluczała czy zawieszała ich kluby za to, że zalegają kilka dni lub nawet miesiąc z wypłatami lub podpisują ugody rozkładające spłatę na dłuższy okres. Wydaje mi się, że coroczna weryfikacja połączona z bieżącym monitoringiem i możliwością wprowadzenia programu naprawczego w trakcie sezonu, są rozwiązaniami wystarczającymi.

W obliczu kryzysu większość klubów ma kłopoty z pozyskiwaniem środków. Czy w związku z tym pomysł wprowadzenia ligi kontraktowej był trafiony?

- Raz jeszcze powtórzę, że to rozwiązanie daje klubom więcej czasu i lepszą ofertę na drodze do pozyskiwania środków. Wszystkie 14 klubów, które mamy obecnie w Tauron Basket Lidze, chcielibyśmy mieć w naszych rozgrywkach na lata i takie rozwiązanie to umożliwia. Mają one stworzone komfortowe warunki do rozwoju w trudnych czasach. A że rosną wymagania, choćby w dziedzinie wyposażenia hal? To chyba naturalne, a na obiekty na 3000 widzów, a takie będą wymagane od sezonu 2013/2014, stać chyba każde polskie miasto marzące o występach w poważnej lidze zawodowej. A dodatkowo jeszcze pozostawiamy możliwość gry w obiekcie mieszczącym 2500 widzów, co jednak wiązać się będzie z opłata finansową.

Celem ligi kontraktowej było też wprowadzenie do gry większej liczby polskich zawodników. Jak ocenia Pan skutki tych rozwiązań?

- Z wielką satysfakcją przeczytałem niedawny wywiad na stronie PLK.pl z jednym z poszukiwaczy talentów z NBA, który mówił, że na mecze Tauron Basket Ligi wreszcie warto przyjeżdżać, bo młodzi zawodnicy dostają tu szansę gry, a wcześniej musieli grać w niższych ligach. O to właśnie chodziło. W klubach Tauron Basket Ligi są najlepsi w Polsce trenerzy, jest możliwość przygotowania się do gry na jeszcze wyższym poziomie poprzez kontakt z zawodnikami zagranicznymi i jest wreszcie okazja do zetknięcia się z profesjonalnymi organizmami, jakimi są spółki akcyjne prowadzące kluby w TBL. To wszystko ma wielkie znaczenie dla młodych polskich koszykarzy i daje im szansę, z której mogą skorzystać lub nie. Karnowski, Ponitka, Michalak, Sokołowski, Szymkiewicz, Wyka, Niedźwiedzki i wielu innych mają podane na tacy możliwości rozwoju. A jestem pewien, że to tylko początek. W kolejnych sezonach powinniśmy obserwować zjawisko, o które nam najbardziej chodziło. Czyli takie, że skoro jest popyt na polskich zawodników, to powinna wzrosnąć podaż, czyli powinno rozwijać się szkolenie na poziomie klubów młodzieżowych.

Są jednak uwagi, że poziom rozgrywek spadł, gdyż grają w nich niedawni pierwszoligowcy.

- Nie uważam, żeby zespoły czołówki były słabsze niż kilka lat temu. Rosnąca liczba kibiców w halach i coraz większa oglądalność telewizyjna także nie wskazują, żeby był z tym jakiś kłopot. Być może kilka zespołów z dołu tabeli ma w składach zawodników polskich słabszych niż obcokrajowcy, których zastąpili. Jednak uważam, że to zjawisko wcale nie jest szkodliwe. Myślę, że lepiej aby polscy średniacy grali w polskiej ekstraklasie, niż żeby byli zmuszeni do szukania pracy na Węgrzech czy Słowacji. Liczę, że kluby uwierzą w najbardziej korzystny dla wszystkich model: trzech-czterech świetnych obcokrajowców, dwóch-trzech doświadczonych Polaków i uzupełniający skład młodzi zawodnicy z szansą na karierę. Myślę, że taką ligę chcieliby oglądać kibice. Kilka klubów już zresztą w ten sposób buduje składy. Tauron Basket Liga, jako liga ze średniej półki w skali europejskiej, może stać się trampoliną do kariery nie tylko dla młodych Amerykanów, jak to się dzieje już teraz, ale także dla młodych Polaków. Jest mała szansa, żebyśmy skutecznie rywalizowali o najlepszych obcokrajowców z ligami z Hiszpanii, Rosji czy Turcji. Jednak możemy nawet z nimi skutecznie walczyć o najlepszych młodych Polaków.

Mówi się jednak o tym, że przepisy promujące Polaków spowodowały podwyższenie ich żądań finansowych.

- Takiej tendencji w skali całej ligi nie zauważam. Ponadto średniej klasy Polacy mają nadal wypłaty mniejsze niż obcokrajowcy, których zastąpili. Pomijam już nawet w tym rozumowaniu wątpliwość, czy jest zjawiskiem szkodliwym dla polskiej koszykówki, że polscy koszykarze mają więcej miejsc pracy i zarobią nieco więcej. Myślę, że warto pomyśleć, dokąd mogłaby zmierzać nasza liga, gdybyśmy nie chronili rodzimych graczy, co zresztą próbuje już robić większość lig w Europie, z hiszpańską włącznie. Wszystkie badania pokazują, że liga, w której grają niemal sami obcokrajowcy, a tak się dzieje choćby w Belgii, Włoszech czy Niemczech, u nas jest oceniana bardzo negatywnie. Stąd próba - nawet nieco sztucznego, nawet kosztem obniżenia poziomu - wprowadzenia do gry i wykreowania polskich gwiazd.

PLK wciąż zarzuca się przywiązywanie zbyt małej wagi do promocji rozgrywek i brak oglądalności telewizyjnej. Czy coś w tej sprawie się dzieje?

- W tym sezonie po raz pierwszy są prowadzone działania marketingowo-promocyjne, gdyż wreszcie udało się zbudować przeznaczony na ten cel budżet, także dzięki umowom z klubami w ramach ligi kontraktowej. Zajmują się tym nowi pracownicy PLK, na czele z Łukaszem Łazarewiczem, który kieruje stworzonym pierwszy raz w historii ligi działem marketingu. Realizujemy umowy z patronami prasowymi, szukamy miejsca dla koszykówki w nowych obszarach, uaktywniamy nowe technologie, za chwilę odbędzie się Mecz Gwiazd w największej w historii tego przedsięwzięcia hali. Nie ulega wątpliwości, że środki przeznaczane na promocję, marketing i działania PR muszą być jeszcze wyższe. Na razie kilka ciekawych projektów musieliśmy zarzucić. A solidna i kosztowna kampania tej lidze by się bardzo przydała, byłaby naturalną trampoliną promocyjną. W pełni rozumiem jednak kluby, które liczą na to, że środki finansowe z ligi będą odciążały ich budżety, że wpisowe będzie coraz mniejsze, a nagrody coraz wyższe. Sam pracowałem w klubach i doskonale rozumiem, że każdy tysiąc złotych jest bezcenny. Dlatego też zarząd PLK próbuje znaleźć złoty środek między wydawaniem pieniędzy na działania promocyjne i marketingowe, a zmniejszaniem obciążeń klubowych. Warto pamiętać, że Tauron Basket Liga ma bardzo dobre wyniki, jeśli chodzi o widownię w halach, a także cieszy się wystarczająco dużym zainteresowaniem w społecznościach lokalnych. Celem działań promocyjno-marketingowych musi być więc zainteresowanie naszymi rozgrywkami osób z zewnątrz. Stąd też chęć powiązania ligi z reprezentantami, wzmocnienie przekonania, że gwiazdami TBL są młodzi Polacy, którzy za chwilę zawojują koszykarski świat. Mecze reprezentacji Polski koszykarzy ogląda nawet po pół miliona kibiców, więc chcemy najpierw przede wszystkim ściągnąć na PLK uwagę tej grupy. Niestety, sukcesy w Eurolidze czy sprowadzenie do Polski zawodników wybitnych, takich jak Qyntel Woods, takich efektów nie dało.

Kluby są jednak niezadowolone, że PLK nie zniosła wpisowego, a nawet je powiększyła, a środki od sponsorów ligi nie wpływają na konta klubowe.

- Myślę, że niedługo, jeśli krzywa rozwoju PLK zostanie zachowana, coraz więcej pieniędzy od sponsorów ligi będzie płynęło do klubów. Warto jednak przypomnieć, na co PLK wydaje pieniądze. Spora kwota idzie na transmisje telewizyjne, także internetowe, działalność strony internetowej, bez których chyba nikt nie wyobraża sobie funkcjonowania tak dużej ligi. Do tego dochodzi promocja w mediach, która w naszym przypadku także kosztuje. Niestety, na tym etapie rozwoju ligi bez wydawania pieniędzy na transmisje moglibyśmy się znaleźć kompletnie poza świadomością przeciętnego kibica. Z jedną-dwiema transmisjami na miesiąc i to w godzinach znikomej oglądalności. Chciałbym też rozwiać mit o tym, że PLK pobiera od klubów jakieś gigantyczne opłaty. W poprzednich sezonach było to sztywne 50 tys. złotych od klubu za sezon, czyli w rozgrywkach 2010/2011 PLK pobrała od klubów 600 tysięcy złotych. Obecnie wpisowe wynosi 100 tysięcy od klubu, ale wszyscy mogą otrzymać różnorakie zniżki i nagrody, jeśli wypełniają hale, grają Polakami, wprowadzają do gry młodych, zatrudnili polskich trenerów, także asystentów, którzy dzięki temu nabiorą doświadczenia. Według naszych wyliczeń cztery kluby nie zapłacą ani grosza, a pięć kolejnych - minimalne kwoty. PLK pozyska ostatecznie od klubów z tytułu wpisowego w tym sezonie około 800 tysięcy złotych, a jednocześnie zagwarantowała, że 250 tysięcy wypłaci w postaci nagród najlepszym klubom w końcowej tabeli, natomiast ponad 450 tys. wróci do klubów z tytułu nagród za wyżej wymienione działania. Łącznie daje to mniej niż 100 tysięcy złotych przekazanych z klubów do ligi w sezonie. Pieniądze z klubów są więc znikomą częścią budżetu PLK SA, a na dodatek gdyby kilka klubów sięgnęło nawet tylko po większą liczbę polskich asystentów trenera, zysków z wpisowego dla ligi nie byłoby w ogóle. Co jest stanem pożądanym. Miejmy nadzieję, że tak będzie już w przyszłym sezonie i pozostaną tylko regulujące rynek zawodników zagranicznych opłaty za kolejnych obcokrajowców. One mają dobry wpływ na ligę, bo zawodnicy z zagranicy zostają u nas na dłużej i skończyły się masowe przyjazdy przeciętniaków z zagranicy na tygodniowe testy.

Inne ligi w Polsce pozyskują coraz bogatszych sponsorów, choćby niedawno ekstraliga żużlowa. Co na to PLK?

- Czytałem właśnie doniesienia o wejściu firmy Enea w sponsorowanie żużla i w tekście znalazłem sformułowanie, że to pierwszy sponsor "rynkowy" żużlowców, po tym, jak poprzedni został pozyskany dzięki "kontaktom" prezesa jednego z klubów. Warto zwrócić uwagę, że PLK już dwukrotnie po zakończeniu wcześniejszych umów z firmą Tauron Polska Energia przeszła w pełni rynkową weryfikację efektywności sponsoringu i poziomu raportowania. W obu przypadkach - po sezonach 2009/2010 i 2010/2011 - skończyło się to nową umową, z powiększoną wartością kontraktu. Na dodatek, mimo że ekstraliga żużlowa jest ciągle jeszcze znacznie lepiej oglądana w TVP Sport, sumy pozyskiwane od sponsora tytularnego są podobne w obu ligach. Myślę, że to jeden z sukcesów obecnego zarządu PLK SA.

Wiele emocji wzbudza także terminarz rozgrywek, który obowiązuje w tym sezonie.

- Celem było rozgrywanie jak największej liczby meczów, ale na pewno nie wszystko zostało dobrze rozwiązane. Zmiany przed kolejnym sezonem są konieczne. Będą one także wymuszone zmianą systemu rozgrywek Euroligi, która w przyszłym sezonie od stycznia wprowadza aż 14 kolejek drugiej fazy grupowej (Top 16), która ciągnąć się będzie aż do końca marca. Nie da się ukryć, że w tej sytuacji rozgrywanie drugiego etapu z podziałem na grupy w PLK będzie praktycznie niemożliwe, gdyż trzeba założyć iż mistrz Polski zagra w Top 16 Euroligi. Wygląda na to, że najlepszym systemem będzie gra pojedynczych, wyłącznie weekendowych meczów "każdy z każdym". W tej sytuacji najlepiej, żeby zespołów w TBL było 16, tak aby każdy miał zagwarantowane co najmniej 30 meczów w sezonie. Rozsądnym pomysłem wydaje mi się też rozgrywana w środku tygodnia grupowa faza Pucharu Polski, z jak największą liczbą meczów z lokalnymi rywalami. Choć oczywiście najlepiej, żeby jak najwięcej klubów grało w Europie, na co jest szansa przy planowanej regionalizacji rozgrywek EuroPucharu.

Kibice narzekają na problemy techniczne podczas transmisji TV PLK. Czy nie da się poprawić jakości przekazu?

- Przyjmujemy z pokorą te uwagi i przepraszamy za niedogodności, ale w ostatnich tygodniach bez rozgłosu pracowaliśmy przede wszystkim nad tym, żeby kłopoty z przekazem się nie pojawiały. W ostatnich transmisjach obyło się bez wpadek, więc w skali sezonu zdecydowana większość z nich była dostępna i czytelna od początku do końca. Największym naszym kłopotem są łącza internetowe w halach, za których dostarczenie w tym momencie odpowiedzialne są kluby. Mimo najlepszych chęci klubów w kilku miejscach były z tym problemy, bo nawet zadeklarowane zgodnie z wymogami i sprawdzone przed transmisją łącze podczas meczu zawodziło. Chcieliśmy temu zaradzić przed sezonem, podpisując umowę z jednym z operatorów telekomunikacyjnych na łącza o dużej przepustowości we wszystkich halach PLK. Okazało się jednak, że koszt takiej umowy zabrałby jedną czwartą budżetu ligi, na co w tej chwili nie mogliśmy sobie pozwolić. Alternatywą dla borykania się z niezależnymi od PLK awaryjnymi łączami internetowymi w halach było wstrzymanie projektu, ale uważamy, że te 30 dodatkowych transmisji oglądanych przez kilka tysięcy kibiców ma swoją wartość. Ponadto warto podkreślić, że TV PLK - choć z nazwy internetowa - ma być przede wszystkim przygotowaniem do własnej produkcji sygnału telewizyjnego przez ligę. Uważam, że to przyszłość współpracy ligi takiej jak nasza ze stacjami telewizyjnymi. Obecnie jesteśmy już do tego gotowi, wiemy, jak to działa, mamy sprawdzony zespół ludzi, którzy są w stanie wyprodukować transmisję w standardzie telewizyjnym. Już przed tym sezonem niewiele brakowało, żeby mecze TV PLK były na żywo pokazywane równolegle w jednej ze stacji telewizyjnych. Choć tym razem się nie udało, będziemy dążyć do tego, aby nasza liga była obecna w transmisjach na żywo w kilku stacjach telewizyjnych.

W tym sezonie po raz pierwszy PLK przejęła sprawy sędziowskie od Kolegium Sędziów. Jest sporo narzekań na błędy arbitrów. Czy poziom sędziowania w Tauron Basket Lidze się obniżył?

- Nie wydaje mi się, żeby tak było. Błędy są, ale moim zdaniem nie jest ich więcej niż w poprzednich sezonach. Sytuacja jest teraz o tyle inna, że jeśli nawet błędy się zdarzają, PLK dokładnie analizuje sytuacje i ma możliwość wyciągnięcia wniosków. Oceną sędziowania zajmują się nie tylko komisarze meczów, którzy zresztą od tego sezonu mają obowiązek weryfikować decyzje i wystawiać oceny dopiero po meczu na podstawie zapisu wideo, a nie zaraz po spotkaniu. Ponadto każdy mecz jest w biurze ligi oglądany od deski do deski przez dwie osoby: jedną obserwującą sytuacje związane z sędziowaniem i drugą, weryfikującą sprawy sportowe i marketingowe. Każda decyzja sędziów, na którą zwrócił uwagę komisarz lub która nam w biurze wydała się kontrowersyjna, jest opisywana i analizowana przez osoby z Wydziału Sędziowsko-Komisarskiego. Wnioski z tej analizy wpływają później na przydzielanie sędziów na poszczególne mecze i liczbę ich wyznaczeń. Po całym sezonie wpłynie na to, kto znajdzie się w grupie sędziów lig zawodowych na nowe rozgrywki. Odbyło się ponadto także niedawno spotkanie sędziów poświęcone ocenie pierwszych miesięcy pracy, a także spotkanie szefa Wydziału Sędziowsko-Komisarskiego z klubami, podczas którego wszyscy mogli porozmawiać o sprawach sędziowskich. Wierzę, że ten system zaowocuje stałym podnoszeniem poziomu sędziowania. Poważnie rozważamy także wprowadzenie jak najszybciej systemu powtórek telewizyjnych wspomagających sędziów, dzięki czemu ryzyko popełnienia przez arbitra błędu w decydującej fazie meczu będzie jeszcze niższe. Nie oznacza to, że za każdym razem arbiter będzie analizował na wideo swoją decyzję co do faulu. Z możliwości skorzystania z powtórki będzie mógł skorzystać tylko w określonych przepisami sytuacjach.

Już niedługo Mecz Gwiazd Tauron Basket Ligi Katowice 2012. Jakie ma Pan oczekiwania związane z tym wydarzeniem?

- Górny Śląsk to sportowy region, w którym zawsze koszykówka była lubiana i oglądana tłumnie, więc jestem pewien, że pobijemy rekord frekwencji na Meczu Gwiazd. Będzie dobra koszykówka oraz dodatkowe atrakcje w formie występów artystycznych, z młodą gwiazdą estrady Ewą Farną na czele. Ciekawie zapowiadają się konkursy wsadów i trójek, więc kibice w Spodku i w TVP Sport, podobnie jak to było ostatnio w Lublinie i Kaliszu, na pewno z wielką satysfakcją obejrzą to widowisko. Taki mecz po prostu trzeba obejrzeć z bliska.

Kibice pytają, czy w głosowaniu do Meczu Gwiazd powinni pojawić się koszykarze Asseco Prokomu Gdynia, który jest zwolniony z pierwszego etapu rozgrywek.

- Asseco Prokom Gdynia jest klubem uczestniczącym w rozgrywkach Tauron Basket Ligi, a to jest Mecz Gwiazd TBL, a nie tylko pierwszego etapu. A ponadto najważniejsi przy tej okazji są kibice, więc czemu nie mieliby oni dostać szansy głosowania na zawodników mistrza Polski?

Źródło: plk.pl

Komentarze (0)