30 minut to za mało - relacja z meczu Kotwica Kołobrzeg - ŁKS Łódź

Gdyby mecze koszykarskie trwały krócej niż 40 minut, koszykarze Łódzkiego Klubu Sportowego być może nie zamykaliby tabeli Tauron Basket Ligi. Po raz kolejny nie wytrzymali oni jednak końcówki i Kotwica odniosła zdecydowane przedsylwestrowe zwycięstwo.

Piotr Ciesielski
Piotr Ciesielski

Niewielu kibiców, którzy zgromadzili się w przeddzień Sylwestra w Hali Milenium w Kołobrzegu, spodziewało się emocji podczas meczu Kotwicy z ŁKS-em. Zdecydowanym faworytem byli gospodarze, a bukmacherzy za każdą postawioną na ten zespół złotówkę, dokładali od siebie zaledwie 1 grosz. Pierwsze kilkanaście minut spotkania spowodowało jednak, że fani przecierali oczy ze zdumienia.

Zamykający tabelę ŁKS wyszedł po raz pierwszy na prowadzenie w 5. minucie po rzucie Pawła Malesy (8:10) i w kolejnych fragmentach spotkania, stopniowo ją powiększał. Z dystansu punktowali Malesa i Michał Krajewski, spod kosza punkty dorzucał Jakub Dłuski i to goście po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 7 "oczek". Łodzianie nie zamierzali jednak na tym poprzestać. Kolejne udane akcje i po koszu Dłuskiego, przewaga ŁKS-u wzrosła do 12 punktów. Na więcej Kotwica jednak nie pozwoliła i nastąpił pierwszy ze zrywów gospodarzy. Sygnał do ataku dał Reginald Holmes, dołączyli do niego Oded Brandwein i Marko Djurić i za ich sprawą, 14 kolejnych punktów zdobyli podopieczni Tomasza Mrożka, wyprowadzając swój zespół z wyniku 14:26 do 28:16.

- Graliśmy od początku zdecydowanie zbyt nerwowo. ŁKS jest nisko w tabeli, ale gra twardo, łodzianie bardzo chcieli wygrać, a gdy wyczuli swoją szansę, byli jeszcze groźniejsi. W porę podkręciliśmy jednak tempo i obyło się bez nerwowej końcówki - stwierdził po spotkaniu gracz Kotwicy Darrell Harris.

Mimo lepszej gry gospodarzy, łodzianie trzymali w trzeciej kwarcie wynik, nie pozwalając rywalom na powiększanie przewagi. Zaledwie 5-punktowa różnica przed ostatnią odsłoną, miała być zapowiedzią emocji do końcowej syreny, a goście coraz śmielej myśleli o sprawieniu sensacji.

Podobnie jak to się działo już kilkakrotnie w tym sezonie, pompowany mozolnie balon, pękł bardzo szybko. Kilka celnych rzutów zza linii 6,75 Kotwicy spowodowało, że gospodarze zgubili rytm gry, przestali wierzyć w zwycięstwo, a przewaga gospodarzy rosła z akcji na akcję. Efektem tego aż 22-punktowe zwycięstwo graczy z Kołobrzegu w czwartej kwarcie i ostatecznie bardzo wysoka wygrana w całym spotkaniu 85:58. Wynik z pewnością nie oddaje przebiegu meczu, ale na poziomie Tauron Basket Ligi chwila rozprężenia kosztuje wiele, a koszykarze ŁKS-u znów o tym zapomnieli.

- Kolejne spotkanie zagraliśmy podobnie, czyli przez większość meczu toczymy wyrównaną walkę z rywalem, natomiast w końcówce załamujemy się zupełnie, Kotwica odjechała nam błyskawicznie, a na tym poziomie nie powinno się to zdarzyć i jest to już nie do nadrobienia. Przede wszystkim musimy więc popracować w najbliższym czasie nad psychiką - podsumował ostatni w tym roku występ zawodnik ŁKS-u Michał Krajewski.

Kotwica Kołobrzeg - ŁKS Łódź 85:58 (14:21, 25:12, 13:14, 33:11)

Kotwica: Holmes 24, Brandwein 18, Harris 13, Rduch 6, Sapp 6, Djurić 5, Kwiatkowski 4, Kęsicki 4, Diduszko 3, Wichniarz 2, Bajtus 0, Złoty 0.

ŁKS: Dłuski 16, Krajewski 12, Szczepaniak 10, Malesa 8, Sulima 6, Kalinowski 3, Kenig 2, Salamonik 1, Trepka 0, Bartoszewicz 0.

Sędziowali: Kowalski, Zalewski i Bieńkowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×