Początkowo jednak trudno było wyczekiwać takiego rozstrzygnięcia. Wszystko dlatego, że w pierwszych minutach lekką przewagę posiadali przyjezdni, którzy za sprawą bardzo aktywnego Tomasza Wojdyły po kilku minutach wygrywali już 10:6. Przemyślanie, co prawda próbowali odpowiedzieć na te poczynania, ale ich nieco bierna postawa w obronie sprawiała, że rywal i tak zapisywał na swoim koncie kolejne punkty. Pewna metamorfoza w ich szeregach nastąpiła dopiero na trzy minuty przed końcem kwarty. Wtedy to, kapitan "Przemyskich Niedźwiadków", Tomasz Przewrocki celnym rzutem z półdystansu dał sygnał swoim kolegom do ataku i jak się okazało, na odzew z ich strony nie trzeba było długo czekać. Poloniści momentalnie przystąpili do ofensywy i dzięki dobrze dysponowanemu Markowi Miszczukowi nie tylko odrobili straty, ale też przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Gdy dodamy do tego fakt, że gospodarze o wiele więcej wagi przyłożyli też do defensywy nie powinno dziwić, że na minutę przed końcem kwarty wygrywali 17:14. Widząc taki bieg wydarzeń opiekun gości, Paweł Turkiewicz poprosił o czas w trakcie, którego nie szczędził uwag pod adresem swoich podopiecznych. Tyle, że jego słowna reprymenda na nic się zdała. Gdynianie bowiem, nadal pogrążeni byli w letargu, a rozpędzona podkarpacka lokomotywa w ostatnich kilkudziesięciu sekundach "ćwiartki" jeszcze przyspieszyła, zdobywając 7 punktów. Efektem tego po dziesięciu minutach wynik na tablicy świetlnej brzmiał 24:14 i wśród kibiców zapanowała spora ekscytacja.
W drugiej odsłonie długo nic nie wskazywało na to, by Polonia miała utracić ciężko wypracowaną przewagę. Jej zawodnicy, podbudowani swoim wyczynem z poprzedniej kwarty nadal bardzo odważnie poczynali sobie na parkiecie i po 3 minutach wygrywali już 30:19. Od tego momentu jednak ich dominacja zaczęła stopniowo maleć. Zdający sobie sprawę z powagi sytuacji koszykarze Startu, bazując na popisach Mateusza Kostrzewskiego ponownie doszli do głosu i za wszelką cenę dążyli przynajmniej do wyrównania stanu rywalizacji. Ich starania przyniosły oczekiwane efekty pół minuty przed końcem pierwszej połowy, kiedy to wspomniany przed chwilą 22 letni skrzydłowy najpierw doprowadził do remisu, a potem wyprowadził swój team na jednopunktowe prowadzenie. Dzięki temu po 20 minutach gry, drużyna z Trójmiasta wygrywała 33:32, co dla Polonii było wyraźnym znakiem, że tego wieczoru walka o komplet punktów jeszcze się nie zakończyła.
Na szczęście dla wszystkich związanych z podkarpackim klubem, po zmianie stron sprawy w swoje ręce wziął nie kto inny jak Miszczuk. Jeden z ostatnich przedstawicieli słynnej lubelskiej szkoły basketu, wspomagany przez Artura Mikołajko ponownie zaczął seryjnie umieszczać piłkę w koszu rywala i goście znaleźli się w nie lada tarapatach. Działo się tak dlatego, że w żaden sposób nie byli w stanie powstrzymać najlepszego strzelca przemyskiej drużyny i wielokrotnie tylko biernie przyglądali się jego popisom. Ponadto, problem dla nich stanowiło także sforsowanie niekiedy wręcz agresywnej defensywy miejscowych, w związku z czym śmiało można było powiedzieć, że sytuacja wymknęła im się spod kontroli. Na domiar złego dla nich, swoje "trzy grosze" dorzucił jeszcze Hubert Mazur i przed decydującą batalią jego drużyna wygrywała aż 58:47.
W ostatniej kwarcie podopieczni trenera Turkiewicza postawili wszystko na jedną kartę i rozpoczęli szaleńczą pogoń. Ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Tomasz Andrzejewski, którego wspomagał Grzegorz Mordzak. Gdy do tej dwójki dołączył jeszcze Wojdyła wynik znów zmierzał do stanu remisowego. Serca kibiców zgromadzonych w hali przy ulicy Mickiewicza zadrżały 20 sekund przed końcem rywalizacji. Ich faworyci bowiem wygrywali różnicą zaledwie jednego "oczka" i absolutne nie mogli być pewni swego. W tym newralgicznym momencie jednak nie zawiódł Michał Musijowski. Wychowanek "Przemyskiej Barcelony", trafiając dwa rzuty osobiste w zasadzie przesądził o zwycięstwie Polonii i po końcowej syrenie, w pełni zasłużenie mógł wznieść zaciśniętą pięść w geście triumfu. Ostatecznie beniaminek 1 ligi zwyciężył 79:76, rewanżując się tym samym za porażkę z pierwszej rundy.
Polonia Przemyśl - Start Gdynia 79:76 (24:14, 8:19, 26:14, 21:29)
Polonia: Miszczuk 22, Mikołajko 17, Mazur 10, Musijowski 9, Bal 7, Przewrocki 6, Pydych 4, Machowski 2, Sołtysiak 2.
Start: Wojdyła 18, Kostrzewski 17, Andrzejewski 11, Mordzak 10, Szpyrka 9, Śmigielski 6, Lisewski 5