Targani problemami finansowymi i kadrowymi warszawianie nadspodziewanie dobrze rozpoczęli ten środowy pojedynek. Do 4 minuty trafili aż pięć rzutów za trzy punkty (z czego po dwa razy Leszek Karwowski i Piotr Pamuła), prowadząc 19:7. Brak doświadczenia koszykarzy AZS Politechniki niemal natychmiast dał jednak o sobie znać, bo w kolejnych dwóch minutach gospodarze rzucili tylko 4 punkty przy 13 rywali i było 23:20. Dzięki lepszej końcówce 1. kwarty warszawianie przetrwali jeszcze ten zryw Śląska, ale wobec kolejnego - na początku 2. kwarty - byli już bezradni.
Rozstrzelał się wtedy Bartosz Diduszko, który na spółkę z Slavisą Bogavacem i Paulem Grahamem najpierw doprowadzili w 13. minucie do remisu po 32, a 2 minuty później na prowadzenie wrocławian (37:35) wyprowadził Robert Skibniewski. Koszykarze AZS Politechniki stracili swoją skuteczność, a na dodatek mieli spore problemy z faulami i stratami. - Jestem zadowolony z tego, ile serca i energii w grę włożyli moi podopieczni. Ale z drugiej strony znów brakowało nam koncentracji, a tylko 50 procent skuteczności w rzutach osobistych jest niedopuszczalne - komentował Mladen Starcević, trener gospodarzy.
Pozytywnym akcentem spotkania był na pewno ligowy debiut Sebastiana Kowalczyka, który otrzymał szansę pokazania się w TBL wobec odejścia Łukasza Wilczka i Michała Michalaka. 18-letni rozgrywający zagrał bardzo śmiało, zdobywając 9 punktów i 4 asysty. To właśnie jego 5 "oczek" z rzędu na początku 4. kwarty pozwoliło warszawianom odrobić straty do stanu 64:74 (od wyniku 55:74) na 7 minut przed końcem. Wtedy znów dał o sobie znać wspomniany brak koncentracji - podopieczni trenera Starcevicia od tego momentu trafili tylko jeden rzut z gry, popełniając na dodatek proste straty, które kończyły się szybkimi kontrami Śląska.
Wspomniana już trójka Bogavac - Diduszko - Graham była liderami Śląska, zdobywając odpowiednio 22, 17 i 15 punktów. Po raz pierwszy w tym sezonie punktu nie zdobył z kolei Aleksandar Mladenović, który na parkiecie pojawił się dopiero pod koniec 2. kwarty. - Na każdy mecz staram się przygotowywać pewne modyfikacje w składzie, tym razem specyfika rywala pozwalała dać w pierwszej kolejności szansę innym środkowym. Poza tym Aleksandar złapał niegroźnego wirusa i lepiej było dać mu tym razem więcej odpoczynku - mówił Miodrag Rajković, trener Śląska.
Kolejny mecz AZS Politechnika rozegra w niedzielę, a jej rywalem w Hali Koło będzie Siarka Jezioro Tarnobrzeg (16:00). Śląsk zagra dopiero we wtorek - w Słupsku z Energą Czarnymi (18:30).
AZS Politechnika Warszawska - Śląsk Wrocław 74:87 (30:22, 11:27, 14:23, 19:15)
[b]
AZS[/b]: Piotr Pamuła 20, Michał Nowakowski 14, Leszek Karwowski 12, Sebastian Kowalczyk 9, Mateusz Ponitka 7, Marek Popiołek 5, Marcin Kolowca 4, Jarosław Mokros 2, Patryk Pełka 1, Maciej Kucharek 0, Filip Nowicki 0.
Śląsk: Slavisa Bogavac 22, Bartosz Diduszko 17, Paul Graham 15, Qarraan Calhoun 9, Robert Skibniewski 8, Adam Wójcik 6, Piotr Niedźwiedzki 6, Akselis Vairogs 4, Jakub Koelner 0, Aleksandar Mladenovic 0, Bartosz Bochno 0, Paweł Buczak 0.