Mecz rozpoczął się od punktów powracającego do ŁKS-u Michała Michalaka. Młody gracz prezentował się na parkiecie bardzo dobrze i po 3 minutach miał na swoim koncie osiem oczek z dziesięciu całego zespołu. Spotkanie było dość wyrównane. Po ponad 4 minutach gry przewinieniem technicznym został ukarany opiekun ŁKS Piotr Zych. Wykorzystali to gospodarze, którzy prowadzili w tym momencie 14:10.
Znów jednak dał się we znaki wicemistrz świata do lat 17 z 2010, który pokazał, że potrafi też rzucać celnie z dystansu. Kolejne dwie dobre akcje gospodarzy spowodowały, że było już 19:13. Z kolei na 90 sekund przed końcem pierwszej części zawodów zrobiło się już 25:16, ale dwie szybkie akcje gości spowodowały, że straty zostały zmniejszone do pięciu oczek.
Świetnie dysponowany Michalak po dziesięciu minutach gry miał na swoim koncie aż 16 punktów, a dwa kolejne dołożył zaraz po wznowieniu gry. Po ponad 11 minutach gry ŁKS na swoim koncie miał 26 oczek, z czego 20 genialny w tym spotkaniu Michalak. Młody zawodnik usiadł na ławce i po 13. minutach zrobiło się 37:26 dla Siarkowców. W 60 sekund przewaga Siarki wzrosła do 15 oczek, ale w końcu trafili goście, a konkretnie za trzy Bartłomiej Szczepaniak. Łodzianie przez ponad pięć minut zdołali rzucić zaledwie siedem punków przy 17 gospodarzy.
O ile ŁKS nie odstawał zbytnio od Siarkowców w pierwszej kwarcie, to w drugiej już był tłem dla mądrze i skutecznie grających w ataku graczy Siarki. Wydawało się, że gospodarze powinni przede wszystkim górować nad rywalami w walce na tablicach. Do przerwy Siarka miała zaledwie dwie zbiórki więcej. ŁKS miał problem ze zdobywaniem punktów. Ponad połowa oczek była dziełem Michalaka, który w drugiej odsłonie dołożył do swojego dorobku kolejne 10. - Do przerwy Michalak rzucił nam sporo punktów, ale potem kryliśmy go już lepiej i nie pozwoliliśmy mu na taką skuteczną grę – powiedział portalowi SportoweFakty.pl skrzydłowy Siarki Marek Piechowicz.
Zaraz po przerwie obie ekipy urządziły sobie festiwal trójek. W 23. minucie Siarkowcy osiągnęli 20-punktowe prowadzenie. Siarka prowadziła już nawet 71:48, ale ŁKS zdołał odrobić część strat i na niespełna trzy minuty przed końcem trzeciej części pojedynku przewaga gospodarzy zmalała do 16 oczek. Niewiele czasu potrzebowali gospodarze, aby ponownie odskoczyć na ponad 20 punktów. Skuteczny nie był już Michalak, który nie potrafił powiększyć swojego dorobku nawet z linii rzutów wolnych.
W 32. minucie gospodarze prowadzili już 87:60. Kibice oczekiwali właściwie tylko jednego, czy Siarka i kiedy osiągnie granicę 100 oczek. ŁKS powoli zaczął odrabiać straty i na nieco ponad sześć minut do końca było 87:68. Niemoc gospodarzy po trzech minutach przełamał Marek Piechowicz. W 37. minucie gospodarze prowadzili już 96:68, a chwilę potem różnica dzieląca obie ekipy osiągnęła 30 punktów.
Na niespełna 120 sekund przed końcem gospodarze przekroczyli magiczną barierę 100 oczek po celnej trójce Dariusza Wyki. - Zagraliśmy słabo w tym meczu. Wiedzieliśmy, że gospodarze lubią szybki atak. Słabo zagraliśmy w obronie. Przegrywaliśmy wiele pojedynków jeden na jeden i dlatego przegraliśmy tak wysoko - stwierdził po zawodach Michalak.
Siarka Jezioro Tarnobrzeg - ŁKS Łódź 105:76 (27:22, 29:19, 24:17, 25:18)
Siarka: Corbett 23 (4x3), Tiller 19 (1x3), Piechowicz 17 (1x3), Miller 14 (2x3), Doaks 9, Barycz 9 (1x3), Wyka 5 (1x3), Karnowski 5, Rabka 2, Aniszewski 2, Walski 0.
ŁKS: Dłuski 2, Trepka 2, Bartoszewicz 6, Szczepaniak 6 (2x3), Zyskowski 6, Sulima 10, Michalak 31 (3x3), Kenig 2, Malesa 5 (1x3), Gillespie 6.
Sędziowali: Jakub Zamojski, Roman Kuczyński, Krzysztof Puchałka.
Widzów: 1000.