Do przerwy wynik trzymał Michalak - rozmowa z Markiem Piechowiczem, koszykarzem Siarki Jezioro Tarnobrzeg

Siarka Jezioro Tarnobrzeg wysoko i przekonywująco pokonała ŁKS Łódź. Wśród ekipy z Łodzi prym wiódł Michał Michalak, dzięki któremu do przerwy łodzianie jeszcze się jakoś trzymali przy rywalach.

Kamil Górniak: Bardzo wysokie zwycięstwo a do tego ciekawa gra Siarki.

Marek Piechowicz: Cieszymy się z tej wygranej. Spodziewaliśmy się, że odniesiemy sukces, ale trener przestrzegał nas i mówił, że nie ważne z kim gramy, to zawsze mecz jest na styku. Są nerwowe końcówki i chciał, żebyśmy pokazali w tym pojedynku, że jesteśmy doświadczonym zespołem i potrafimy osiągniętą przewagę jeszcze powiększyć.

Wydawało się, po pierwszej kwarcie znów może być nerwowo. Prowadziliście tylko pięcioma punktami, a ŁKS wcale nie odstawał od was.

- Wydaje mi się, że to nie drużyna ŁKS-u postawiła nam takie warunki, a Michał Michalak, który punktował co chwilę. Nie wiedziałem, że ten młody chłopak jest takim dobrym strzelcem. On trzymał wynik do połowy, gdyż po zmianie stron dominowaliśmy już na parkiecie.

A czy Przemek Karnowski nie uczulał was na tego gracza?

- Nie. Przemek nic nam nie mówił o nim.

W drugiej połowie ten gracz nie był już tak skuteczny. Chyba opadł z sił, gdyż gra na pełnych obrotach przez całe spotkanie jest raczej niemożliwa.

- To prawda, ale dodatkowo w drugiej połowie kryliśmy go już zupełnie inaczej. W przerwie trener kazał mi być cały czas blisko niego. W drugiej połowie zdobył już tylko pięć oczek.

Po serii porażek wygraliście dwa mecze z tymi najsłabszymi zespołami ligi. To na pewno jest motywujące przed meczami z zespołami z czuba tabeli, jakie was teraz czekają.

- To prawda. Osobiście wolę gracz przeciwko Anwilowi czy Treflowi niż ekipom ze środka tabeli, albo słabszymi. Moim zdaniem jest całkiem inne podejście. Na takie potyczki wszyscy się jeszcze bardziej mobilizują, starają i pomagają sobie wzajemnie. Wydaje mi się, że wtedy lepiej gramy zespołowo. A w takich pojedynkach jak ten z ŁKS-em to raczej każdy gra bardziej pod siebie. Dlatego też bywają te nerwowe końcówki.

Z Anwilem i Treflem już wygraliście w pierwszych meczach.

- Zgadza się. Tym razem nie będzie tak łatwo. Na pewno te ekipy lepiej się przygotują na nas. Moim zdaniem ciężej będzie nam grać przeciwko Anwilowi niż Treflowi. Wydaje mi się, że drużyna z Sopotu jakoś nam lepiej leży. Czasem tak jest, że z jednym zespołem gra się łatwiej, a z innym trudniej. Czekam bardziej na tej pojedynek z Treflem.

No właśnie tym bardziej, że z Treflem zagracie u siebie.

- Tak. We własnej hali jesteśmy mocni.

Każda wygrana może okazać się niezwykle ważne w kontekście tej drugiej fazy i możliwości awansu do play off. Niewątpliwie o to będziecie walczyć.

- Cel jest bardzo realny. W sporcie wiele zależy od szczęścia. Czasem można zrobić wszystko, co się tylko może, a mecz i tak będzie przegrany.

Będziecie walczyć z tymi teoretycznie słabszymi, ale liga pokazała już nie raz, ze to tylko teoria.

- Zgadza się. Liga jest wyrównana i praktycznie każdy może wygrać z każdym. Można przecież grać z zespołami z pierwszej ligi i przegrać zawody, a może też i ogrywać najlepszych typu Anwil czy Trefl. Myślę, że tak jest wszędzie.

Komentarze (0)