Wiślaczki do meczu z Gospić CO podeszły bardzo zmotywowane. Już od pierwszych chwil robiły wszystko, by przejąć inicjatywę i nie pozostawiały rywalowi zbyt wiele swobody. Zastrzeżenia można było mieć tylko do skuteczności, która początkowo zawodziła najbardziej. Przez to gospodynie mimo optycznej przewagi długo nie mogły wypracować sobie choćby kilkupunktowej przewagi. Z czasem jednak i ten element zaczął funkcjonować należycie. Spora w tym zasługa wszechstronnej Anke DeMondt, która brylowała zarówno pod koszem rywala, jak i w defensywie. Wtórowała jej bardzo dobrze czująca się w polu trzech sekund Ewelina Kobryn. To właśnie po trafieniach reprezentantki Polski wynik w połowie kwarty brzmiał 10:3 i śmiało można było powiedzieć, że gra jej zespołu w końcu wygląda tak, jak się tego można było spodziewać.
Na te wydarzenia przyjezdne w zasadzie nie były w stanie zareagować. Ich akcje poprzez liczne przechwyty zwykle były tłumione w zarodku, w związku z czym dominacja Wisły z każdą minutą przybierała na rozmiarach. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że tuż przed końcem tej partii wygrywała ona już 22:5, nie pozostawiając jednocześnie złudzeń, który z zespołów weźmie udział w dalszej części Euroligi. Warto dodać, że oprócz wspomnianych wcześniej koszykarek próbkę swoich umiejętności dały jeszcze Nicole Powell oraz Milka Bjelica, która z reguły nie myliła się z półdystansu. Co więcej, pochodząca z Belgradu skrzydłowa potrafiła nawet trafić nie patrząc w kierunku kosza… Wszystko to sprawiło, iż Biała Gwiazda miała świetną pozycję wyjściową przed dalszą częścią rywalizacji i na twarzach kibiców zgromadzonych w hali przy ulicy Reymonta można było dostrzec liczne uśmiechy.
W drugiej odsłonie zdające sobie sprawę z powagi sytuacji zawodniczki z Bałkanów nieco odważniej ruszyły do ataku, licząc że w ten sposób uda im się przynajmniej w jakimś stopniu zmniejszyć straty. Największą ich bronią okazały się rzuty z dystansu, dzięki którym po trzech minutach przegrywały 23:32, co wobec wcześniejszego, o wiele większego dystansu punktowego dzielącego oba teamy mogło im dawać w jakimś stopniu powody do zadowolenia. Podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza jednak nie zamierzały biernie przyglądać się popisom przeciwniczek i po punktach niezawodnej DeMondt uspokoiły nieco całą sytuację. Gdyby choć część swoich prób wykorzystała jeszcze Powell, krakowianki pewnie już na tym etapie mogłyby mówić o dużych szansach na końcowy sukces, ale Amerykanka tym razem pudłowała na potęgę. Rywalki natomiast ku zaskoczeniu przeprowadziły w tym czasie kilka szybkich akcji i po pierwszej połowie były gorsze tylko o 6 "oczek". Dla Wisły bez wątpienia było to pewnego rodzaju znakiem ostrzegawczym.
Po zmianie stron gospodynie wciąż grały bardzo poprawnie, ale lubujące się w rzutach za trzy Chorwatki deptały im po piętach. Oprócz obwodowych we znaki defensorkom z Małopolski dała się też Marija Vrsaljko, która mimo nieco gorszych warunków fizycznych od swoich bezpośrednich rywalek ambitnie walczyła pod tablicami o każdą piłkę. Zawodniczki Białej Gwiazdy z kolei, mimo naporu ze strony oponenta nie spuszczały z tonu i w zasadzie w każdej minucie robiły wszystko, by przybliżyć się do upragnionego zwycięstwa. Trzy minuty przed końcem pozytywną kartę zapisała Powell, która po wielu nieudanych próbach w końcu trafiła zza linii 6,75 m. i wynik na tablicy świetlnej brzmiał 51:44 na korzyść jej drużyny. W samej końcówce natomiast, wiele pożytecznej pracy wykonała Kobryn, będąc jednocześnie nie do zatrzymania w polu trzech sekund. Tym samym przed decydującą batalią mistrzynie Polski prowadziły 59:50 i wydawało się, że są bliskie wygranej.
Tyle że początek ostatniej kwarty pokazał, iż wcale tak nie jest. Przyjezdne, dowodzone przez Sandrę Mandir zdobyły dziewięć punktów z rzędu i błyskawicznie doprowadziły do remisu 61:61, w związku z czym walka zaczynała się w zasadzie od nowa. Chwilę później będące na fali Chorwatki wygrywały nawet 71:65 i wszyscy związani z krakowskim klubem zaczęli się obawiać o to jak dalej potoczy się ten pojedynek. Na szczęście dla nich, Wiślaczki nie zawiodły w najważniejszym momencie i za sprawą Bjelicy oraz Eweliny Kobryn ponownie przechyliły szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 74:71 i mistrzynie Polski po dwóch porażkach w końcu zwyciężyły w rozgrywkach Euroligi, a także pomyślnie zakończyły jej fazę grupową.
Wisła Can Pack Kraków - Gospic Croatia Osiguranje 74:71 (26:10, 13:23, 20:17, 15:21)
Wisła Can Pack: Ewelina Kobryn 23 (11 zb), Nicole Powell 19, Milka Bjelica 14, Anke DeMondt 12, Ana Dabovic 3, Paulina Pawlak 3, Magdalena Leciejewska 0, Petra Ujhelyi 0, Joanna Czarnecka 0.
Gospić: Sandra Mandir 16, Marta Vrsaljko 13, Jelena Ivezic 12, Ivana Jurcevic 8, Eva Komplet 8, Julie McBride 7, Iva Badanjak 5, Sena Pavetic 2, Kalisha Keane 0.