Pojedynek ćwierćfinałowy pomiędzy Treflem Sopot a Energą Czarnymi Słupsk zapowiadał się niezwykle interesująco. Los bowiem skojarzył ze sobą lidera Tauron Basket Ligi oraz trzecią drużynę tabeli. Niestety na widowni pojawiło się tylko około 2 tysięcy kibiców. - Różnica między naszym zespołem a Czarnymi jest naprawdę znikoma i na pewno dyspozycja dnia będzie znacząco wpływała na wynik spotkania - mówił przed meczem Filip Dylewicz, kapitan sopockiego Trefla.
Początek spotkania zdecydowanie należał do podopiecznych Karlisa Muiznieksa, którzy po trzech minutach prowadzili 10:2. Sopocianie grali agresywnie w obronie, co umożliwiało im wyprowadzenie szybkich kontrataków. Jednakże z biegiem czasu gra słupszczan zaczęła wyglądać coraz lepiej. Za sprawą punktów Zbigniewa Białka szybko odrobili większość strat. Po stronie sopockiej bardzo dobrze spisywał się Adam Waczyński, który wykorzystywał przewagę fizyczną nad Stanley’em Burrellem.
Trzeba przyznać, że sopocianie w pierwszej kwarcie prezentowali się naprawdę wyśmienicie. Bez żadnych problemów powiększali swój dorobek punktowy, grając przy tym bardzo efektownie. Zanotowali także świetną skuteczność z gry(13/16)!
Trener Dainius Adomaitis miał przed drugą kwartą nie lada problem. Jego podopieczni musieli odrobić 11 punktów straty. Słupszczanie całkiem nieźle prezentowali się w ofensywie. Jednakże na tak dobrze dysponowanych sopocian ciężko było znaleźć skuteczną receptę. Bardzo dobre zmiany dali Jermaine Mallet oraz Saulius Kuzminskas, którzy razem do przerwy zdobyli 16 oczek. W dodatku ich dobra gra pozwoliła odjechać sopocianom na 17 punktów różnicy(46:29).
Sopocianie grali z wielką determinacją. Przed meczem z obozu ekipy znad morza docierały jasne sygnały o chęci awansu do Final Four w Zielonej Górze. Turniej finałowy odbędzie się w ten weekend, a zwycięzca tej pary zmierzy się z lepszym z pary Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Gdynia.
Na przerwę sopocianie schodzili z 15-punktowym prowadzeniem. Gospodarze zdecydowali wygrywali walkę na deskach(19-6) oraz w asystach(11-5). Jedynym zmartwieniem trenera Karlisa Muiznieksa były trzy, szybko złapane faule przez Johna Turka.
Po przerwie obraz gry nieco się zmienił. Do głosu doszli gracze Adomaitisa, którzy w znaczący sposób poprawili defensywę. Jak w transie grał Burrell, który nie dość, że zdobywał punkty, to jeszcze po każdej akcji głośno motywował swoich kolegów. Słupszczanie pozwolili sopocian zdobyć tylko dwa punkty przez sześć minut! Sami zdobyli ich aż 12.
Pod koniec kwarty znów obudzili się gospodarze, którzy zaczęli grać skuteczniej w ofensywie. Sopocianie dzięki efektownej grze osiągnęli najwyższą 20-punktową przewagę(84:64). Praktycznie każdy zawodnik wchodzący na parkiet po stronie Trefla wnosił coś do gry zespołu. Jeszcze kilka minut przed końcem spotkania było jasne, że do Zielonej Góry pojedzie Trefl Sopot.
Trefl Sopot - Energa Czarni Słupsk 86:70 (31:20, 23:19, 11:14, 21:17)
Trefl: Koszarek 16 , Mallett 15, Waczyński 12, Wiśniewski 12, Kuzminskas 11, Turek 10, Cummings 6, Dylewicz 4, Stefański 0.
Czarni: Burrell 16, Morrison 12, Hinson 8, Cesnauskis 8, Leończyk 7, Weaver 7, Białek 5, Kikowski 5, Roszyk 2.