Faworyt pokazał siłę - relacja z meczu Spójnia Stargard - Start Gdynia

Koszykarze Startu Gdynia zaprzeczyli dotychczasowym opiniom, że na wyjazdach grają słabiej. W Stargardzie Szczecińskim rozbili miejscową Spójnię, która poległa w walce pod tablicami. Świetnie zaprezentował się Mateusz Kostrzewski, zdobywca 21 punktów.

Goście już od pierwszych minut zdominowali strefę podkoszową, w której szalał właśnie Kostrzewski. To on zdobył pierwsze cztery punkty dla swojej ekipy, a chwilę później za powiększanie przewagi zabrali się Piotr Śmigielski i Tomasz Wojdyła. Stargardzianie mieli problem z upilnowaniem swoich przeciwników, lecz w ataku poczynali sobie przyzwoicie remisując nawet 6:6. Przez dłuższy fragment premierowej odsłony obie drużyny jednak nie trafiały, co mogło powodować wrażenie, że pojedynek jest wyrównany. Paweł Turkiewicz miał jednak w swoim zespole Śmigielskiego, dzięki któremu po dziesięciu minutach Start uzyskał wyraźną, ośmiopunktową przewagę.

Początek kolejnej części nieco ożywił publiczność, gdyż blokiem popisał się wprowadzony chwilę wcześniej Piotr Wojdyr. Niewiele to jednak pomogło, gdyż goście kontynuowali swój odjazd, a stargardzianie nie potrafili się im przeciwstawić. W końcówce tej odsłony trener gdynian wykorzystał dwie przysługujące mu przerwy mimo że jego zespół nie prezentował się źle. Przyniosło to jednak wymierny efekt w ostatniej akcji, gdyż dzięki realizacji założeń nakreślonych przez szkoleniowca Kacper Młynarski zdobył trzy punkty. Jego zespół na piętnastominutową przerwę schodził prowadząc 42:25.

Po zmianie stron stargardzianie wyszli z zupełnie innym nastawieniem, co udowodniła skuteczna akcja Wiktora Grudzińskiego. Miejscowi fani wierzyli, że tym razem sytuacja się odwróci i po słabszej pierwszej połowie druga pozwoli ich drużynie odrobić Straty. Pierwsze minuty jednak na to nie wskazywały. Zawodnicy z nad morza zachowywali koncentrację i co najważniejsze skuteczność. Ich gra w ataku wyglądała nawet lepiej niż do przerwy, a po "trójce" Śmigielskiego prowadzili 54:33. W kolejnych minutach zaskoczyła jednak gra podopiecznych Tadeusza Aleksandrowicza, którzy zaczęli odrabiać straty zmniejszając je na koniec kwarty do dwunastu oczek. Skuteczny był Adam Parzych, lecz kluczem okazała się obrona strefowa, która zaczęła działać. Rywale nie trafiali już z dystansu, a innego rozwiązania nie mieli w zanadrzu i wypracowana przewaga zaczęła topnieć.

Kryzys gości trwał przez kolejne dwie minuty, a Hubert Pabian zmniejszył stratę do siedmiu punktów, co jak się później okazało było szczytem możliwości jego drużyny. Niemoc przełamał niezawodny Kostrzewski i gdynianie powrócili do swojego rytmu. Przez kilka minut nie potrafili zatrzymać niesionych gorącym dopingiem gospodarzy, lecz swoje akcje wykonywali perfekcyjnie, dzięki czemu przybliżali się do końcowego sukcesu.

Losy zwycięstwa wyjaśniły się cztery minuty przed końcem, po trafieniach Kostrzewskiego i Wojdyły, po których przewaga gości urosła do dwunastu oczek. Podłamani stargardzianie już się nie odrodzili i w kolejnych minutach pozwolili rywalom na powrót do wcześniejszej różnicy. Start w tym meczu udowodnił, że nie bez przyczyny jest jednym z głównych kandydatów do awansu perfekcyjnie wykorzystując wszystkie słabości stargardzkiej ekipy. Z kolei Spójnia rozegrała najgorszy mecz przed własną publicznością i po raz drugi schodziła pokonana ze swojego parkietu.

Spójnia Stargard Szczeciński - Start Gdynia 59:76 (13:21, 12:21, 20:15, 14:19)

 Spójnia: Parzych 14, Stępień 12, Kalinowski 8, Ochońko 7, Grudziński 6, Pabian 6, Wojdyr 4, Bodych 2, Soczewski 0.

Start: Kostrzewski 21, Śmigielski 15, Andrzejewski 10, Wojdyła 10, Lisewski 9, Malczyk 3, Młynarski 3, Szpyrka 3, Mordzak 2, Nowakowski 0.

Źródło artykułu: