Toruńscy koszykarze bez szans na czołową ósemkę?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Toruńscy koszykarze bardzo udanie rozpoczęli I-ligowy sezon. Jesienią zajmowali nawet drugie miejsce w tabeli, a ich gra mogła przypaść do gustu nawet najwybredniejszym sympatykom basketu. Obecnie PC SIDEn musi twardo walczyć o awans do czołowej ósemki.

Październik i listopad to miesiące, w których można było się zachwycać grą beniaminka. Torunianie nie tylko wygrywali z wyżej notowanymi rywalami jak Rosa Radom, ale robili to też bardzo efektownie. - Od początku sezonu gramy o ósemkę. Kalendarz rozgrywek jest dla nas łaskawy i jak na razie wygrywamy, to co mamy wygrywać. Z obecnego bilansu możemy być zadowoleni, aby później w starciach z ligowymi mocarzami liczyć się w walce o play-off. O awansie myślimy jedynie w perspektywie trzech najbliższych lat - przestrzegał wówczas poprzedni trener Grzegorz Sowiński.

I jak się później okazało, miał rację. Schody zaczęły się na początku zimy. Słabiej niż zwykle prezentował się Jacek Jarecki, a poważne kontuzje dopadły liderów - Łukasza Żytko, Dawida Przybyszewskiego oraz później Arkadiusza Kobusa i Tomasza Lipińskiego. W tej sytuacji prezes Piotr Barański zdecydował się na uzupełnienia składu, a takimi mieli być Dawid Witos i Radosław Plebanek.

Gdy to nie pomogło, postanowiono zmienić szkoleniowca. Drużynę przejął Jarosław Zyskowski, ale wielu kibiców było przeciw tej kandydaturze. - Dobry zawodnik, kiepski trener - takie chodziły głosy po Toruniu. - Blamaż to mało powiedziane, to kompromitacja zawodników a przede wszystkim trenera. Gdzie jest Przybyszewski, co tyle się nowych rzeczy nauczył, a Lipiński co gra coraz lepiej, chyba na nerwach kibiców, bo nie na parkiecie...Krytykowaliście Sowińskiego, bo mecze przegrywał jednym punktem, gdy nie miał podstawowych graczy, a teraz mamy pełen skład i pełnie możliwości i prawie trzydzieści punktów straty w Siedlcach. Czyż kibice nie mają racji? - pytał mnie jeden z sympatyków. - No jasne, Sowiński teraz świetny szkoleniowiec, prawie przegrał z Kutnem awans do I ligi - odpowiada pan Andrzej.

- Przyszedłem do Torunia, bowiem wciąż mamy szansę na awans do czołowej ósemki, a ten cel jest ciągle realny. Musimy wygrywać przede wszystkim u siebie i poszukać zwycięstwa na wyjeździe - ocenia szanse Zyskowski. Najbliższa okazja nadarzy się już w najbliższą niedzielę, kiedy torunianie podejmą u siebie w derbowym pojedynku Sportino Inowrocław.

Potem czeka ich bardzo ważny wyjazd do Stargardu Szczecińskiego, a następnie potyczki z liderującym Sokołem Łańcut, Startem Gdynia i MKS Start Lublin. Jak widać, szanse na awans do czołowej ósemki są spore, ale wreszcie trzeba zacząć wygrywać. W przeciwnym razie gra o utrzymanie zostanie potraktowana jako porażka.

Źródło artykułu: