Goście długo nie potrafili poradzić sobie z twardą obroną przeciwnika. Na parkiecie trwała więc wyrównana rywalizacja, a wynik oscylował w okolicach remisu. Przełamanie nastąpiło w IV kwarcie, kiedy Start Gdynia zdeklasował lubelski zespół. - Cieszymy się z wygranego meczu na wyjeździe. Start Lublin dobrze dawał sobie radę broniąc strefą, nie mogliśmy wstrzelić się do kosza. Rywalom przyniosło to korzyść, ale w II połowie zdecydowanie poprawiliśmy grę. Defensywa była kluczem do zwycięstwa. Ważnym momentem była seria 14:0. Moi zawodnicy zrealizowali elementy, które ćwiczyliśmy i zdobyliśmy bardzo łatwe punkty z pola 3 sekund - ocenia Paweł Turkiewicz.
Wśród gości nie zawiedli doświadczeni koszykarze, którzy poprowadzili swoją drużynę do zwycięstwa. W kluczowych momentach ciężar odpowiedzialności przejmował na swoje barki Grzegorz Mordzak. 36-latek był najskuteczniejszym zawodnikiem gdyńskiego zespołu w sobotni wieczór - zdobył on 18 punktów. - Grzesiu zagrał bardzo dobre zawody. W ważnym momencie wziął ciężar gry na siebie. Mam zbilansowany zespół. W poprzednim meczu z Sokołem Łańcut akurat na tej pozycji dobrze zagrał Szpyrka. Jeżeli Grzesiowi Mordzakowi szło, to graliśmy na niego. Nie szukam kwadratowych jaj. Jeśli gracz w danym dniu czuje się najlepiej rzutowo, to trzeba to wykorzystywać - przekonuje 40-letni trener.
Start zasiadł w fotelu lidera i z góry spogląda na rywali. Gdynian musiałby dopaść poważny kryzys na finiszu sezonu zasadniczego, by komukolwiek udało się ich zdetronizować. Mogą oni już skupić się na fazie play off, lecz nie wybiegają myślami w przyszłość i nie zwracają też uwagi na układ tabeli. - Nie zastanawiam się nad tym. Czas wszystko pokaże. Mamy teraz długą przerwę, bo ze względu na mistrzostwa juniorów w Lublinie mecz z Dąbrową Górniczą jest przełożony. Później gramy co trzy dni, ale na szczęście mamy szeroką ławkę. Liczę też, że wrócą Krajniewski i Krauze - wyjaśnia Turkiewicz.