Marcin Flieger: Wypadek przy pracy

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Po dwóch kolejkach II etapu Tauron Basket Ligi zespołem, który wzbudzał największy szacunek był Zastal Zielona Góra. Koszykarze trenera Mihailo Uvalina wygrali najpierw z wicemistrzem Polski PGE Turowem Zgorzelec, a później z mistrzem kraju Asseco Prokomem Gdynia. Oba zwycięstwa były bardzo przekonujące i w spotkaniu trzeciej kolejki we Włocławku to właśnie Zastal stawiany był w roli bezdyskusyjnego faworyta, tym bardziej, że Anwilowi do tej pory nie szło.

W sobotnim meczu wszystko jednak układało się odwrotnie. To Anwil grał pewniej i lepiej, zaskakując rywala pewnymi rozwiązaniami, a także wyłączając z gry najsilniejsze strony zielonogórzan. - Myślę, że tak. Po serii dobrych meczów zagraliśmy słabiej. To jednak bardziej kibice stawiali nas za faworytów meczu we Włocławku. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jeszcze wiele spotkań przed nami. Chcemy walczyć w każdym z nich i dawać z siebie wszystko. Chyba zwyczajnie trafił nam się gorszy dzień, zarówno w obronie, jak i w ataku, ponieważ od początku ten mecz nie układał się po naszej myśli, co było widać na parkiecie - powiedział rozgrywający Zastalu Marcin Flieger.

Wydaje się, że o porażce Zastalu zadecydowała słabsza postawa liderów tego zespołu - Waltera Hodge’a, ale także Kamila Chanasa i Piotra Stelmacha. To spowodowało, że dłużej, ale także jakościowo lepiej spisywał się właśnie Flieger. - Dostałem trochę więcej minut w tym meczu i starałem się pomóc zespołowi jak najlepiej. Jeśli chodzi jednak o faule to na pewno to miało wielki wpływ na naszą późniejszą grę. Walter jest dla nas bardzo ważnym ogniwem, daje nam wiele, także jego ograniczenie, ograniczyło też nas - przekonywał zawodnik Zastalu.

W meczach z PGE Turowem Zgorzelec i Asseco Prokomem Zastal popełnił łącznie zaledwie 18 strat, co dawało średnio dziewięć na spotkanie. We Włocławku było ich niemalże tyle samo w tych spotkaniach. - Zdecydowanie ten element też miał duże znaczenie. Strat było za wiele, a dodatkowo od początku za bardzo przegrywaliśmy walkę pod naszą tablicą. Anwil już w pierwszej połowie miał aż osiem ofensywnych zbiórek, co skutkowało ponowieniami ataków po stronie tego zespołu. Było widać, że tego dnia mieliśmy z tym ogromny problem.

Kolejnym powodem, który zadecydował o porażce ekipy trenera Mihailo Uvalina była słabsza niż zwykle obrona. Anwil szybko kończył swoje akcje, czemu kompletnie nie mogli przeciwstawić się gracze z Winnego Grodu. - Na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas, jednak bardziej skupiłbym się na nas, bo to my pozwoliliśmy im zagrać takie spotkanie. Nie przeciwstawiliśmy się im w obronie, na tyle, aby zburzyć im ich taktykę i swobodne granie - tłumaczy Flieger.

Jedynym graczem przyjezdnych, który stanowił duże zagrożenie dla defensywy ekipy trenera Krzysztofa Szablowskiego był Gani Lawal. - Gani zagrał dobre zawody i to pokazuje, że mamy rezerwy. On ma wielkie możliwości, mimo że dopiero niedawno przyjechał. Ta porażka z Anwilem na pewno nie podetnie nam skrzydeł. Przepracujemy ciężko kolejny tydzień i mam nadzieje, że będziemy odnosić kolejne zwycięstwa - zakończył Marcin Flieger.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×