Stargardzianie sobotnie spotkanie rozpoczęli niezwykle zmotywowani, z chęcią rehabilitacji za porażkę w Pruszkowie. Spójnia już od pierwszych minut pokazała, że tego dnia skuteczność z za linii 6,75 metra jest jej atutem. Jako pierwszy trafił jej kapitan, Wiktor Grudziński, lecz osiem punktów z jedenastu zdobył Tomasz Stępień. W szeregach przyjezdnych starał się Łukasz Żytko, lecz trener Jarosław Zyskowski musiał poprosić o przerwę. Szalał jednak nadal Stępień, a wsparł go dobrze dysponowany Tomasz Ochońko. Do toruńskiego rozgrywającego dołączył Przemysław Lewandowski, lecz to okazywało się za mało.
Już w końcówce pierwszej kwarty na parkiecie pojawił się Filip Dylik i szybko zaznaczył swoją obecność dostosowując się do strzeleckiego poziomu kolegów. W tym meczu młody zawodnik dostał więcej minut i swoją szansę spożytkował właściwie. - To jest jego szansa. Zawsze tak się dzieje, że młody musi się wypromować wtedy, kiedy ktoś złapie kontuzje i jest bezpiecznie. Wtedy trenerzy mogą stawiać na młodych i na tych, którzy jeszcze mają coś do udowodnienia - twierdzi szkoleniowiec Spójni, Tadeusz Aleksandrowicz.
Znaczna część drugiej kwarty przebiegała w równym rytmie i wydawało się, że toruński beniaminek będzie w stanie dostosować się do poziomu rywala. Próbowali sprowadzeni w styczniu Radosław Plebanek, oraz Dawid Witos. Równy wynik w tej odsłonie utrzymywał się do stanu 46:32, lecz jej końcówka należała do tercetu stargardzkich obwodowych, który wypracował dwudziestopunktową przewagę.
Po zmianie stron obie drużyny rozpoczęły dość wolno i co najważniejsze nieskutecznie. Niemoc przełamał niezawodny Stępień, ale goście, którzy powinni odrabiać straty nadal mieli kłopoty ze sforsowaniem obrony rywala. Ich kolejne błędy powodowały łatwe sytuacje rzutowe dla Spójni. Świetne wejście zaliczył Hubert Pabian, który dość długo czekał na swoją kolej, lecz kilkanaście minut w drugiej połowie wystarczyło mu do zdobyciu osiemnastu punktów. Ozdobą trzeciej kwarty była jednak ostatnia akcja, w której efektownym blokiem na Dawidzie Przybyszewskim popisał się Piotr Wojdyr.
Finalna ćwiartka, w której różnica oscylowała wokół trzydziestu punktów to czas dla młodzieży. Wśród przyjezdnych pojawił się Bartosz Królikowski, a trener Aleksandrowicz na parkiet posłał wszystkich swoich podopiecznych. Wynik spotkania ustalił rzutem z dystansu Bartłomiej Wróblewski, który po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się w meczowej dwunastce. Stargardzcy fani mogli jedynie żałować, że ich zespół nie osiągnął bariery stu punktów, do której było bardzo blisko. Z kolei goście tą wysoką porażką praktycznie przekreślili swoje szanse na Play off. - Nie wiem, czy mamy jeszcze jakieś szanse. Musimy zobaczyć, jak rozstrzygną się inne mecze w tej kolejce, ale te szanse są coraz mniejsze - skwitował Zyskowski.
Spójnia Stargard Szczeciński - Polski Cukier SIDEn Toruń 94:62 (27:13, 26:20, 20:10, 21:19)
Spójnia: Stępień 24, Pabian 18, Ochońko 16, Parzych 13, Dylik 8, Grudziński 8, Soczewski 4, Wróblewski 3, Bodych 0, Kasprzak 0, Ulchurski 0, Wojdyr 0.
PC SIDEn: Lewandowski 10, Witos 10, Żytko 9, Kwiatkowski 7, Plebanek 7, Przybyszewski 7, Jarecki 6, Wójcik 3, Kobus 2, Królikowski 1, Lipiński 0.